Christopher Nolan od dawna jest wielkim zwolennikiem tradycyjnego filmowania na taśmie i krytykuje powszechne przejście na nośniki cyfrowe. Hollywoodzkie studia na przejściu na tej zmianie chcą przede wszystkim zaoszczędzić – podczas gdy koszt przygotowania jednej taśmy to prawie 600 dolarów, cena za film w wersji cyfrowej za sztukę jest sześciokrotnie mniejsza. Tyle, że tak naprawdę nie chodzi tu o pieniądze, a przynajmniej tak twierdzi w artykule dla "The Wall Street Journal" Nolan.

- Oszczędności będą niewielkie. Prawdziwym celem tych korporacji jest elastyczności medium niematerialnego – twierdzi reżyser. - Jako strumień danych, filmy zostaną wrzucone do worka razem z innymi rzeczami i zredukowane do bycia "contentem" [czyli "treścią" – dop. tłum.]. Ten termin tylko udaje, że podkreśla kreatywność, naprawdę trywializując różnicę między tymi dwiema formami, co jest tak istotne zarówno dla twórców, jak i widzów.

Pozbawienie filmu materialności reżyser odbiera jako odarcie go z wymiaru artystycznego i uczynienie z niego po prostu kolejnego produktu, który należy sprzedać. Podkreśla również, że dla producentów duże znaczenie ma idącą z cyfryzacją multiplatformowość. - Content może być rozpowszechniany na telefony, zegarki, dystrybutory na stacjach benzynowych i wszystkie inne ekrany. W ten sposób kina mają się stać po prostu jedną z tych "platform", tyle że z większymi ekranami i miejscem na kubek obok fotela – pisze Nolan.

Sprowadzenie roli kina do "telewizji w miejscu publicznym" oznacza też, że dystrybutorzy czy właściciele kin z łatwością będą mogli zmieniać grany content. To w końcu w ich rękach będzie leżał "pilot". Do czego to doprowadzi? - Natychmiastowa reakcja zawsze służy temu, co już znamy. Nowe tytuły potrzebują czasu, by zyskać poparcie publiczności. Skromniejsze, bardziej niekonwencjonalne filmy się nie przebiją – mówi reżyser Memento. Takie wnioski zdaje się wyciągać z obecnego stanu Hollywood, gdzie w ciągu ostatniej dekady królują wyłącznie sequele i remaki, a coraz rzadziej daje się szanse nowym, oryginalnym projektom. - Innowacja przeniesie się do naszych telewizorów w domu, a kina będą służyły jako miejsce, gdzie będą trafiały tytuły oparte na znanych markach lub te z dużą liczbą fanów - dodaje filmowiec.

Christopher Nolan nie martwi się przy tym o stagnację sztuki filmowej i wierzy, że zawsze znajdą się nowi reżyserzy, którzy odmieniają sposób myślenia o kinie. Z drugiej strony reżyser snuje dość czarną wizję w kwestii odbioru filmów i tego, gdzie je oglądamy. Według jego tezy niedługo do kin będziemy chodzić wyłącznie na wysokobudżetowe blockbustery.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj