Wojownik zmaga się z pokłosiem zabójstwa burmistrza, które wprowadza sporo chaosu do San Francisco. Wiadomo było, kto stanie się następcą, ale czuję, że na razie wątek Buckleya jest niewykorzystany. W nim drzemie o wiele większy potencjał. Natomiast zamiast tego twórcy skupiają się na poszukiwaniu Jacoba oraz reperkusjach całej sytuacji, które doprowadzają do wybuchu zamieszek. Wiemy, że przez trudną sytuację w San Francisco napięcie na tle rasowym było jak lont przy materiałach wybuchowych - kwestią czasu było doprowadzenie do tragedii. Cały odcinek też pokazuje, jak Leary zawodzi. To jest doskonały wątek, bo widzimy, jak największy twardziel Wojownika zmiękł pod wpływem uczucia do kobiety. Nagle jego priorytety zmieniły się i w kluczowym momencie, jego brak pazura doprowadza do tej tragedii: ataku na policjantów i linczu na Jacobie. Nie opanował ludzi, których do tej pory był groźnym przywódcą. Ta porażka musi odbić się piętnem na tym bohaterze i jego decyzjach w kolejnych odcinkach. Zwłaszcza że romans został zakończony. Twórcy doskonale pokazują, jak w obu odcinkach polityka wchodzi w grę. W końcu Jacob szukający pomocy u Chowa to droga dość naturalna, ale nadal zostaje on zdradzony na życzenie Mai Ling, bo wszyscy podejmują decyzję, bazując na potencjalnym uchronieniu miasta przed skutkami tego zabójstwa. Każdy tutaj podejmuje przemyślane decyzje, nawet jeśli ich skutki ostatecznie są opłakane. Cieszy jednak fakt, że gdy przychodzi co do czego, całe Chinatown się jednoczy i wszystkie Tongi walczą ramię w ramię z atakującymi. To też pokazuje ciekawy podział społeczny i fakt, kiedy te grupy są w stanie działać ponad wewnętrznymi podziałami. Najlepszym przykładem są Mai Ling i Ah Toy. Oba odcinki zaskakujące są pod względem akcji. 8. odcinek dlatego, że mamy jej naprawdę niewiele. Tylko jedna walka Ah Toy z dwoma rzeźnikami, ale za to jaka! Choreograf doskonale potrafił wykorzystać fizyczną przewagę osiłków nad filigranową, ale zabójczą kobietą, dając iluzję realizmu, ale zarazem pełnię brutalności i satysfakcjonujący popis, kończący to zawsze z czynnikiem "wow". Ah Toy pierwszy raz staje przed takim wrogiem, więc było to dla widzów coś nowego. Zobaczyliśmy ją w obliczu wyzwania, z którym ledwo co sobie radzi. Dobre napięcie i wielkie emocje. Jednocześnie mamy 9. odcinek z fenomenalną bitwą o San Francisco. Można by krzyknąć: to najlepsze sceny akcji w historii tego serialu! I myślę, że wielu się z tym zgodzi, bo ten festiwal śmierci to istny popis choreografa, który raz po raz zaskakuje kreatywnością. Zwłaszcza że cały czas pamięta o ważnej zasadzie: sceny walk muszą cały czas coś mówić o postaciach. Gdy więc Ah Sahm i Li Yong walczą ramię w ramię, wiemy, jakie to ważne. Gdy Ah Sahm nabiera pewności siebie po porażce i staje się coraz bardziej zabójczy, czujemy, że to będzie procentować. Pomijając masę scen z czynnikiem "wow", festiwalem brutalności i przemocy, do tego dochodzą smaczki, gdy Ah Sahn dostaje w swoje ręce nunczako i momentami w choreografii naśladuje mowę ciała Bruce'a Lee. Ważne w tym jest to, że każdy tutaj ma swoje 5 minut: Li Yong, Ah Sahm, Hong i oczywiście Młody Jun, który siekając irlandzkich roboli nożami, jest niczym tornado przedzierające się przez zastępy wrogów. W kluczowym momencie mamy ważną scenę pojawienia się jego ojca. To właśnie doskonały przykład, jak realizować walki, by były efektowne, zachwycające i ważne. Trudno będzie to przebić w finale. W tym wszystkim dalej są problemy dość nikłe na czele z postacią Lee, na którego pomysłu nadal nie ma. Miejmy nadzieję, że ta scena, w której zabija przywódcę zamieszek doprowadzi do jakiegoś rozwoju lub zmiany, bo bohater jest najzwyczajniej marnowany. Problem jest też z młodszą Mercerową, która najwyraźniej służyła tylko chwilowo za rozkojarzenie irlandzkiego bossa, a głębszego pomysłu w tym nie ma. Zwłaszcza, że postać jest trochę irytująca. To wszystko jednak blednie przy tym, jakie w tym są emocje, jak świetnie budowane jest napięcie i jak te wydarzenia są ważne dla całej historii. Wojownik zachwyca, zwłaszcza przedostatnim odcinkiem sezonu. Jeśli to ma być przedsmak finału, czekają nas jeszcze większe emocje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj