Transport ciężkiego sprzętu wojskowego do Jordanii, realizacja zdjęć na Bliskim Wschodzie, reżyserowanie arabskich statystów na migi i ekspresowa budowa irackiego miasta na warszawskim Żeraniu. To tylko część ekstremalnych wyzwań twórców „Karbali”, filmu opowiadającego historię bohaterskiej obrony City Hall przez polsko-bułgarskie oddziały. Efekty pracy ekipy filmowej zobaczyć będzie można już 11 września.
Nawet 50 osób dziennie, przez siedem tygodni, w pocie czoła budowało w Warszawie kawałek irackiego miasta. Setki godzin ciężkiej pracy zostały zwieńczone precyzyjnie dopracowaną scenografią. W samym sercu Żerania postawiono ratusz, posterunek policji i meczet, wiernie odwzorowujące realia bitwy o City Hall.
Autorem scenografii do „Karbali” jest Marek Warszewski, zeszłoroczny laureat Orła za film „Miasto 44”. Jak sam przyznaje, pomysł stworzenia irackiego miasta w Warszawie był bardzo śmiały, ale wytężona praca całego zespołu przypieczętowana została sukcesem. – Najbardziej cieszą pochlebne opinie irackich statystów, którzy obecni byli na polskim planie – komentuje Warszewski.
Największa pomoc przyszła ze strony żołnierzy, weteranów obrony City Hall, którzy sami dostarczali własne zdjęcia i materiały pokazujące miejsce, w którym rozegrała się bitwa. Dekorację tworzą nie tylko budynki, ale również autentyczny sprzęt i wyposażenie, którego używali w 2004 roku polscy żołnierze stacjonujący w Iraku. Inspiracją do pracy scenograficznej były również odwiedzane przez ekipę plenery na Bliskim Wschodzie.
Część zdjęć została zrealizowana w Jordanii. Tak duże przedsięwzięcie logistyczne i produkcyjne nie miało miejsca w polskiej kinematografii od lat. Polscy filmowcy musieli zadbać m.in. o transfer drogą morską oraz powietrzną pojazdów wojskowych, broni, elementów scenograficznych oraz sprzętu filmowego.
– Na Bliskim Wschodzie, gdzie się nie obejrzeć, trudno o bezpieczeństwo zwykłego przybysza z Europy, a co dopiero całej ekipy filmowej – opowiada Krzysztof Łukaszewicz, reżyser „Karbali”. – Początkowo mieliśmy kręcić zdjęcia wyjazdowe w Egipcie, ale wybuchła tam rewolucja i walki o władzę. Potem w Kurdystanie, który wkrótce został zaatakowany przez dżihadystów. Potem w południowej Turcji, gdzie przy granicy z Syrią także wprowadzono stan wyjątkowy. Ostatecznie postawiliśmy na Jordanię. Kiedy przyjechaliśmy na dokumentację, konsul życzył nam powodzenia na zdjęciach, jednocześnie radząc nam robić te zdjęcia jak najszybciej, póki jest spokojnie – dodaje.