Tytułowy "Jack" z filmu Edwarda Bergera to dziesięciolatek, którego matka niechętne przyjmuje do wiadomości, że ma na swojej głowie wychowanie dwóch synów. Żyje jak nastolatka, imprezując i sypiając z przygodnymi partnerami. Jack nie daje jednak za wygraną i upomina się o siebie i młodszego brata, Manuela. W jednej ze scen nakrywa matkę z kochankiem – wchodzi do jej pokoju i oznajmia, że jest głodny. Matka porzuca na chwilę partnera i od razu zajmuje się synkiem, rzucając przy okazji: "Nie jesteś zazdrosny?" Nie minie wiele czasu, zanim Jack trafi do domu dziecka, ucieknie z niego i wyruszy wraz z sennym Manuelem na poszukiwanie matki.

W przywołanym epizodzie Berger i jego aktorzy dają świetny portret dalekich od normy relacji rodzinnych, które napędzają kolejne sceny poszukiwań nieodpowiedzialnej matki. Cechą konkursu berlińskiego jest regularna nadreprezentacja niemieckich filmów, ale osadzony w Berlinie "Jack" nie potrzebował taryfy ulgowej. Jest to precyzyjnie opowiedziane kino prezentujące codzienność, która może przemienić się w koszmarną przygodę.

Wątpliwości budzi jednak skala stylistycznych zapożyczeń. Kamera podążająca za głową postaci czy nagłe cięcia przenoszące w sam środek kolejnej sceny pochodzą z inwentarza filmów braci Dardenne. "Jack" wydaje się skrzyżowaniem ich "Chłopca na rowerze" z nagrodzoną Złotą Palmą "Rosettą". Młody bohater jest postacią niestrudzenie działającą i to z jego perspektywy, wzmocnionej wiarygodną kreacją Ivo Pietzckera, oglądamy nowoczesny Berlin złożony z centrów handlowych, klubów nocnych i stacji kolejowych. Ogrom odpowiedzialności, jaki spada na Jacka, możliwy był do udźwignięcia tylko w świecie filmu. Tylko na ekranie z dziesięcioletniego chłopca mógł on przemienić się w podejmującego suwerenne decyzje mężczyznę.

[video-browser playlist="616959" suggest=""]

Pozbawiony możliwości działania jest natomiast angielski żołnierz, trafiający w sam środek konfliktu brytyjsko-irlandzkiego w dobrze przyjętym thrillerze wojennym "’71". Mamy rok 1971, zamieszki w północnoirlandzkim Belfaście nie tracą na intensywności. Miasto, podzielone na wiernych koronie protestanckich lojalistów i katolickich separatystów, wstrząsane jest falami politycznych zamachów. Oddział niedoświadczonych żołnierzy zostaje wysłany do wrogiej części Belfastu, aby wybadać sytuację. Szybko wymyka się ona spod kontroli, jeden z żołnierzy zostaje zastrzelony w atmosferze linczu, reszta oddziału odjeżdża, zostawiając na ulicy zmuszonego do ucieczki głównego bohatera. Spędzi on w Belfaście noc, w trakcie której stanie się zranioną zwierzyną i cennym łupem dla obu stron.

Główny bohater to zresztą zbyt silne określenie. Stanowi on raczej medium, poprzez które podglądamy działania Brytyjczyków, IRA i zamaskowanych agentów. Konsekwentnie utrzymana, przybrudzona estetyka przypomina wczesne filmy Kena Loacha i wydaje się podrabiać zdjęcia, które mogły powstać ponad czterdzieści lat temu. Zagęszczając wydarzenia do jednej nocy, reżyser Yann Demange konstruuje paranoiczny obraz walki, w której obie strony mają brudne ręce, a racje od początku są źle wyważone. Jestem ciekaw, jak film odebrany zostanie w Wielkiej Brytanii. To brawurowe polowanie na człowieka zrealizowane jest z brytyjskiej perspektywy, a Irlandczykom – z pewnymi wyjątkami – przypisuje role terrorystów. Ponury Belfast szybko staje się metaforycznym miastem rozrywanym przemocą, a zabójstwo w słusznej sprawie przemienia się w chorobliwą żądzę krwi. "’71" to film o konflikcie wciąż nierozwiązanym, surowe kino akcji, które nie przynosi żadnego pocieszenia.


[image-browser playlist="584213" suggest=""]
Relacja przygotowana we współpracy z festiwalem Dwa Brzegi.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj