Początek nie zapowiadał ciekawej historii. Oto w czasie bitwy ginie jeden z Trollhunterów, a jego medalion wybiera sobie nowego właściciela. Pierwszy raz w historii trolli będzie to… człowiek – nastolatek imieniem Jim. I już gdy widz zaczyna czuć się jakby oglądał kolejną wersję Jak wytrenować smoka, tylko że z innym stworem, historia zaczyna się zmieniać. Zamiast chłopaka, który zostawia wszystko by stawić opór siłom zła, dostajemy kogoś podobnego do Petera Parkera starającego się pogodzić swoje dotychczasowe życie i obowiązki z nowymi wyzwaniami, jakie rzucił mu los. Zrobi więc co w jego mocy, by nie zawalić szkoły, w której ma egzaminy do zaliczenia i występ w sztuce teatralnej, przy jednoczesnym intensywnym treningu, dzięki któremu ma się stać najlepszym wojownikiem, jakiego trolle widziały. Właśnie ta próba pogodzenia obu światów jest najsilniejszą stroną tego serialu. Oglądanie bohatera, który nie raz musi dokonać wyboru pomiędzy rodziną i znajomymi a nowymi obowiązkami jako obrońca świata jest pasjonujące. Zwłaszcza, że Jim nie zawsze wybiera słusznie. Nieraz jego czynny mają poważne konsekwencje. Del Toro nie szczędzi problemów swoim postaciom. Tym co przyciąga widzów do tego serialu są niewątpliwie postaci stworzone przez del Toro i to zarówno te pozytywne jak i negatywne. Bardzo szybko polubiłem zabójcę Angora Rotę, Bulara czy przebiegłego Stricklera. Twórcy dali im równie dużo czasu ekranowego co protagonistom, dzięki czemu poznajemy ich motywacje, sposób myślenia i historię jaką ze sobą niosą. Nie pojawiają się tylko w momencie walki z Jimem i jego przyjaciółmi. Serial ma trochę mylący tytuł. Jim przecież nie poluje na wszystkie trolle, a tylko te, które przeszły na ciemną stronę mocy. Stroni też od przemocy a zabijanie jest ostatnie na jego liście, dlatego decyduje się na nie w ostateczności. Woli szukać bardziej pacyfistycznych rozwiązań. Jedyne stwory, które nagminnie tracą życie w tej bajce, to przygłupie gobliny i to w dużej mierze ze swojej winy a nie od zamierzonych ciosów. Trollhunters trzymają poziom przez wszystkie 26 odcinków. Oczywiście jest wśród nich kilka słabszych, które wydają się być zupełnie zbędne, jak chociażby ten, w którym Claire stara się zapanować nad imprezą zorganizowaną przez trolle w jej domu. Jednak nie zaburzają one głównej narracji, jaką jest opanowywanie przez Jima nowych mocy. Jak się tak bliżej przyjrzymy, to pierwszy sezon składa się z dwóch oddzielnych rozdziałów. Pierwszy to opowieść o walce z Bularem, a drugi to już zmagania z Angor Rotem. Oba mogłyby służyć za oddzielne opowieści i nikt by się nie zorientował. Ale z drugiej strony my otrzymalibyśmy je pewnie w różnym czasie, więc nie ma co marudzić. Całość znakomicie przygotowuje do 2. sezonu, który na pewno nastąpi. Jeszcze nie tak dawno mówiło się, że Trollhunters mogą ukazać się w kinach jako kolejny film wytwórni Dreamworks. Na szczęście tak się nie stało. W 90-minutowej wersji większość wątków zostałaby spłycona albo w ogóle pominięta. Postaci nie nabrałyby takiej głębi i odpowiedniego charakteru. Chyba pierwszy raz od dawna ktoś w wytwórni nie przeliczył sukcesu wyłącznie na pieniądze i postanowił zrobić wartościowy produkt dla najmłodszych, a nie tylko maszynkę do robienia kasy. Nowa produkcja Guillermo del Toro pomimo tego, że została zrealizowana dla telewizji w niczym nie odstaje od pozycji kinowych takich jak Hotel Transylvania, Shrek czy Jak wytresować smoka. Animacja postaci została wykonana na najwyższym poziomie. Widać to we wszystkich sekwencjach akcji, których w tym serialu jest sporo. Nie mamy tu takich uproszczeń na drugim planie jak chociażby w Star Wars Rebels. Do tego twórcom udało się namówić do współpracy duże nazwiska, które użyczyły głosu głównym postaciom. I tak mamy Rona Perlmana jako wściekłego Bulara, Kelseya Grammera jako wszystkowiedzącego Blinky’ego czy pojawiającego się na chwilę Toma Hiddlestona. Niestety, już wiadomo, że w 2. sezonie czeka nas zmiana głosu głównego bohatera Jima. Ktoś będzie musiał zastąpić zmarłego w tym roku Antona Yelchina. Serial posiada równie dobrze wykonany polski dubbing, choć ja z przyzwyczajenia wybrałem wersję oryginalną. Trollhunters to obecnie najlepsza animacja, jaką najmłodszym widzom ma do zaoferowania Netflix. Poprzeczka zostaje tym samym zawieszona bardzo wysoko i trudno ją będzie przeskoczyć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj