Gdy konkurencja cały czas stoi w miejscu, Sony do świata PS3 wciąż stara się wprowadzać nowe rozwiązania, którymi tym razem próbuje zainteresować głównie młodszych graczy. Pomysł jest na tyle innowacyjny, że „Wonderbook” zapowiada się na wyjątkowo ciekawy projekt, a pierwsza gra zatytułowana „Księga Czarów” wydaje się być tylko przedsmakiem do tego, co czeka nas w przyszłości. Nawet jeśli nowy projekt Sony celowany jest w rodziców, którzy szukają pomysłu na prezent dla swoich pociech, nic nie stoi na przeszkodzie, by „Wonderbook” niebawem stał się produktem dostosowanym również dla dojrzalszych graczy. Mało tego – już przy „Księdze czarów” machanie różdżką i wykrzykiwanie zaklęć do ekranu sprawia ogromną frajdę nie tylko dzieciom, ale też dorosłym, co bez wątpienia – już na samym starcie - jest sporych rozmiarów atutem.

[image-browser playlist="595641" suggest=""]

©2012 SCEE

Sięgając pamięcią wstecz, przypominam sobie, że Sony od zawsze starała się doceniać nie tylko hardkorowych graczy, ale też inne grupy konsumentów. W 2012 roku to właśnie gracze „casualowi” otrzymali kilka interesujących gier. Na myśl przychodzi mi choćby „Sorcery”, następnie recenzowane niedawno na łamach Hatak.pl „Sports Champions 2”, a teraz jeszcze Sony atakuje największą premierą, która zapewne będzie rozwijana jeszcze przez jakiś czas. „Wonderbook: Księga Czarów” to – nie ma co ukrywać – gra dla najmłodszych. Nie stawia wielkich wyzwań przed osobami trzymającymi w ręku Move. Ma dostarczać frajdy, radości i uśmiechu na twarzach, zarówno u najmłodszych, jak i u rodziców, których pociechy wołają z drugiego pokoju: „patrz tato, czaruję!”.

„Wonderbook: Księga czarów” to nie tylko sama gra, ale również całkiem ładnie zaprojektowana książka. Ma co prawda tylko dwanaście stron, a w środku wyłącznie kwadraty i prostokąty przypominające labirynt, ale wszystko to jest jednak potrzebne, by w połączeniu z kamerką PS Eye (która musi być skierowana na książkę) i kontrolerem Move można było oddać się niezobowiązującej i prostej rozgrywce. „Księga czarów” czerpie nieco z uniwersum Harry’ego Pottera. Wszystko za sprawą Mirandy Goshawk, autorki tytułowej księgi pełnej zaklęć, z której uczą się uczniowie Hogwartu. Z kolei za fabułę gry odpowiada J.K. Rowling, aczkolwiek trudno stwierdzić, jak duży jest jej wkład w tę prostą historię.

[image-browser playlist="595642" suggest=""]

©2012 SCEE

Bo niestety – „Księga czarów” nie zawiera żadnej fabuły. Cała rozgrywka polega na poznawaniu i nauce kolejnych zaklęć. Całość podzielona została na pięć rozdziałów, w których systematycznie gracz uczy się kolejnych sztuczek. Rozpoczyna od teleportacji i z każdym kolejnym krokiem poznaje kolejne, tylko teoretycznie – bardziej skomplikowane zaklęcia. Nauka nie jest wymagająca. Polega na odpowiednim ruchu kontrolerem, który przeistoczony został w różdżkę, a następnie na wykrzyknięciu do ekranu odpowiedniego słowa. Niestety - gra nie rozpoznaje słów, dlatego wystarczy krzyknąć „yyyy” w momencie ruszania Movem/różdżką, a zaklęcie zostanie rzucone. Na koniec każdego rozdziału pojawia się specjalny test, w którym musimy wykazać się umiejętnością używania poznanych wcześniej zaklęć. Nie jest on jednak zbytnio wymagający i robi tak naprawdę za podsumowanie, dzięki któremu możemy zamknąć książkę, odwrócić ją na pierwszą stronę i rozpocząć kolejną część „Księgi czarów”. Całość trwa około 5 godzin, ale można uwinąć się nawet szybciej, jeśli nie chcemy dowiadywać się szczegółów dotyczących kolejnych zaklęć. W ten sposób gra umożliwia pominięcie nudnych fragmentów.

„Księga czarów” zgodnie z tytułem ma w sobie coś magicznego. Nie chodzi tutaj tylko o oprawę i świat, którego gracz szybko staje się ważną częścią (w dosłownym tego słowa znaczeniu, na ekranie). Sony popisało się perfekcyjną lokalizacją, zatrudniając do roli naszego nauczyciela, mentora i przewodnika Piotra Fronczewskiego. Jest to nazwisko, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, a pan Piotr ze swojego zadania wywiązał się po mistrzowsku. Lokalizacja „Księgi czarów” potraktowana została bardzo poważnie i w przemyślany sposób. To duży plus, szczególnie, że produkcja przeznaczona jest dla dzieci w wieku od 7 do 12 lat.

Gdybym sam miał oceniać „Księgę czarów”, byłoby to zadanie bardzo trudne i mógłbym nie podejść do niego obiektywnie. Dlatego pomocy zasięgnąłem u swojego młodszego, 9-letniego kuzyna, do którego przytargałem konsolę wraz z Wonderbookiem i całym oprzyrządowaniem (Sony, nie za dużo tego wszystkiego?). Ku mojemu małemu zdziwieniu, chłopak nie potrafił oderwać się od ekranu przez kilka godzin, cierpliwie i systematycznie wykonując polecenia narzucone przez intrygujący głos Piotra Fronczewskiego. Szybko do zabawy włączyła się jego starsza siostra, a wtedy wszystko stało się jasne – Wonderbook to kolejny udany projekt Sony, który zasługuje na bardzo wysoką ocenę. Niestety tego samego nie mogę napisać o „Księdze czarów”, która jest tak naprawdę zbiorem minigierek na jeden raz. Nie wydaje mi się, by po ukończeniu rozgrywki, nawet 10-letnie dziecko chciało do niej powrócić.

Na szczęście Sony zapowiedziało już kolejne gry na Wonderbooka, które zapowiadają się znacznie lepiej i przede wszystkim – poważniej. Mowa choćby o tytule tworzonym razem z BBC, w którym wejdziemy do świata dinozaurów, a także o produkcji, której współproducentem będzie Disney. Z kolei w ciągu najbliższych miesięcy światło dzienne powinien ujrzeć "Diggs Nightcrawler".

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Sony Computer Entertainment Polska.

Ocena: 7,5/10

PLUSY:
+ idealny prezent dla najmłodszych
+ ten świat żyje!
+ świetna polonizacja
+ potencjał na kolejne tytuły, również dla starszego gracza

MINUSY:
- prosta rozgrywka na jeden raz
- zupełny brak fabuły

[image-browser playlist="595643" suggest=""]

©2012 SCEP

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj