The Last Ship w 9. odcinku skupia się na próbach tworzenia szczepionki. Do tego trzeba ochotników (oczywiście jest ich pełno, ku chwale) i dużej dawki dramatyzmu. Problemem tego epizodu jest pełne skupienie się na tym eksperymencie, który choć jest ważny dla fabuły, zostaje przedstawiony w mało strawnej formie. Szczególnie że oglądamy serial, który nie obfituje w zwroty akcji, więc zakończenie całego wątku mimo wszystko wydawało się oczywiste. Co prawda twórcy budują tutaj spory dramatyzm, sugerując, że tak naprawdę nic się nie uda, ale gdzieś towarzyszyła mi świadomość, że skoro już robią te próby, to muszą one zakończyć się sukcesem.
Ten serial nigdy nie był emocjonującym dramatem o życiu, związkach, miłości czy psychice ludzkiej - i dlatego ten odcinek jest tak bardzo nieudany. The Last Ship wątkiem ochotników stara się być serialem, którym nigdy nie miał (i nie powinien!) być. Bardzo źle wygląda to, jak twórcy przedstawiają widzom przeszłość poszczególnych postaci, dodając zbyt wiele banału i sztucznego dramatyzmu. Kwintesencją wszystkiego jest tutaj ciąża jednej z kobiet, która miała wywoływać emocje, a jest po prostu przesadzona. Ten jeden element przekroczył granicę liczby problemów, jakie mogą towarzyszyć tym postaciom.
[video-browser playlist="633425" suggest=""]
Równolegle śledzimy historię żony kapitana (Trace Middendorf), która bardzo wyraźnie sugeruje wątki na 2. sezon. Tutaj scenarzyści serialu nie bawią się w subtelności, łopatologicznie pokazując, co czeka widzów w kolejnych odcinkach. Zastanawia mnie, jak Darien sprawdzała teren, że weszła do sklepu z trupem opanowanym przez wirus. Przecież doskonale widać jego zwłoki z zewnątrz. A już końcowe sceny rodzinnego obiadu, gdzie kobieta robi wszytko, by przekazać wirusa reszcie osób, jest szczytem banału. Pomysł na wątek zachorowania jest jak najbardziej dobry, bo ma potencjał na niezły i emocjonujący cel dla kapitana Chandlera (Eric Dane), ale nie w takiej formie, gdzie to przekracza granicę dobrego smaku i stylistyki kina klasy B.
Przedostatni odcinek The Last Ship to jeden z najsłabszych tego serialu - choć wnosi wiele do fabuły, jego mdła forma i sztuczna dramaturgia działają męcząco. Plus za nieprzeciąganie wątku tworzenia leku, ale powinno to być ukazanie lepiej.