Retrospekcje z Zaczarowanego Lasu w końcu przedstawiają widzom Glindę, dobrą czarownicę z południa. Pod względem charakteru i wizerunku oddanie postaci jest satysfakcjonujące, aczkolwiek przez przyzwyczajenie do nietypowych wersji baśniowych bohaterów w Once Upon a Time brakuje tego czegoś nietypowego. Glinda wprowadzona jest tylko po to, by dać Śnieżce oraz księciu ważną radę - i na tym kończy się jej rola. Zastanawia jeszcze fakt, czy twórcy mają w planach pokazanie pozostałych czarownic z Krainy Oz.
Tego zwrotu akcji nie dało się przewidzieć. Wszyscy z góry założyli, że to Zelena odpowiada za klątwę, więc wyjawienie prawdy jest zaskakujące. Sceny Śnieżki i księcia nad garncem z gotowaniem czarów potrafią przekonać pod względem emocjonalnym. Tutaj ich rozmowa, uczucie i wiarygodność jest tak wielka, jak dawno w tym serialu nie widzieliśmy. Nie wiem, czy to zasługa wyciągnięcia wniosków z błędów twórców, czy fakt bycia parą przez aktorów lepiej wpływa w tych scenach na emocjonalne oddanie tragizmu sytuacji. Ważną zaletą tych scen jest oczywiście Regina, która prezentuje się nad wyraz interesująco na tle rozpadu małżeństwa Śnieżki. Widać, że zła królowa także emocjonalnie reaguje na poświęcenie Śnieżki i bynajmniej nie czerpie z tego satysfakcji. Oczywiście sam zabieg z sercem jest baśniowy aż do bólu, ale w kontekście tych wydarzeń kompletnie nie razi.
[video-browser playlist="633664" suggest=""]
Wielkie starcie z Zeleną w porcie oferuje sporo satysfakcji. Najwięcej emocji budzi scena, w której Zelena grozi, że zabije Henry'ego. Wówczas pojawia się piękna myśl, że zaraz twórcy pozbędą się drugiego największego minusu Once Upon a Time obok Neala. Zepchnięcie Henry'ego w tej części sezonu na daleki plan jest jednym z najlepszych posunięć, jakie twórcy mogli zrobić. W pierwszej połowie trzeciej serii aktor pokazał, że nie ma w sobie ani charyzmy, ani umiejętności, by być w centrum wydarzeń, gdyż często jego sztuczna gra po prostu irytuje. Tutaj w paru emocjonalnych scenach z Reginą dokładnie to widać.
W tym wszystkim żal jest Haka, który w sposób zbyt łatwy jest znowu brany za tego złego. Przez wiele odcinków udowadniał wszystkim, że zmienia się, a każdy raczej wie, co czuje do Emmy, więc taka sytuacja nie powinna wywołać tak drastycznych reakcji. Udaje się także wprowadzić kolejny solidny zwrot akcji z wyjawieniem tożsamości osoby, która wysłała Haka do Emmy. Ostatnio coś udają się twórcom te niespodzianki.
Once Upon a Time odkrywa prawie wszystkie karty i robi to bardzo satysfakcjonująco. Magia serialu jest nadal mocna, dzięki czemu w końcu dostarcza należytej rozrywki.