Z dialogów Emily z Takedą poznajemy nowe elementy z tajemniczej przeszłości naszej bohaterki. Wychodzi na to, że Takeda przygotował ją psychicznie i fizycznie do przeprowadzania aktu zemsty. Tak naprawdę nie wiemy, kim on jest, dlaczego to robił, żadnych szczegółów poza tym, że odpowiadał za stworzenie bezwzględnej Emily.
[image-browser playlist="606457" suggest=""]fot: © ABC
Takeda doszedł do słusznego wniosku, mówiąc Emily, że emocje i uczucie do Daniela staną się przeszkodą na drodze do zemsty. Powinna trzymać się z daleka od uczuć, skupiając się na celu. Dziewczyna wyraźnie okłamuje samą siebie, mówiąc, że nic do niego nie czuje. Wszystko wskazuje na to, że Daniel nie jest tylko narzędziem. Takeda ma racje, że Emily zbytnio zbliżyła się do młodego Graysona. Tym samym oznajmia jej, że już nie może na niego liczyć i musi być zdana tylko na siebie.
Kluczowym tematem odcinka była lojalność. Emily straciła lojalność Takedy, który ją zostawił po tym, jak zauważył, że kieruje się emocjami. Decyzja o wykorzystaniu romansu Nolana z Taylerem do zdyskredytowania tego drugiego, spowodowała, że Nolan także przestał darzyć Emily sympatią i lojalnością. Wyraźnie poczuł się zdradzony, a my od początku wiedzieliśmy, że wszystkich wykorzystuje jako narzędzia w wielkiej grze. Ostatecznie wydaje się, że Daniel także jest środkiem do celu - wykorzystała go do zniszczenia Taylera, wiedząc, że jeśli Conrad będzie chciał go zwolnić, to ten zacznie go szantażować, a dalej już Graysonowie pozbędą się jej problemu. Można przypuszczać, że po słowach Takedy, Emily staje się coraz bardziej bezwzględna - przecież bez mrugnięcia okiem pozbyła się swojego największego sojusznika, jakim był Nolan.
Nie podoba mi się to, że Emily zgodziła się, aby Amanda została w mieście i dalej romansowała sobie z Jackiem Porterem. Mogę przypuszczać, że zrobiła to tylko po to, aby wszelkie podejrzenia o jej związek z Davidem Clarkiem ostatecznie przeszły na jej koleżankę. W relacjach Amandy z Jackiem widzieliśmy wiele wskazówek, które powinny mu powiedzieć, że to nie jest ta Amanda. Najwyraźniej Jack stracił głowę dla pięknej buzi i nie zwraca uwagi na niuanse.
Ponownie aktorsko wybijają się dwie główne bohaterki - Emily Van Camp i Madelein Stowe. Obie miały kilka wyjątkowych scen, w których musiały radzić sobie z pokaźną dawką emocji. Brakowało w tym odcinku bezpośrednich starć pomiędzy kobietami, które zawsze dostarczały dobrej rozrywki.
[image-browser playlist="606458" suggest=""]fot: © ABC
Końcówka wyraźnie sugeruje, że tajemniczy adwokat rozwodowy, grany przez aktora, którego pamiętam z gry "Max Payne", będzie miał kluczową rolę do odegrania w kolejnych odcinkach. Pomimo wszystko - brakowało tutaj czegoś mocniejszego, czegoś, co podkreśli fakt, że był to finał jesieni i wywoła w nas ogromne emocje. Odcinek był tylko tak dobry, jak poprzednie, ale zdecydowania powinien być bardziej wyjątkowy pod względem fabularnym.
Ocena: 8/10