Maj w każdym z nas wywołuje inne odczucia. Jedni kojarzą go z maturami, inni z nadchodzącym latem albo zakochaniem. Jednak fani serialów w maju przeszukują portale filmowe i telewizyjne, by znaleźć informacje dotyczące ramówek stacji na nadchodzący sezon.

Sam również zostałem wciągnięty w ten proces w nadziei, że znajdę coś interesującego do oglądania podczas jeszcze nam dalekiej jesieni i zimy. Będąc nieco doświadczonym widzem produkcji zza oceanu oraz tych z kraju, którego stolica nazywana jest siedemnastym województwem Polski, spodziewałem się, że jakiś serial również i w tym roku zostanie nakręcony według pomysłu brytyjskiego. Długo oczekiwana zamerykanizowana wersja genialnego Life on Mars wreszcie pojawiła się w programie stacji ABC. Można także obejrzeć trailer przeróbki. Sam zwiastun jednak nie zachęca mnie do śledzenia przygód amerykańskiego Sama Tylera. Natomiast moja uwaga i zdziwienie skupiły się na fakcie, że jak do tej pory znalazłem w sumie osiem brytyjskich tytułów w nadchodzącym sezonie 2008/2009, które zostaną przepuszczone przez amerykańskie sitko. Co więcej, są to bardzo dobre i cenione seriale, które nie potrzebują ulepszenia. Jednakże Amerykanie wiedzą lepiej. Wiedzą, że potrafią lepiej nagrać film czy też serial. Tylko pytanie po co? Po co pompować dolary w amerykanizowanie projektów, które nie wymagają nanoszenia poprawek i nie są drastycznie obce kulturowo? Zdaje się, że na to pytanie świetnie odpowie selekcjoner naszej reprezentacji narodowej (dokładnie w 24 sekundzie tej reklamy). Biedni Amerykanie pękają z zazdrości, kiedy z emisji serialów brytyjskich i sprzedaży praw do niej płyną pieniądze jedynie do brytyjskich twórców. Producenci w Stanach ledwo wiążą koniec z końcem, a też chcieliby zarobić. I pewnie dlatego sięgają po sprawdzone pomysły z Zjednoczonego Królestwa. A może boją się ryzyka? Może nie chcą ponieść klęski nagrywając i emitując seriale, co do których nie ma pewności, że przyciągną miliony amerykańskich widzów przed telwizory? Dla wielu takie działanie nie jest niczym nadzwyczajnym i chętnie skuszą się na kolejną papkę chłamu serwowaną przez stacje telewizyjne w USA. Nie twierdzę, że kraj odkryty przez Kolumba nie ma nic wartościowego do zaoferowania. Mam tu na myśli jedynie te produkcje, które zostały przeriobione na amerykańskie na podstawie brytyjskiego oryginału. Z dwóch wcześniejszych moich notek na blogu wynika, że tych tytułów jest całkiem sporo. Lista ta powiększa się o kolejne pozycje. W nadchodzącym sezonie, oprócz już wspomnianego Życia na Marsie, na ekranach Amerykanów zawitają:

- NY-LON (CBS) - historia miłosna Amerykanki i Brytyjczyka, którzy podróżując między Londynem a Nowym Jorkiem przeżywają chwile uczuciowego uniesienia i starają się utrzymać swój stan zakochania.

- Worst Week (CBS) - na podstawie Najgorszy tydzień mojego życia (The Worst Week of My Life).

- Eleventh Hour (CBS) - według serialu BBC, w którym pewien uczony stara się ratować ludzkość przed dewastacyjnymi skutkami osiągnięć nauki.

- Don't Bring Frank (CBS) - amerykańska wersja komedii BBC pod tytułem Some Mothers Do 'Ave 'Em. Głownym bohaterem jest niezdarny Frank, który sprawia kłopoty wszędzi, gdzie się pojawia.

- Roman's Empire (ABC) - na podstawie komedii BBC pod tym samym tytułem. Tytułowy bohater zostaje zostawiony przez swoją dziewczynę, jednak nie potrafi zerwać więzi z jej apodyktyzmem oraz jej rodziną.

- Outnumbered (FOX) - kolejna adaptacja komedii BBC o tym samym tytule. Bohaterowie to dwójka rodziców zmagająca się z trudem wychowyania nadzwyczaj aktywnych dzieci.

- Spaced (FOX) - również według serialu BBC, o którym więcej znajdziecie TUTAJ. Twóca serialu, a także odtwórca jednej z głownych ról, Simon Pegg, wypowiedział się na temat przerabiania jego pomysłu. Wynika z tego, że cała transakcja między stacjami odbyła się bez zgody i wiedzy autorów produkcji

Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać widząc kolejne tytuły zagarniane przez amerykańską chciwość. Wymieniam tu jedynie seriale, chociaż to samo zjawisko można zauważyć w produkcjach dla wielkiego ekranu. Świetnym przykładem jest zdobywca Oscara - Infiltracja, czyli remake azjatyckiego hitu Internal Affairs. I jakby tego było mało, Amerykanie oprócz "podkradania" (oczywiście legalnego, na licencji) pomysłów z zagranicy, zabierają się za remake'i rodzimych filmów. Niedawno ogłoszono, że szykuje się unowocześniona wersja Nieśmiertelnego i Robocopa. Ciekawe kiedy doczekamy się nowego Matrixa, Gladiatora, czy Ojca Chrzestnego. Możemy krytykować, możemy narzekać, lecz pewnie nic to nie zmieni. Jedyne co możemy zrobić, to omijać wszelkie nieudolne przeróbki...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj