Epizod rozpoczyna się krótko po ostatnich scenach z ubiegłego sezonu. Bardzo dobrze zobrazowane zostały szkody, jakie przyniosło Miasto Światła. Wszyscy są zniszczeni wewnętrznie, a cała odpowiedzialność za to spada na Skaikru. Polityczne motywy nadal odgrywają tutaj znaczącą rolę, co doskonale widać w sytuacji, gdy dochodzi do sprzeczki o przywództwo. Bohaterowie szybko zostają zmuszeni do walki o swoje życie, ponieważ sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Napięcie towarzyszy nam od samego początku, ponieważ nikt nie jest bezpieczny, co twórcy udowodnili w poprzednich sezonach. Umiejętnie rozwijana jest relacja pomiędzy Clarke i Bellamym. Twórcy nie zdecydowali się tutaj iść po najgorszej z możliwych dróg i od razu starać się połączyć tych bohaterów romantyczną nicią. Zamiast tego kontynuowana jest ich unikalna więź, gdzie oboje są dla siebie ostoją i cząstką normalności w otaczającym ich świecie. Widać również, że aktorzy, Eliza Taylor oraz Bob Morley, świetnie czują się w swoim towarzystwie, a chemia między nimi jest wyczuwalna. Jeżeli jednak scenarzyści planują zbliżyć do siebie tę dwójkę, to nie nastąpi to zbyt szybko. ‌Echoes stanowi pewnego rodzaju prolog czwartego sezonu. Główny motyw odcinka stanowi zażegnanie niestabilnej sytuacji w Polis po wydarzeniach spowodowanych przez Alie. Po raz kolejny na przód szeregu wypchana zostaje Clarke, na której barkach spoczywa los własnych ludzi, ale teraz także i innych. Jak zawsze odpowiedzialna jest za wszystko i stanowi najważniejszy pionek w całej grze. Nie jest to wadą, ponieważ portretująca ją Eliza Taylor radzi sobie świetnie, nadając odpowiedniej głębi i zaplecza emocjonalnego postaci. Bohaterka jest rozwijana konsekwentnie od samego początku w bardzo dobry sposób. Ale z drugiej strony ciężko oprzeć się wrażeniu, że przez to pozostali zostają w tyle i nie są aż tak ważni. Swego czasu Kane próbował „objąć” najważniejsze stanowisko, ale jak wiemy i tak wszystko sprowadziło się do Clarke. Sporo czasu poświęcono w premierze czwartego sezonu rozwojowi bohaterów. Ich ponowne zetknięcie z rzeczywistością po zaznaniu „raju”, w którym ból i cierpienie nie istniały, to istny szok. Nie każdy jednak jest w stanie sobie z tym poradzić. Jaha stara się odpokutować za to, co uczynił. Murphy jak zwykle analizuje sytuację dookoła pod każdym kątem, żeby tylko wybrać najbardziej korzystną dla siebie ścieżkę. Raven stara się zgrywać nieugiętą, podczas gdy tak naprawdę cały czas boryka się z problemami. Prawie każdy rozwijany jest w ciekawym kierunku, mając do zaoferowania coś więcej niż przeciętność. W tym wszystkim najsłabiej wypada Jasper, który w dalszym ciągu nie może pogodzić się z utratą ukochanej i za wszelką cenę chce pozbawić się życia. Oby twórcy mieli na niego jakiś pomysł w nadchodzących odcinkach. The 100 powraca z bardzo udanym odcinkiem. Skupia się na konsekwencjach działań Alie, ale również na rozwoju bohaterów, którzy muszą zmierzyć się z rzeczywistością po tym, co ich dotknęło. Napięcie jest utrzymywane przez cały czas, potęgując uczucie zagrożenia. Dostajemy kilka ciekawych ujęć, jak chociażby to z Octavią torującą drogę do króla dla Abby i Clarke. Fabuła wciąga przez cały epizod, dostarczając rozrywki na wysokim poziomie i choć nie oferuje zawrotnej akcji, to nie ma miejsca na nudę. Sama końcówka również jest ciekawie zobrazowana, a ciąg dalszy tego zapewne zobaczymy w kolejnych odcinkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj