Po pierwszych trailerach i zapowiedziach serialu Blood Drive, wielu widzów złapało się za głowę. „WTF!!” wydobyło się z gardeł tysięcy zbulwersowanych i zniesmaczonych fanów telewizyjnej rozrywki. Spokojnie. Taka stylistyka nie jest żadną nowością. Inspiruje się estetyką, która była modna w amerykańskiej sztuce, w sześćdziesiątych i siedemdziesiątych latach.
Grindhouse – tak nazywały się kina samochodowe, w których wyświetlano niezależne, artystyczne produkcje z gatunku Exploitation. Były to przeważnie niskobudżetowe, amatorskie filmy kręcone przez pasjonatów lub początkujących artystów na tematy uznawane za prymitywne, wulgarne i niemoralne czyli seks, zboczenia, przemoc, krew, okrucieństwo, wynaturzenia. Jednak także w tym gatunku pojawiały się pozycje uznane przez krytykę, czy takie które uzyskały status filmów kultowych.
W 2007 roku
Quentin Tarantino i
Robert Rodriguez odświeżyli gatunek. Panowie stworzyli filmy
Death Proof i Grindhouse:
Planet Terror, które zyskały dość dużą popularność, mimo że były brutalne, seksistowskie i momentami niewyobrażalnie głupie. Estetyka ta spodobała się wielu fanom kina klasy B. Panowie zrealizowali nawet serię fałszywych trailerów. Na podstawie jednego z nich powstał później kolejny „megahit”
Machete.
Blood Drive to kolejny krok w rozwoju takiej estetyki. Czy serial okaże się jej kreatywnym przedstawicielem czy nic nie znaczącym komercyjnym produktem, trudno na tę chwilę powiedzieć. Patrząc jednak na teasery i trailery, można odnieść wrażenie, że twórcy podeszli z wielkim szacunkiem do konwencji. Jak wyjdzie w rzeczywistości, przekonamy się już 15 czerwca na Showmax.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h