W rozmowie z EW.com twórcy Gry o tron podkreślali, że bardzo długo szukali odpowiedniego aktora do roli króla za murem. Nie było to łatwe, a gdy w końcu zdecydowali się na 60-letniego Ciarana Hindsa, fani błyskawicznie zareagowali, twierdząc, że Rayder w serialu będzie zbyt stary. - Szukaliśmy silnego, wytrzymałego, charyzmatycznego aktora. Kogoś, kto zagra postać, która potrafi rządzić północą. Mance nie urodził się królem, nie urodził się lordem, a podąża za nim ogromna rzesza ludzi - powiedział David Benioff.
- To nasz narodowy skarb! Jeden z najlepszych aktorów brytyjskich. Hinds jest perfekcyjny do roli Mance'a. Ma szalony, intensywny wzrok i wrodzoną dziwność. Chcesz go nienawidzić za to, jaki jest, a tak naprawdę bardzo szybko go polubisz - dodał Kit Harington, czyli serialowy Jon Snow, który z Hindsem spędził na planie trzeciego sezonu bardzo dużo czasu.
Nowe twarze widzowie poznają nie tylko za murem, ale też w Królewskiej Przystani. Na dworze pojawi się bowiem cała śmietanka rodu Tyrellów razem z babcią Margaery - Olenną, zwaną Królową Cierni. Wcieli się w nią 74-letnia Diana Rigg - weteranka mająca za sobą występy w serialowej wersji "The Avengers" z 1965 roku. Była także dziewczyną Jamesa Bonda "W tajnej służbie jej królewskiej mości".
Producenci po raz pierwszy spotkali się z Rigg tuż po tym, jak aktorka obejrzała pierwsze dwa sezony Gry o tron. Na samym początku stwierdziła z uśmiechem: - W tym serialu jest bardzo dużo seksu, prawda? Podczas pierwszego czytania scenariusza zachwyciła wszystkich obecnych na sali. - Diana jest inspiracją dla innych aktorów. Jest fantastyczna, perfekcyjna do roli Olenny - powiedział Weiss.
Premiera 3. sezonu Gry o tron już w poniedziałek!