W 4. odcinku Wojownik trochę zwolnił tempo, gmatwając wątki i szykując podbudowę pod większe konflikty. To jest potrzebne, ale czuć, że tym razem nie wszystko jest w stanie usatysfakcjonować i wywołać oczekiwane wrażenia. Wkradły się zgrzyty wynikające z niepotrzebnych uproszczeń poszczególnych wątków, a to nie pozwoliło wybrzmieć postaciom. Weźmy za przykład Leary'ego, który w tym sezonie staje się trochę takim bezwolnym trybikiem w walce o wpływy ważniejszych postaci. Wiele traci na tym, że wycięto bez głębszego uzasadnienia kobietę, która obudziła w nim człowieczeństwo w poprzednim sezonie. Uczynienie z niego polityka nie sprawdza się najlepiej, bo mężczyzna błądzi jak dziecko we mgle. Nawet powrót Ah Toy po gorących wydarzeniach z końca 3. odcinka jest co najmniej rozczarowujący. Zabrakło mocniejszego emocjonalnego uderzenia i decyzji fabularnych, które pozwoliłyby jakoś nacechować ten konflikt. Dobry moment to scena z nałożeniem makijażu, która przypominała metaforyczne nakładanie zbroi przed walką przeciwko złu temu świata. To wszystko pokazuje, że ten odcinek nie do końca wykorzystuje swój potencjał. Największy problem mam z banalnością wątku policji. Nowy szef to oczywiście psychopata, a ich nalot na Hop Wei, jedną z najpotężniejszych Tong w San Francisco, jest jakiś dziwacznie uproszczony. Pominę już bezpardonowość tego wejścia, bo problem jest też z brakiem jakiejś reakcji Hop Wei. Żadnych straży, ochrony czy próby walki? Wydaje się to głupie, zwłaszcza że widzieliśmy, jak Ah Sahn spuszcza łomot grupie gliniarzy. A te tortury na Młodym Junie, mające wywołać większy konflikt w przyszłości, są, delikatnie mówiąc, naciągane i niepotrzebne. W tym wątku nic nie zadziałało. Za dużo dostaliśmy rzeczy na zasadzie: "bo tak, może coś z tego będzie".
fot. materiały prasowe
Początkowo relacja Ah Sahna z Yan Mi wyglądała nieźle, bo bohaterowie dobrze ze sobą współgrają. Czuć było między nimi chemię. Jednak ten odcinek to kolejny zgrzyt, bo ich potencjalne uczucie rozkwitło w najbardziej banalny z możliwych sposobów – przewidywalnie, nieciekawie, wręcz nudno. Potencjał budowany w poprzednim odcinku był o wiele ciekawszy niż to, co ostatecznie dostaliśmy. Nadal może to pójść w dobrą stronę, ale na razie pozostawia wiele do życzenia. Problemem jest wątek Mailing, bo twórcy również z nim poszli na łatwiznę. Szkoda, bo z reguły serial nie raczył nas takimi banałami czy scenariuszowym lenistwem. Potencjał ma tu jedynie zemsta, jaką Mailing przeprowadzi na zdradliwej kobiecie. Szkoda, że reszta tego wątku to gatunkowe klisze i prostota niegodna Wojownika. Wojownik to nadal dobry serial, który trzeba śledzić, bo mało jest na ekranach tak jakościowych produkcji. Ten odcinek jednak ma zbyt dużo zgrzytów, by uznać go za satysfakcjonujący. Nawet scen walk dostajemy wyjątkowo niewiele.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj