Wyman zapytany został, czy podczas kręcenia "Letters of Transit" wiedział już, że kolejny sezon będzie dział się w przyszłości. - Tradycyjnie chcieliśmy, by tak jak to było w każdym sezonie, dziewiętnasty odcinek był szczególny. Wtedy jeszcze tak bardzo nie interesowaliśmy się naszą przyszłością, ale mielismy sporo pomysłów na finałowy sezon. W końcu pojawił się pomysł, by ten dziewiętnasty epizod był początkiem czegoś nowego. Zawsze interesowała nas podróż w czasie i pomysł na fabułę umiejscowioną w przyszłości był ciekawy. Dlatego też dziewiętnasty odcinek był testem i wypadł całkiem dobrze, dlatego też zdecydowaliśmy się go kontynuować w piątym sezonie - powiedział prowadzący produkcję Fringe.
Piąty sezon Fringe ma ograniczony budżet. Jak z tym faktem poradzili sobie twórcy? Czy z kilku pomysłów musieli zrezygnować? - Mamy to szczęście, że technologia jest teraz bardzo rozwinięta. Efekty specjalne robią teraz o wiele lepsze wrażenie, niż kilka lat temu. Nasz spec od efektów specjalnych to wyjątkowy człowiek. Zawsze potrafi zrobić to, o co go poproszę. Ważne jest, by serial nie był przepełniony tymi efektami, a istotniejsza była emocjonująca fabuła - dodał Wyman.
Wyman poraz kolejny nie szczędził ciepłych słów pod adresem Johna Noble'a. - To fantastyczny aktor. Dla nas to było prawdziwe wyzwanie, ponieważ Walter Bishop to niezwykle skomplikowana postać. Ostrożnie pisaliśmy scenariusze w tym sezonie dla tej postaci, ponieważ bardzo dużo rzeczy będzie mieć na niego wpływ.
Dziennikarze słusznie zauważyli, że piąta seria będzie ciągłą historią, gdzie nie będa pojawiać się wątki proceduralne. - Pewnie będe winny temu co powiem, ale nie będzie tak do końca. Piąta seria będzie bardziej ciągła, zgadza się. Mamy do opowiedzenia trzynaście historii, które są związane jedną fabułą i oczywiście pojawią się nawiązania do głównego wątku. Nie moge jednak nic więcej zdradzić. Mamy tylko trzynaście odcinków, pojawi się sporo niespodzianek, o tym mogę zapewnić.