Ilona Łepkowska, jak mówi, została ściągnięta przez prezesa Kurskiego, by poprawić scenariusze. Nie wiem, czyje scenariusze poprawiała, bo nie nasze. To, co emituje TVP, to zupełnie inny utwór od naszej Korony królowej, oparty na innym scenariuszu.
Co ciekawe, za scenariusz pierwszych dwóch odcinków Korona królów odpowiada Łepkowska i tajemnicza osoba ukrywająca się pod pseudonimem Jan Piotr Szafraniec. Nie wiadomo jednak, kto napisał historię odcinków od 3. do 18. - od 19. jest to już cała grupa scenarzystów. Ciunelis przyznaje, że tworzona przez nią wersja historii była zupełnie inna:
Głównymi bohaterkami miały być kolejno Jadwiga Kaliska, dla której koronę wykonano, Aldona Giedyminówna, kolejne trzy żony (legalne i nielegalne) Kazimierza, Elżbieta Łokietkówna – starsza siostra Kazimierza, królowa Węgier i Polski, Jadwiga Andegaweńska, a potem, gdyby serial się spodobał, kolejne królowe: od Jagiellonów aż do Marysieńki Sobieskiej. (...) Historia oficjalna to historia męska – wojen, układów, politycznych gier. O niej można czytać w podręcznikach czy w Wikipedii. A my chcieliśmy opowiedzieć o historii z nieoczywistej, kobiecej perspektywy. Takiej, w której centrum historii i polityki jest rodzina – niezwykła, bo królewska, ale jednak rodzina.
Współautorka scenariusza do Korony królowej tak ocenia serial TVP:
Uważam za nadużycie nazywanie Korona królów telenowelą historyczną, ponieważ wypacza ona, a nawet przekłamuje historię. I co jeszcze gorsze, te zafałszowania nie wnoszą niczego do akcji, nic ich nie tłumaczy. Nie potrafię tego zrozumieć.
Okazuje się również, że jeszcze pod koniec 2016 roku prezes TVP, Jacek Kurski, w przesłuchaniu przed Radą Mediów Narodowych miał powiedzieć, że będzie tworzył serial w myśl pierwotnego zamysłu, jako Korona królowej. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać; jak wspomina Ciunelis:
To nie był moment, lecz proces. Podczas wielomiesięcznej pracy nad kolejnymi wersjami scenariuszy, przy konsultacjach ze scenografem czy kostiumografem, a także przy decyzjach obsadowych, coraz częściej słyszeliśmy, że jakaś kwestia związana z realizacją serialu - czy to dotycząca scenografii, dekoracji, czy innych spraw - wcale nie jest ważna, bo to tylko telenowela. W końcu pojawiła się pani Łepkowska. Po spotkaniu wiedziałyśmy już, że ona chce napisać coś zupełnie innego. I to coś nie ma nic wspólnego z naszym serialem.
Ciunelis buduje też wyraźną granicę między "codziennym serialem historycznym", jakim miała być Korona królowej, a "telenowelą", którą ostatecznie stała się Korona królów:
Dopiero po obejrzeniu kilku odcinków Korona królów zrozumiałam, w czym problem. W naszych scenariuszach postać nie opowiadała, co czuje – aktorzy mieli to zagrać. A w telenoweli powinno to paść w dialogu ze cztery razy, bo inaczej nikt się nie domyśli, nie odgadnie lub przeoczy, że bohater jest np. zły albo nieszczęśliwy. (...) Widz musi wszystko wiedzieć. Nie może być żadnych tajemnic, dwuznaczności, niedopowiedzeń, zagadek. Nasze scenariusze zdecydowanie odbiegały od takiego formatu. I bardzo pilnowaliśmy prawdy historycznej, bo wydawała się nam zdecydowanie bardziej pasjonująca niż telenowelowa fikcja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj