Kolosalną pomyłką jest wątek sąsiada, który okazuje się być ściganym gangsterem. Cały motyw naśmiewania się z Mike'a, że jako dziennikarz śledczy nie odkrył go pod swoim nosem, pozbawiony jest smaku, taktu i jakiegokolwiek humoru. Gdy z każdą kolejną sceną rośnie rozmach nabijania się z głównego bohatera, jakość odcinka spada. Tego typu humor nie jest czymś, co The Michael J. Fox Show nam prezentował, więc nie wiem, skąd zmiana w takim kierunku. Oby był to wypadek przy pracy, bo wątek kompletnie nie bawi. I nic tu nie zmienia końcowe ogarnięcie się Mike'a, który odzyskuje swój dawny dziennikarski nos.
Więcej dobrego można powiedzieć o dzieciach Henrych, których próby zarobienia milionów na sąsiedzie mają odpowiedni ładunek komiczny i są utrzymane w stylu, do jakiego nas przyzwyczajono. Po raz kolejny młody Graham wyrasta na najzabawniejszą postać, która ciętym językiem i przemyślanymi gagami potrafi wręcz zmusić do śmiechu. Tym razem dobrze wtóruje mu starsze rodzeństwo, a razem bohaterowie tworzą smaczną mieszankę.
Dobrze, że czasem w The Michael J. Fox Show wkrada się ciągłość fabularna, ponieważ dzięki temu serial nabiera większego wyrazu. Widzimy rozwój postaci (szczególnie starszego syna) oraz wątki prowadzone dłużej niż jeden odcinek. Przykładem może być romans Harrisa z Leigh. Chociaż to okrutnie ograny schemat, udaje się go zrealizować dość umiejętnie i przede wszystkim ze smakiem. Jest momentami zabawnie dzięki parze bohaterów, którzy w takiej sytuacji zachowują się nieporadnie i jednocześnie komicznie. Mimo wszystko The Michael J. Fox Show przyzwyczaił nas do ciekawszych pomysłów na gagi i fabularne perypetie.
Serial Michaela J. Foxa znajduje się na etapie, podczas którego nowe produkcje komediowe często dostają zadyszki. Spadek jakości jest odczuwalny, ale miejmy nadzieję, że tylko chwilowo.