Quibi miał zmienić sposób, w jaki podchodzimy do konsumpcji treści filmowych. Niestety, serwis zadebiutował w najgorszym możliwym momencie, w trakcie pandemii koronawirusa. Gdyby był klasyczną platformą streamingową, prawdopodobnie przyciągnąłby do siebie spore grono odbiorców, ale powstał po to, aby umilić nam czas w trakcie drogi do pracy oraz krótkich przerw od wykonywania obowiązków służbowych. Serwis zaprojektowano wyłącznie z myślą o oglądaniu krótkometrażowych produkcji na smartfonach i w takiej formie nie mógł porwać tłumów w obecnych czasach. Dziś zapotrzebowanie na treści tego typu drastycznie spadło, gdyż gospodarki wielu krajów przestawiły się na pracę zdalną. W odpowiedzi na kryzys pandemiczny firma postanowiła umożliwić strumieniowanie filmów z aplikacji mobilnej na duże ekrany. Najpierw wdrożono obsługę technologii AirPlay, a w ostatniej aktualizacji dodano kompatybilność z Chromecastem. Tym samym era mobilnego charakteru Quibi powoli dobiega końca. Wraz z najnowszą aktualizacją serwis na dobre otworzył się na klientów zainteresowanych oglądaniem krótkometrażowych filmów na dużym ekranie. Co prawda nie wypuszczono jeszcze aplikacji natywnej dla systemów smart TV, ale to wydaje się tylko kwestią czasu, gdyż Quibi miało zwiastować rewolucję, ale pandemia sprowadziła pomysłodawców platformy na ziemię. Na początku maja z usług serwisu korzystało niespełna 1,5 miliona subskrybentów i jeśli Quibi ma przetrwać, firma powinna czym prędzej wdrożyć telewizyjną i webową odsłonę swojej usługi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj