Amerykańscy widzowie, którzy nie czytali książki, na forach internetowych kipią ze złości i odgrażają się, że przestaną oglądać Grę o tron. Portal Entertainment Weekly donosi, że powodem skrajnego zachowania widzów jest zabicie "głównego bohatera" i zarazem najbardziej znanego aktora serialu. Wielu widzów twierdzi, że Sean Bean był jedynym powodem, dla którego oglądali tę produkcję.
- Większość z was myśli, że był to genialny zwrot akcji, ale nie rozumiecie różnicy pomiędzy wielbicielami książki, a widzami serialu - czytamy w jednym z komentarzy - Widzowie muszą mieć postacie, którym będą kibicować. Nie zależało mi na większości bohaterów. Chociaż serial nadal będzie przemawiać do wielbicieli książki, to właśnie stacja pozbyła się postaci, która przemawiała do masowej grupy odbiorców.
Włodarze stacji HBO bronią materiału źródłego, mówiąc prosto:
- Sean przyciągnął dużo fanów do serialu, ale Gra o tron to nie jest produkcja, w której śledzimy losy ulubionego aktora. Gwiazdą serialu jest fabuła - zdradza dyrektor programowy stacji HBO.
Winny sytuacji jest sam marketing stacji HBO - wszystkie materiały reklamowe, plakaty były skupione na postaci Neda Starka, a teraz amerykańscy widzowie, którzy nie widzieli książki na oczy, czują się oszukani. Wielu widzów grozi, że przestanie oglądać Grę o tron. Przekonamy się za tydzień po finale, czy były to tylko puste słowa. Eksperci sądzą, że to chwilowe emocje, ale widzowie i tak wrócą, nawet w większej liczbie.
A Wy będziecie dalej oglądać?