Siódmy odcinek Better Call Saul rozpoczął się od błyskawicznego ślubu Jimmy’ego i Kim. Był on konkretny, oszczędny i… komiczny. Humoru dostarczał mu Huell i jego rozbrajające miny oraz komentarze, a także sędzia. Szybko też okazało się, że zawarte małżeństwo ma charakter formalno-praktyczny w razie ewentualnego przesłuchania lub oskarżenia Wexler. To sprytne rozwiązanie jest godne najlepszych prawników i wyjaśniło ten niespodziewany pomysł Kim z poprzedniego epizodu. Choć w tym ślubie chodzi przede wszystkim o dokument, to nie jest on pozbawiony uczucia. Po pięciu sezonach ciepło robiło się na sercu, jak widzieliśmy ich razem składających sobie przysięgi mimo powściągliwości w emocjach. Ponadto otrzymaliśmy też potwierdzenie, że McGill już dwa razy się rozwodził, co przyznam, że zawsze budziło moje wątpliwości, czy to pod względem liczby, czy też okoliczności rozpadu tych związków. W końcu Saul był w stanie opowiedzieć każdą bajkę, aby osiągnąć swój cel czy też coś zabawnie skomentować. W jego przypadku zawsze trudno było odróżnić prawdę od fałszu, co również dodawało humoru tej postaci, który teraz można raczej określić ironią. W każdym razie Kim została trzecią i do tego „sekretną” żoną Jimmy’ego. Pozostało już tylko rozwiązać zagadkę, jak ich małżeństwo się rozpadnie i to najprawdopodobniej z hukiem. Najnowszy odcinek należał do Boba Odenkirka, który zagrał brawurowo. Wybuch Jimmy’ego, który sprowokował Howard był pełen pasji i nieudawanych emocji. Aż przypomniało się wzburzenie Walta z Breaking Bad, gdy uświadomił Skyler, że on jest tym, który puka do drzwi. Zapewne taki był zamiar twórców, aby właśnie takie skojarzenie wywołać, mimo że Saul dopiero zaczyna „współpracę” z wojującymi kartelami. Trzeba dodać, że Patrick Fabian także dołożył swoją cegiełkę do tej sceny. Howard opanował nerwy, ale na pewno dotknęły go oskarżycielskie słowa Jimmy’ego, co można było wyczytać z tego kamiennego, oburzonego oblicza. Aż mogło się zrobić go żal, bo wciąż obwinia się o śmierć Chucka, a także nie miał złych intencji względem McGilla. Dzięki Odenkirkowi i Fabianowi końcówka odcinka na długo zapadnie w pamięć. W epizodzie nie zabrakło również sprawy dla Saula, która tym razem dotyczyła samego Lalo Salamanki. To było do przewidzenia, ale zaskakiwało, że w obronie oskarżonego pomógł mu Mike, przez którego trafił do więzienia. Choć przebieg rozprawy był charakterystyczny dla Goodmana, to brakowało w niej ognia. To było celowe, ponieważ twórcy chcieli podkreślić poprzez zamyślenie Jimmy’ego, że nie czuje się z tą sytuacją komfortowo. Bohater przekroczył kolejną moralną granicę i w efekcie zaczęły go zżerać wyrzuty sumienia względem rodziny zamordowanego. Poza tym powoli odkrywamy coraz więcej szczegółów, jak stał się „przyjacielem” kartelu, w którym niemałą rolę odegrała chciwość Jimmy’ego. A zinterpretowanie przez Lalo inicjałów JMM wydaje się wyjątkowo trafne w perspektywie przyszłości Saula.
fot. AMC
Sporo czasu twórcy poświęcili też w tym odcinku Gusowi, który wybrał się na spotkanie biznesowe z przedstawicielami firm podlegających Madrigal. Nie było ono porywające, ale stanowiło wielki ukłon w stronę Breaking Bad. Nie tylko powróciła Lydia (Laura Fraser), ale zadebiutowała w Better Call Saul postać Petera Schulera. Co prawda Norbert Weisser, który się w niego wciela, tym razem nie dostał tak spektakularnej sceny, jak wtedy, ale przybliżono nam jego kruchy stan psychiczny. A także jego powiązanie z Fringiem, który go uspokajał. Cieszy, że twórcy sięgają po niemal każdy szczegół czy postać z Breaking Bad, które wykorzystują do pogłębiania fabuły obu seriali. Ta drobiazgowość jest imponująca, bo nawet pojawiły się oryginalne nazwy restauracji współpracujących z Madrigal. Nazwa Luftwaffle śmieszy do dziś, bo twórców poniosła fantazja. Spotkanie z Schulerem było interesujące ze względu na odniesienia do Breaking Bad, ale większe wrażenie zrobiło podpalenie restauracji przez Gusa i Nacho. I to nie tylko ze strategicznego punktu widzenia w tej wojence między kartelami, ale również dlatego, że wybuch wyglądał bardzo widowiskowo. Można było wygenerować płomienie komputerowo, ale mając do dyspozycji Giancarlo Esposito warto było zaryzykować prawdziwą eksplozję. Powieka mu nie drgnęła, a wybuch prezentował się zarówno efektownie, jak i realistycznie. Natomiast w najnowszym odcinku oglądamy mniej Kim oraz Mike’a. Poza wspólnymi scenami z Jimmym, Wexler skonfrontowała się z Kevinem po kompromitacji w sprawie Ackera. Nie można było się spodziewać niczego innego po tej bohaterce – wraz z Richardem postawili na szczerość. Śmiałość Kim może się podobać, ale jej historia słusznie spowolniła swój rozwój, więc aż tak nie intryguje w tym momencie. Na „fajerwerki” jeszcze przyjdzie pora. Z kolei wątek Ehrmantrauta doczekał się pełnego wyjaśnienia. Proste wytłumaczenie swojej przemiany, które przedstawił Stacey zamyka genezę jego powiązania z Gusem i przestępczej „kariery”. Kolejna część fabularnej układanki dwóch seriali została rozwiązana. Nie wymaga już żadnych dodatkowych uzasadnień, ale znając twórców pewnie nie porzucą tak na dobre rozterek Mike’a. To zbyt rozbudowana i ciekawa postać, aby jeszcze jej trochę nie pogłębić. Better Call Saul znowu dostarczył widzom bardzo dobry i solidny odcinek. Tempo wydarzeń nieco zwolniło, ale wielość wątków sprawia, że nie ma w serialu miejsca na nudę. Nawiązania do Breaking Bad przyzwoicie działają na poziomie rozrywkowym i ciekawostkowym. Jednak fabularnie nie ma wątpliwości, kto i co napędza ten serial. A następny epizod zapowiada się ekscytująco, bo Saul będzie musiał się zająć sprawą gotówki za kaucję Lalo. Emocje będą rosnąć!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj