Mutanci z X-Statix to jedna z najbardziej dziwacznych drużyn superbohaterskich. Co prawda nie są aż tak pokręceni jak Doom Patrol z DC ani tak zepsuci i cyniczni jak (prawie wszyscy) członkowie Siódemki z Chłopaków. Rzecz w tym, że na tle innych zespołów z Uniwersum Marvela wypadają jak ich odbicie w krzywym zwierciadle. Są niedojrzali i psychicznie zagubieni, ale też żądni sławy i związanych z nią profitów. Owszem, biorą udział w różnorodnych akcjach, zwalczają różnych złoczyńców, ale robią to niejako z przymusu, a nawet z dziwnym poczuciem fatalizmu, bo co jakiś czas ich szeregi mocno się przerzedzają. W poprzednim tomie odeszła Dalej Mała, a jej brak ma widoczny wpływ na funkcjonowanie drużyny – szczególnie na Guya Smitha (Sierota), który po tragicznym wydarzeniu nie może dojść do siebie. Jednak superbohatersko-celebrycka machina jest bezlitosna. Trzeba działać, trzeba przyjąć kogoś nowego do drużyny, trzeba zarabiać! Oto przygnębiający świat X-Statix powstały za sprawą wyobraźni Petera Milligana i Michaela Allreda.
Drugi tom to bardzo obszerna opowieść (18 zeszytów), w której superbohaterowie już pełnoprawnie występują pod tytułową nazwą drużyny. Wcześniej byli członkami X-Force i dopiero w odpowiedzi na ostatnie życzenie Dalej Małej zaczynają funkcjonować jako X-Statix. Jeśli przekartkujemy album przed lekturą, możemy zobaczyć, że zmarła bohaterka pojawia się dosyć często na planszach, a sam tytuł albumu sugeruje nawet jej powrót. Peter Milligan jest jednak na tyle doświadczonym scenarzystą, że znajduje wiarygodne uzasadnienia na pojawienie się Edie w fabule i wcale nie musi ona dosłownie wstawać z martwych, by pełnić wciąż ważną funkcję w tej historii.
To jeden z najciekawszych wątków drugiego tomu X-Statix – ciężar nieobecności superbohaterki, który kładzie się cieniem na relacje w drużynie. Szczególnie dotyczy to nowej członkini, Wenus Dee Milo, która nawiązuje silną więź z Guyem. Wenus to kolejna z galerii nieszczęśliwych superbohaterów, dla których moce stają się swego rodzaju przekleństwem. Zastępując Edie, nie ma ona lekko do czasu, gdy nastąpi rodzaj duchowej konfrontacji obu bohaterek. W takich fragmentach scenariusz Petera Milligana wskakuje na najwyższe obroty i dostarcza czytelnikom o wiele więcej niż smutną satyrę na superherosów.
Smutna satyra to zresztą dobre określenie, bo wszystkie sprawy, którymi zajmują się w tym tomie członkowie X-Statix, mogą śmieszyć swoim absurdem, ale też zazwyczaj smucą, a nawet dołują swoim finałem. Tak jest w pierwszym ważnym wątku, czyli pojedynku z pewnym mutantem, który podporządkował sobie całe miasteczko. Do walki z nim najpierw staje konkurująca z X-Statix nowa drużyna, czyli O-Force, zdobywająca coraz większą popularność. Co ciekawe, scenarzysta nie waha się wyciągać ze swoich bohaterów wszystkiego, co najgorsze. Nie oszczędza nawet tych, których polubiliśmy – np. Guya, kiedyś znanego jako Wrażliwiec, a potem jako Sierota. Tym samym nie jest to historia o drużynie, która stawia czoło przeciwnościom losu, a opowieść o jej postępującym rozpadzie.
Ta cała destrukcyjna aura X-Statix wpływa również mocno na czytelnika. To nie jest komiks, który z chęcią przeczytamy w jeden wieczór. Niech nikogo nie zmyli prosta i sympatyczna kreska Michaela Allreda. Im dłużej czytamy tę opowieść, tym bardziej jego pop-artowe postacie wydają się coraz bardziej demoniczne i niezrównoważone. Grymasy, udręka, zachłanność – to wszystko, wcześniej ukrywane pod celebrycko-superbohaterkską maską, w krytycznych momentach wypełza na wierzch. Nawet jeśli ktoś jest przystojny, jak nomen omen El Guapo (Przystojniak), nowy członek drużyny, to i nim wkrótce również zawładną te destrukcyjne siły, przez co przyszłość w X-Statix zacznie malować się dla kolejnego bohatera w czarnych barwach.
Ostatnią dłuższą opowieścią w tym tomie jest tytułowy Powrót zza grobu, w którym poznajemy nową bohaterkę, Henriettę Hunter – niegdyś wielką gwiazdę popu, która skupiała na sobie tyle uwagi fanów, że została zabita na zlecenie zazdrosnego o to uwielbienie dyktatora. Henrietta wraca jednak do życia, czym wywołuje ekstazę mediów, a drużyna X-Statix zaczyna mieć ją na celowniku. To, co przyniesie ta opowieść, jest chyba najboleśniejszą odsłoną serii. Współczucie, które możemy odczuwać do tych wszystkich poharatanych psychicznie osobowości, mija, gdy widzimy, jak knują oni przeciw nowej gwieździe drużyny. W tle zaś mamy wątek zamachów terrorystycznych w całych Stanach Zjednoczonych i ich śmiertelne żniwa.
Tak, ci drudzy, teoretycznie dobrzy, to X-Statix, którzy zapędzeni w kozi róg, doprowadzeni do ostateczności przez różnorodne siły nacisku w końcu muszą pęknąć – tak jak Guy. Robi się wtedy naprawdę nieciekawie, bo to już jest wyższy poziom degrengolady. Świat superbohaterskich celebrytów staje się coraz bardziej odrażający, ale i tak działa jak narkotyk. Choć w pewien sposób czujemy się zbrukani tym, co twórcy fundują X-Statix w drugim tomie, to i tak chcemy więcej, jakby sprawiało nam perwersyjną przyjemność oglądanie kolejnych upadków tych, którzy nazywają się herosami. Im głębiej zanurzamy się w X-Statix, tym mocniejsza wydaje się ta historia. Może nie czyta się jej z fanowskim entuzjazmem, ale za to z pełnym zrozumieniem jako odbicie współczesnego i do bólu medialnego świata.