Po dwóch odcinkach 3. sezonu „Fringe” z czystym sumieniem można stwierdzić, że potencjał serialu w żadnym wypadku nie został zmarnowany. Mało tego – fabularnie produkcja nabrała takich kolorów, że z zapartym tchem ogląda się każdy kolejny odcinek. Jak się okazuje - przedsmak tego, co czeka nas w 3. serii oglądaliśmy pod
koniec 2. sezonu. Scenarzystom w końcu udało się wykreować spójną i ciekawą
historię. Przestaliśmy błądzić po pojedynczych wątkach, które nie miały żadnego
odzwierciedlenia w samej fabule.
Jeśli po finale 2. serii ktoś miał wątpliwości, czy w dobrym kierunku podąża
serial, teraz wiemy już na pewno – jest świetnie! Jak bardzo różnorodny potrafi
być serial, jak bardzo różnorodne mogą być postacie grane przez tych samych aktorów
– to wszystko otrzymujemy w „Fringe”. Z produkcją żegnaliśmy się podczas finału
2. serii w alternatywnej rzeczywistości i w tym samym miejscu rozpoczął się
premierowy, trzeci sezon.
Przeskakiwanie pomiędzy jedną, a drugą rzeczywistością wydaje się być zrobione
na wzór „Losta”. Jak pamiętacie – tam również w sezonie mieliśmy dwa główne
wątki. Jeden odcinek pokazywał część bohaterów, ale kontynuację ich wątku
mieliśmy dopiero dwa odcinki później. Za tydzień oglądaliśmy kompletnie inny
wątek fabularny oparty na innych postaciach. Obie osie fabularne łączyły się
dopiero w finale lub tuż przed.
W „Fringe” wydaje się być podobnie. Pierwszy odcinek skupił się całkowicie na
alternatywnej rzeczywistości, w której przebywa Olivia. Z kolei wyemitowany w
czwartek epizod pod tytułem „The Box” przedstawiał naszą rzeczywistość i
próbującą „wpasować się” Bolivię. Dzięki umieszczeniu bohaterek w kompletnie
obcych dla nich światach, w serialu pojawiła się niespotykana dotąd
różnorodność.
W alternatywnej rzeczywistości możemy znów oglądać Charliego. Zachwycają nas
pomysły na przedstawienie tego kompletnie innego świata niż nasz (jak choćby
reklama lotów na księżyc). Z drugiej strony bawi nas Bolivia, która wypytuje
się kim jest Bono. Szczegóły budują klimat, dbanie o nie w taki sposób jak to
robią w „Fringe” pomaga w osiągnięciu wysokiego poziomu. Warto to doceniać i
podkreślać. Niestety z taką oglądalnością jak przed tygodniem mam duże obawy,
czy serial pociągnie dłużej, niż do maja. Trzeba być jednak dobrej myśli, tylko
niech amerykanie docenią poziom!
”Fringe” to teraz kompletnie inny serial. Znacznie różniący się od tego, co
mogliśmy oglądać w pierwszych odcinkach 1. sezonu.
P.S. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że za tydzień znów zawitamy do alternatywnej rzeczywistości :)