Wraca po kilku godzinach zajęć, rzuca wszystkie książki gdzieś na półkę. W międzyczasie nastawia w czajniku wodę na herbatę, jednocześnie szykując sobie jakiś niezbyt zdrowy obiad w zawrotnym tempie. Jeszcze tylko znaleźć jakiś talerz i sztućce. Ok, wszystko gotowe, może odpalić komputer. Przeglądarka, a może własne zbiory? To zależy. Jeśli ściągnął całość, poleci z własnych folderów. W przeciwnym wypadku musi szukać playerów i dotrwać do końca sezonu. Czas na wyłączenie się ze  świata żywych, ciąg okazuje się zbyt silny, by nie ulec pokusie. Mniej więcej tak to wygląda u mnie. Też tak macie? Seriale na bieżąco to jedna strona medalu, lecz istnieje również druga. W moim przypadku są to seriale toczące się od jakiegoś czasu, których jeszcze nigdy nie ruszyłem. Potrzebuję ich. Przerwy pomiędzy nowymi odcinkami i sezonami są zbyt długie by zastopować. To działa w moim przypadku jak solidny narkotyk, w tym pozytywnym tego słowa znaczenia. Gdybym zresztą odpuścił oglądanie seriami coraz to kolejnych produkcji, prawdopodobnie dziś w ogóle nie miałbym okazji śledzić na bieżąco tego wszystkiego. I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu, w ogóle nie interesowałem się oglądaniem seriali w Internecie. Owszem, wiedziałem, że gdzieś tam są, lecz nigdy nie miałem zacięcia. Nie łapałem bakcyla, gdyż…po prostu mi się nie chciało. Moje łącze pozostawiało wiele do życzenia, czasem oglądanie czegokolwiek na yt wymagało chwili cierpliwości. Ja jej do ściągania seriali nie miałem. Zwyczajnie, zanim kolejny odcinek zostałby ściągnięty…ja szybko straciłbym ochotę na kontynuację. No chyba, że naprawdę by mnie wciągnął. Coś takiego miałem jeszcze w kilka lat temu, gdy śledziłem losy bohaterów One Tree Hill. Pamiętam czasy powolnego ściągania odcinków przez BitTorrenta. Wszystko zmieniło się jednak zimą ubiegłego roku. Wraz z koleżanką szukaliśmy pomysłu na film. Z racji braku jakiegokolwiek pomysłu zgodziłem się zobaczyć Pilota Dextera. Tym bardziej, że przez kilka tygodni co chwilę zachwalała ten serial, jaki on super i tak dalej…Szczerze? Tytuł bardziej kojarzył mi się z popularną kreskówką. No ale dobra. Obejrzałem, a potem po powrocie do domu kolejny, i kolejny… I jeszcze raz kolejny. Mówiłem już kolejnym? Nim się zorientowałem a dwa tygodnie pełne długi zimowych wieczorów zleciały pod znakiem 2-3 sezonów. Wszystko trwało bardzo dynamicznie, zaś ja beształem się w myślach, wszak powinienem się uczyć do matury. No ale cóż, nie mogłem przestać… I nagle koniec. Doścignąłem, nie ma co oglądać. Poszukiwania rozpoczęte. Koleżanka z ławki poleciła "Jak poznałem Waszą Matkę". No to oglądamy! Kolega wspominał o Californication. Jedziemy! W międzyczasie dopadłem "Mentalistę", którego połknąłem w półtora miesiąca. Sezon jesienny pozwolił mi śledzić odcinki na bieżąco. Czasu było mniej, lecz nie przeszkodziło mi to w odszukaniu kolejnych serii. Pojawiło się Community (poki co 1 sezon), Breaking Bad (też 1 sezon), Suits (również 1), The Americans… Każdy z nich na swój sposób mi się podobał, jednak mały niedosyt pozostawał. Aż wreszcie ostatniego lata zacząłem…grać w Dead Island. Konwencja bardzo szybko przypadła mi do gustu. W końcu poczułem się gotów na starcie z The Walking Dead, klimat zombie etc. Co ciekawe między innymi dlatego jeszcze nie ruszyłem "Gry o Tron", muszę się jakoś przygotować do niej…klimatycznie. Żywe Trupy zajęły mi tydzień. To było coś, czego nie czułem od roku. Tej autentycznej ekscytacji po zakończeniu każdego odcinka. Tej obawy o losy bohaterów. Wreszcie, tej niesamowitej przyjemności jaką sprawiają mi rozmowy o ulubionych serialach z moimi przyjaciółmi. Obecny sezon początkowo upłynął ściganiem "Homeland" i "House of Cards". Dopiero teraz wymieniając te wszystkie tytuły zdałem sobie sprawę, ile za mną, a jak dużo przede mną. Chcę więcej, jestem uzależniony i dobrze mi z tym. Seriale górują u mnie nad filmami, ponieważ lubię identyfikować się z bohaterami, poznawać ich lepiej. Dwie godziny filmu często stanowią dla mnie zbyt krótki czas, by dobrze wejść w klimat. Z tasiemcami tego problemu nie mam. Chyba nie ma w tym nic dziwnego, jedni lubią góry, a inni morze. Ktoś gustuje we włoskiej kuchni, a jego kumpel może preferować polskie przysmaki. Wybaczcie, pewnie nie jest to ciekawy post. Pewnie część z was zastanawia się, po co go napisałem. Szczerze? Musiałem. Tak, po prostu musiałem, chciałem, na swój sposób leżało mi to. Czemu to robię? Czemu spędzam tyle czasu przed ekranem? Wirowała mi taka myśl, by o tym wspomnieć. Teraz mi lżej, bo na taki mały opis mojej "działalności" w końcu gdzieś trafił. Z drugiej strony w końcu mogę pisać na bieżąco, co śledzę i przedstawić jakieś tam zdanie. I wymienić opinie. To uczucie gdy konczysz jeden serial, odczuwasz chwilowa pustke i nie wiesz, ktory teraz zaczac. Nienawidze go. A wy ? Czekają na mnie między innymi reszta Breaking Bad i kilka innych pozycji, lecz prędzej czy później znowu wrócę do powyższej sytuacji. Koło się zamyka. Tak to już działa. Dlatego gorące pytanie do was. Polecicie mi coś?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj