Doktor Scott nie może rozpocząć testów swojego prototypu szczepionki bez małp, więc wszyscy najważniejsi członkowie załogi z kapitanem na czele ruszają na polowanie. Nie jestem ekspertem w tych kwestiach, ale to chyba nie było zbyt przemyślane ze strony Chandlera, aby zabierać na tę misję swoich najlepszych ludzi i jedyną osobę, która może jeszcze uratować świat. Ale z drugiej strony - cóż może pójść nie tak?
Gdyby jednak wszystko poszło zgodnie z planem, odcinek trwałby zapewne kwadrans. W sumie to nawet chyba wolałbym, aby kwestię zwierzaków załatwili szybko i bezboleśnie oraz przeszli od razu do badań i być może kolejnej przygody. To w końcu tylko 10-odcinkowy sezon. Czy naprawdę musimy znosić takie zapychacze? Dobra, było głupio jak zwykle, ale działo się i nie było nudno, więc to na plus. Jose Zuniga został zatrudniony do niewdzięcznej roli oklepanego i wtórnego z każdej strony czarnego charakteru, ale aktor to całkiem niezły i dał sobie nawet radę, nie powodując u widza szczękościsku.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="633576" suggest=""]Ponownie Adam Baldwin i jego Mike Slattery nieco wysunął się z cienia Erica Dane’a, dodając nieco animuszu swojej drętwej do tej pory postaci. Choć znów trudno nie oprzeć się wrażeniu, że atak przeprowadzony w finałowym akcie – bez broni, bez planu i zagrażający powodzeniu operacji – był kompletnie niepotrzebny. Jasne, rozumiem ich motywacje, ale w tym konkretnym kontekście życie tej grupki ludzi nie może nigdy przewyższać dobra ogółu. W scenariuszu było jednak napisane, że to się musi udać, no więc spróbowali i dodatkowe punkty u oglądających za poczucie człowieczeństwa, bohaterstwo, honor, ale także i głupotę zdobyli.
O okręcie twórcy całkowicie nie zapomnieli i krótkie – nawet znośne – przerywniki nam z jego pokładu serwowali. Naczelny śmieszek The Last Ship, Tex, próbował poderwać Rachel, której zaczęły właśnie doskwierać koszmary, poczucie winy i demony przeszłości. Sceny te nie wypadły najgorzej, ale jeśli mamy uwierzyć, że ta para może mieć jakąś przyszłość, postać komandosa musi nabrać choć minimum głębi, gdyż na razie jego podstawową funkcją jest rzucanie tu i ówdzie dowcipem czy one-linerem. W każdym razie o niebo to lepsze od miłostek młodszej parki z początkowych odcinków.
Czytaj również: "The Last Ship" i "Major Crimes" - będą kolejne sezony
The Last Ship nieco rehabilituje się za wypadek przy pracy z zeszłego tygodnia epizodem, który tego wypadku ledwo uniknął. Minął szybko, ale w głowie po seansie nie zostało po nim praktycznie nic. Taki filler, który trzeba było nakręcić. Tak czy siak pół sezonu za nami, więc od tej pory chciałbym widzieć na ekranie efektowną akcję i doświadczyć choć kilku niezłych twistów. Więcej po produkcji TNT naprawdę nie oczekuję.