Off Plus Camera co roku dostarcza ogromnych wrażeń dla kinomanów z Krakowa. To potężne przedsięwzięcie, a organizatorzy z roku na rok wydają się jeszcze zwiększać jego rozmach. Nigdy nie brakuje znanych twarzy (choć to przecież festiwal kina niezależnego), reżyserów czy aktorów, którzy przyjeżdżają zaprezentować swoje filmy. Ich obecność w Polsce jest nawet ważniejsza niż dziesiątki dodatkowych seansów, jakie odbywają się w tym czasie w lokalnych kinach studyjnych. Spotkania z filmowcami pozwalają na odkrycie nowego, innego spojrzenia na dany film czy też czasem kino w ogóle. Rozmowy z twórcami na Off Plus Camera, szczególnie te spod znaku "Camera On" to zresztą często klasa sama w sobie. Zeszłoroczne gwiazdy festiwalu, Luc Besson i Josh Radnor, na kozetkę wziął nie kto inny jak Elvis Mitchell, jeden z najbardziej znanych amerykańskich krytyków filmowych.

W tym roku Off Plus Camera stoi pod znakiem kina amerykańskiego. To wybór dość zaskakujący, bo zwykle europejskie festiwale stawiają na produkcje ze swojego kontynentu (o ile nie są tematycznymi rzecz jasna), a jeśli sięgają gdzieś dalej to prędzej jest to Bliski lub Daleki Wschód, aniżeli Stany Zjednoczone. Tymczasem w tym roku dominacji filmów zza Oceanu Atlantyckiego nie sposób nie zauważyć.

Kino amerykańskie najczęściej kojarzy się nam z komercyjnymi blockbusterami czy pomniejszymi komediami. I tam nie brakuje produkcji niezależnych, ale ceni się je zdecydowanie mniej niż te europejskie czy azjatyckie. To na Starym Kontynencie powstało najwięcej filmowych nurtów i nowych gatunków, za oceanem najczęściej jedynie je kontynuowano i rozwijano.

Choć wybór produkcji, jakie trafiły ostatecznie do programu wydaje się bardzo staranny i wśród kilkudziesięciu pozycji jedynie "Panaceum" jest filmem, który trafi do szerszej publiczności. Ale i tym przypadku nazwisko reżysera, Stevena Soderbergha, całkowicie usprawiedliwia festiwalowych programerów.

[[28]]

Liczbę filmów zza oceanu zdeterminowały też poszczególne sekcje. Do corocznego "From the Gut – amerykańscy niezależni" dołączyły dodatkowo w tym roku "Black American Cinema" i "Kino spod ciemnej gwiazdy". Trudno wyobrazić sobie filmy o czarnoskórych Amerykanach innej produkcji niż amerykańskiej, podobnie zresztą jak obrazy o statusie kultowym. To dzięki obecnemu po dziś dzień w Stanach Zjednoczonych fenomenowi "Midnight Movies" możemy mówić o produkcjach kultowych, o filmach, które wymykają się tradycyjnym kryteriom oceny. Lwia część takich obrazów pochodzi właśnie zza oceanu.

Zapytani na konferencji prasowej o proamerykański program, organizatorzy festiwalu, Michał Oleszczyk i Anna Trzebiatowska, bronili się wysokim poziomem kina w tym roku z tego obszaru i obecnością w Krakowie innych inicjatyw promujących kino z danego regionu. Choć w gruncie rzeczy może być to zarzut zupełnie nieuzasadniony, dla przeciętnego odbiorcy sprawa ma się inaczej. Off Plus Camera, choć paradoksalnie jest festiwalem filmów niezależnych, dzięki ogromnej promocji w mediach, jego wizerunek wydaje się dość komercyjny. Mamy tu kino produkowane z dala od wielkich studiów, zmagające się z brakiem środków na dystrybucję, często trudne w odbiorze, ale prezentujące ambitną treść – trudno nie zaliczyć ich do kultury wysokiej. Za to w Krakowie próbuje się je sprzedać jako kulturę popularną. Festiwal jest wszędzie: na plakatach, bilbordach, w komunikacji miejskiej, nie wspominając o radiu, prasie czy telewizji. Zdaje się, że w kwietniu w Małopolsce hipsterzy, by żyć zgodnie ze swoim indywidualizmem, muszą zamienić kina studyjne na multipleksy.

Czy to dobrze? Nieco ujmuje to pokazywanym tu filmom, które czasem mogą zgubić swoje przesłanie w wielkiej medialnej otoczce. Z drugiej strony jest to dobry sposób na zachęcenie do filmu osób, które w kinie bywają dość rzadko. A amerykańskie czy nieamerykańskie, filmy na Off Plus Camera są naprawdę warte zobaczenia.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj