Sprawa dotyczy jednej ze scen, w której nastolatka imieniem Amy udaje się na aborcję do kliniki, podczas gdy jej chłopak Drew czeka zdenerwowany.
Najgłośniej zaatakował stację Dan Gainor z Instytut Kultury i Mediów, który został założony przez Brenta Bozella, mającego na koncie równie szumnie pilnującą porządku Telewizyjną Radę Rodziców.
- Mamy kolejną opowieść propagującą aborcję, gdzie nawet młody ojciec, który chce tego dziecka, nigdy nie mówi o nim nic więcej poza "to". Przyjazna klinika dostaje zaledwie rolę drugoplanową z odjęciem wszelkich kontrowersji, które są związane z operacją zabójstwa dziecka w rzeczywistości. Nie ma w serialu dyskusji o życiu, wierze ani żadnego argumentu, który byłby za tym, by nie odbierać życia niewinnemu dziecku. Wszystko w stylu Hollywood, które od dekad pokazuje ważne problemy w krzywym zwierciadle - czytamy w oświadczeniu.
Głos zabrały także inne organizacji walczące z aborcją. Jednakże kilka mediów i nawet dyrektor pokazanej w serialu kliniki Cecille Richards wypowiadali się o odcinku w pozytywnym tonie, mówiąc, że jest odważny i świeży.