Oglądając najnowszy odcinek Better Call Saul można było odnieść wrażenie jakbyśmy się cofnęli do pierwszego sezonu. Nasz główny bohater znowu walczy z przeciwnościami losu, ma problemy finansowe, korzysta z usług ekipy filmowej, a także odwiedza pub wraz z Kim. Tylko z tą różnicą, że Jimmy nie jest prawnikiem i nie może korzystać ze swoich talentów, które sprawiały, że serial był nieco pogodniejszy. Teraz, mając w pamięci wiele nieprzyjemności, które go spotkały, jakoś trudno zobaczyć w nim tego radosnego Saula, a nawet Jimmy’ego z pierwszych sezonów. A to intryguje, jak jego historia potoczy się dalej. Przez cały odcinek oglądaliśmy Jimmy’ego zmagającego się z konsekwencjami zawieszenia licencji prawniczej. Jego prace społeczne mogły zaskoczyć, widząc go w dżinsach i brudnej bluzie. Z początku z ciekawością spoglądaliśmy na nową sytuację, w której się znalazł, licząc nawet na luźniejszą atmosferę, ale nic takiego nie nastąpiło. W trakcie trwania epizodu Jimmy wzbudzał coraz większe współczucie, ponieważ wszystko sprzymierzało się przeciwko niemu, a także z powodu nieudanych prób sprzedaży reklamy. Wręcz stracił swój blask i przebojowość, którą przekonywał do siebie ludzi i do swoich pomysłów. Ale dzięki tym wszystkim scenom w końcówce przez krótką chwilę naprawdę można było uwierzyć w szczerość łez Jimmy’ego, które polały się u ubezpieczycielki. Prawdopodobnie po części wcale nie były udawane, ale zamierzony efekt i tak osiągnął, kiedy zobaczyliśmy uśmiech satysfakcji po wyjściu z pokoju. O ile sam odcinek nie obfitował w przełomowe wydarzenia, to na pewno przyczynił się do rozwoju głównego bohatera, który z premedytacją ucieka się do coraz bardziej niegodziwych uczynków. A to jest ważne w kontekście przemiany w Saula. Zmianę Jimmy’ego podkreśla również zachowanie Kim, którą widzieliśmy, gdy z niepokojem na niego spoglądała. W pewnym momencie jego propozycja wspólnej akcji już nie brzmiała jak zabawa, ale jak groźba. To była świetna, niesamowicie pochłaniająca uwagę scena, która ukazała nam mroczniejsze oblicze Jimmy’ego. Ponadto Kim zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia z powodu Chucka i Rebecci. Drobiazgami w postaci irytacji w obecności klientki czy zmęczenia malującego się na jej twarzy, twórcy dają małe wskazówki, że przyszłość ich związku wcale nie musi wyglądać kolorowo, jak choćby zielona koszula Saula. Do tej pory sprawy uczuciowe między Jimmym, a Kim były raczej słabo zgłębiane w serialu, ale teraz sytuacja może się zmienić i dostarczyć kolejnych emocji. Skojarzenia z pierwszymi sezonami przyniosło również spotkanie Mike’a z Danielem Wormaldem, a także z Nacho. Panowie mają wspólną przeszłość, ale tym razem połączyła ich zupełnie inna sprawa. Zdumiewająca jest przenikliwość Mike’a, który szybko domyślił się, w jaki sposób Nacho chce się pozbyć Hectora. Za to go lubimy. Co prawda znowu jego sceny toczą się spokojnym rytmem, co pewnie może trochę nużyć, ale przynajmniej mały fabularny kroczek został poczyniony. W przypadku Mike’a niewiele się zazwyczaj dzieje, ale niewątpliwie odgrywa on ważną rolę w każdym istotnym wydarzeniu serialu, tylko trzeba na nie cierpliwie poczekać. Jak zwykle Better Call Saul zaserwował epizod na zadowalającym poziomie, który oglądało się z przyjemnością. Można mu zarzucić, że nic wielkiego się w nim nie wydarzyło, a pod pewnymi względami nawet zrobił krok w tył, przywołując klimat z pierwszych sezonów. Ale dzięki temu można też dostrzec zmiany, które dokonały się w postaciach w tym czasie. A może serial robi tylko rozbieg do znacznie ciekawszych wydarzeń, które jeszcze czekają na widzów w kolejnych tygodniach. Oby tak właśnie było.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj