Tak oto mamy za sobą pierwszy epizod trzeciego sezonu True Blood. Stacja HBO wyemitowała go wczoraj wieczorem. Oto nasze opinie na temat startu kolejnej serii. Napisy są już dostępne, wiemy też, że część z Was odcinek już widziała, a tych, którzy NIE WIDZIELI JESZCZE ODCINKA OSTRZEGAMY O MOŻLIWYCH SPOILERACH!
!! SPOILERY !!!! SPOILERY !!!! SPOILERY !!!! SPOILERY !!
AnDyX o odcinku:
Tym razem będzie krótko :) Pierwszy odcinek trzeciego sezonu to odcinek, który nazwałbym dość stabilnym. Wydarzyło się dość sporo, jednak na rozwinięcie akcji przyjdzie nam poczekać. Bill stosunkowo łatwo wyplątał się z kłopotów, choć tu widzimy uchylone drzwi do, wydaje się, wielkiego wątku tego sezonu - czyli wilkołaków.
Z drugiej strony mamy kłopoty, które spadły na Erika oraz królową i tu również widać potencjał, tym bardziej, że Eric to chyba ulubiona postać serialowa.
Reszta odcinka to często nawiązania i próba logicznego poskładania wątków po finale drugiego sezonu. Jak widać bohaterzy jeszcze przez jakiś czas będą odczuwać skutki tamtych zdarzeń.
Podsumowując, pierwszy odcinek nie przepełnił mnie zachwytem, ale również nie rozczarował. Z drugiej jednak strony nie jestem aż tak wielkim fanem TB, by oczekiwać za dużo bądź też za mało. Wypada poczekać na to, jak rozwinie się akcja. Z chęcią będę kontynuował swą przygodę z serialem.
Attis o odcinku:
Twórcy True Blood musieliby strasznie zepsuć swoje dzieło, żeby stracić widownię w czasie, gdy właściwie wszystkie inne seriale właśnie się pokończyły – dużo ludzi i tak oglądałoby go – po prostu z nudów. Mam jednak wrażenie, że zupełnie nie biorą oni pod uwagę takiego rozwiązania i serial, który nigdy nie był jedynie zapychaczem ramówki, również w swojej trzeciej odsłonie będzie potrafił wciągnąć bez większych problemów. Już w pierwszym odcinku nowego sezonu udowadnia, że nie przestanie poruszać się po granicy dobrego smaku i zdecydowanie nie jest serialem, który chcielibyście puścić swojemu siostrzeńcowi przed snem. I fajnie – o ile autorom uda się zachować umiar i nie zrobią z serialu True Porn z domieszką wampirzej mitologii.
Ponieważ moi poprzednicy omówili już wszystkie nowe wątki, ja spróbuję podejść do pierwszego odcinka z trochę innej strony. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to chyba nieco większa niż w poprzednich sezonach dawka humoru: od, jak zwykle świetnego Jasona i jego (doskonale zagranych!) przygłupich tekstów, poprzez absurdalne przygody „Jessiki, nastoletniej wampirzycy” aż do Erica i jego ciętych ripost. Jeśli to nie był jednorazowy wypadek przy pracy, to bardzo pozytywna zmiana, świetnie kontrapunktująca przyciężki i pełen mroku świat wampirów.
Drugie, z kolei mniej przyjemny wniosek, to nowi bohaterowie, a właściwie ich brak. Poza bratem-cwaniaczkiem Sama nie pojawił się nikt nowy. Jeśli spojrzeć wstecz na drugi sezon, to przyniósł on wiele interesujących postaci, z których cześć, jak widzimy przeżyło do trzeciego sezonu i wygląda na to, że zagrzeją na dłużej miejsce w serialu – miejmy nadzieję, że trzeci sezon objawi jeszcze bohaterów na miarę Maryann, czy wielebnego Newlina. Mam jednocześnie nadzieję, że Lettie Mae będzie jak najrzadziej pojawiała się w następnych odcinkach, bo w pierwszym było jej zdecydowanie za dużo...
Jeśli chodzi o samą fabułę, to, podobnie do drugiego sezonu, sądzę, że nie będziemy mogli narzekać na jednowątkowość. Szykują się dwa lub trzy wątki główne i sporo pobocznych. Co ciekawe prawdopodobnie znów będziemy mieli do czynienia z równowagą pomiędzy mitologią (w drugim sezonie Menada, w trzecim – wilkołaki) a „sprawami doczesnymi” (Bractwo Słońca w drugim vs brudne interesy wampirów w trzecim). Wygląda na to, że twórcy starają się nie zanudzać żadnej z grup widzów w myśl zasady „dla każdego coś miłego”: będzie nawet pewnie kontynuacja love story między Jessicą a Hoytem... ;-)
Podsumowując powiem, że zgadzam się z opiniami, że pierwszy odcinek ani nie zachwycił, ani nie rozczarował. Sądzę, że znakomicie spełnił swoją rolę wprowadzając nowe perypetie bohaterów i zgrabnie (!) łącząc drugi i trzeci sezon, zaś jeśli chodzi o nowe postaci, to mam nadzieję, że z biegiem sezonu jeszcze przyjemnie się rozczaruję.
PS. Ulubiony moment? Estonka mówiąca po rosyjsku :D
nev o odcinku:
Pierwszy odcinek trzeciej odsłony True Blood mnie nie zaskoczył. Serial nadal trzyma poziom, do którego zostaliśmy przyzwyczajeni przez HBO. Trudno mi nawet powiedzieć, czy cała historia w jakiś sposób się zapętla czy nie. Po prostu opowieść toczy się dalej, tak jak w przypadku ostatnich dwóch sezonów. Sookie nadal strasznie mnie denerwuje, chociaż w tym epizodzie na szczęście za dużo jej nie było. Bardzo podoba mi się wątek Erica i Księżnej… jest taki, emocjonujący… podszyty dreszczykiem napięcia i erotyzmu. Wydaje mi się, że w Bad Blood ujawniono też wątek przewodni tego sezonu – sprzedaż wampirze krwi. Pierwszy odcinek trzeciej serii z pewnością nikogo nie rozczaruje. Jednak mimo wszystko nie uważam, żeby epizod można nazwać nadzwyczajnym otwarciem nowego sezonu.
Łatwo jednak zauważyć, że takim otwarciem nowej serii, scenarzyści rozpoczęli po jednym głównym wątku dla każdego z bohaterów. I w ten sposób spodziewać się można, że Sookie i Bill przez następne kilka odcinków będą zmagać się z porywaczami. Eric będzie za wszelką cenę chciał zatuszować sprzedaż, Lafayette jeszcze naje się trochę wampirzego stresu, a Jason będzie walczył ze wspomnieniami niedalekiej przeszłości. Ciekawi mnie też, jak rozwinie się wątek wilkołaków, które ujawniono w dzisiejszym odcinku – one też chyba będą przybierać ludzką postać, co nie? (nie czytałem newsów obsadowych, więc niestety się nie orientuje).
Sam nie wiem co miałbym jeszcze napisać. Ze zmian „technicznych” zanotowałem tylko nową ścieżkę dźwiękową – a przynajmniej jeden utwór, który pojawił się dwukrotnie. Reszta pozostała bez zmian, więc każdy, komu True Blood przypadł do gustu, zawiedziony czuć się nie będzie.
A Jak Wam się podobało? Czego spodziewacie się w dalszej części sezonu?
Zapraszamy do dyskusji w komentarzach!