W kolejnym odcinku Westworld nowa Charlotte wzywa do pomocy Williama. Jednak jej plan dotyczący mężczyzny wydaje się zmierzać w innym kierunku. W tym czasie Dolores i Caleb postanawiają dobrać się do finansów Liama, a następnie dorwać Dempseya na przyjęciu. Tak ich losy krzyżują się z Bernardem i Stubbsem. W tym czasie śladem Dolores rusza Maeve. Dowiaduje się, że to Yakuza pomogła hostowi w jej działaniach. Z czasem Maeve dokonuje szokującego odkrycia dotyczącego Dolores i jej planu.
Myślałem, że w tym odcinku bardziej zostanie rozbudowany wątek Williama aka Mężczyzny w czerni. Twórcy tutaj mogli zdecydowanie bardziej zagłębić się w rozterki i wizje, które targają postacią. Oczywiście musieli zostawić miejsce dla rozwoju innych wątków, ale myślę, że William zyska więcej niż tylko swoje pięć minut w tym sezonie. To, co dostałem w tym wątku, stało na dobrym, a miejscami nawet na bardzo dobrym poziomie. Ed Harris doskonale aktorsko zaprezentował tę wewnętrzną walkę swojego bohatera związaną z demonami przeszłości. Bardzo dobrze Harris mieszał nastrojami postaci. W jednej chwili wydawał się szorstkim, silnym i przebiegłym człowiekiem, do czego nas przyzwyczaił, by za chwilę być słabym i kompletnie rozstrojonym psychicznie mężczyzną. Ten kontrast działał bardzo sprawnie. Jestem ciekaw, jak rozwinie się ten wątek, szczególnie że podstępem William został wysłany przez Dolores do szpitala psychiatrycznego i to on teraz wydaje się pionkiem w grze. Interesująca zagrywka twórców, aby odwrócić role.
Zdecydowanie najmocniejszym według mnie wątkiem tego odcinka jest ten dotyczący Maeve. Po raz kolejny twórcy pokazali nam tego zadziora, siłę i przebiegłość, jaka drzemie w bohaterce. Maeve trochę przypominała mi tu Johna Wicka. Po kolei eliminowała swoich przeciwników, odkreślając kolejne punkty ze swojego planu. Bardzo dobrze oglądało się jej wątek. Szczególnie ciekawe było tutaj zastosowanie przez twórców umiejętności hakowania Maeve, głównie w scenach akcji, w których wspomagała swój talent do walki wręcz. Sekwencja, w której pozbywa się członków Yakuzy, używając ich broni, to był prawdziwy, brutalny, ale i pięknie zrealizowany taniec śmierci. Wszystko trafiło w punkt. Do tego scenarzyści świetnie zgrali to z historią Dolores i główną tajemnicą dotyczącą tej postaci.
Jak już wspomniałem o Dolores, to główny twist fabularny pod koniec odcinka był zaskakujący i twórcy bardzo dobrze budowali napięcie aż do kulminacyjnego momentu. Chwila, w której dowiadujemy się, że wszystkie hosty pomagające Dolores są tak naprawdę... Dolores, był przeze mnie wyczekiwany w dalszej części sezonu. Dlatego wzbudził jeszcze większe zaskoczenie. Scena, w której się o tym dowiadujemy, została naprawdę świetnie rozegrana pod względem montażu. Tutaj rodzi się spore pole do manewru w kolejnych odcinkach. Wiąże się to z różnymi warunkami, w których działają poszczególne kopie Dolores. W związku z tym można oczekiwać, że niektóre zwrócą się przeciwko niej, jak na przykład Charlotte. Liczyłem na trochę ciekawsze spotkanie bohaterki z Bernardem, nie dostaliśmy jakiegoś dobrego rozwiązania twórców, tylko coś bardzo skrótowego. Jednak mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach to się rozwinie, podobnie jak relacja Dolores z Calebem. W tym odcinku dynamika tych postaci nie stała na wysokim poziomie, ale to jest do naprawy. Za to scena w banku z ich udziałem była bardzo dobrze nakręcona, z odpowiednim napięciem.
Nowy odcinek Westworld trzyma dobry poziom poprzedników, chociaż zdarzyły się tutaj małe potknięcia.