W tym tygodniu ukazała się książka non-fiction słynnego filmowca Quentina Tarantino. W ramach Spekulacji o kinie dzieli się wspomnieniami i przemyśleniami dotyczącymi filmów, które ukształtowały go jako twórcę. Udostępniony przez Wydawnictwo Marginesy fragment książki w przekładzie Jana Dzierzgowskiego opowiada o filmach, które wywoływały traumę u młodego Quentina Tarantino. Okazuje się, że jedną z największych spowodował seans... Bambi. Fragment znajdziecie pod opisem i okładką książki.

Spekulacje o kinie - opis i okładka książki

Źródło: Marginesy
Quentin Tarantino jest nie tylko jednym z najsłynniejszych współczesnych twórców filmowych, lecz także prawdopodobnie największym pasjonatem kina na świecie. Przez lata w wywiadach przekonywał, że w końcu zajmie się pisaniem książek o filmach. Wreszcie nadszedł ten moment: długo oczekiwane Spekulacje o kinie są tak dobre, jak tylko fani reżysera i miłośnicy kinematografii mogli sobie wymarzyć. Tarantino skupia się na najważniejszych amerykańskich filmach lat siedemdziesiątych, które po raz pierwszy obejrzał w młodości i które przyczyniły się do jego rozwoju artystycznego. Proponuje własne spojrzenie na kino: łączy elementy krytyki filmowej, teorii filmu i reportażu ze wspaniałą historią osobistą, a całość napisana jest charakterystycznym, niepodrabialnym głosem, który mógł wybrzmieć dzięki brawurowemu przekładowi Jana Dzierzgowskiego. W którym filmie pojawił się pierwszy filmowy seryjny morderca? Jak Tarantino zakończyłby Ucieczkę gangstera, gdyby miał ją reżyserować? Ile Steve McQueen liczył sobie za przeczytanie scenariusza i dlaczego? Dlaczego Brian de Palma nie wyreżyserował Taksówkarza?

Spekulacje o kinie - fragment książki

Czy zdarzało się, że jakaś scena mnie wystraszyła albo straumatyzowała? No pewnie, że tak. Ale to nie znaczyło, że film mi się nie podobał. Kiedy w Brudnym Harrym policjanci znaleźli nagie zwłoki dziewczyny, byłem totalnie wstrząśnięty. Rozumiałem jednak, dlaczego ta scena musiała zostać umieszczona w filmie. Dlatego, że Skorpion był nieludzko nieludzki. Bardzo dobrze, że Harry rozwalił go z najpotężniejszego rewolweru na świecie. Tak, czułem ścisk w żołądku, kiedy ludzie ciągnęli rozhisteryzowaną kobietę przez wieś i batożyli ją, bo uznali, że jest czarownicą. To scena z Cry of the Banshee z Vincentem Price’em. Obejrzałem ten film podczas podwójnego seansu: numerem dwa był świetny hiszpański horror The House That Screamed. Fantastyczny wieczór! Już sama lista brutalnych scen, które widziałem w kinie w latach 1970–1972, oburzyłaby większość czytelników. James Caan posiekany kulami z karabinu maszynowego na rogatce autostrady i Moe Greene postrzelony w oko w Ojcu chrzestnym. Facet przecięty na pół śmigłem samolotu w Paragrafie 22. Szalona scena w Nowych centurionach, w której Stacy Keach kurczowo trzyma się drzwi jadącego samochodu. Don Stroud strzelający sobie w twarz z thompsona w Krwawej mamuśce. Ale taka wyliczanka jest nie fair wobec filmów, z których pochodzą te sceny, a to dlatego, że w ogóle nie uwzględnia kontekstu. Matka wyjaśniła mi później, że zawsze uważała kontekst za najważniejszą rzecz. W przypadku wszystkich powyższych filmów potrafiłem wytrzymać brutalne momenty, bo rozumiałem całą opowieść. Scenę, która naprawdę wytrąciła mnie z równowagi, zobaczyłem kilka lat wcześniej: w zakończeniu Isadory Vanessa Redgrave ginie uduszona szalikiem, który przypadkiem wkręca się w szprychy jej roadstera. Bardzo mnie to poruszyło, chyba dlatego, że aż do tego momentu film okropnie mnie nudził. Kiedy wracaliśmy do domu, miałem mnóstwo pytań. Byłem totalnie wystraszony. Mama zapewniła, że nie muszę się martwić: oznajmiła, że nigdy nie pozwoli mi założyć długiego szalika na przejażdżkę roadsterem. Przeraziła mnie również epidemia dżumy w Ostatniej dolinie Jamesa Clavella, chociaż i tu nie było żadnej przemocy. Po filmie ojczym zrobił mi wykład z historii. Kiedy go słuchałem, czułem, że włosy stają mi dęba. W kinie mocne momenty zdarzały się nie tylko w filmach. Były jeszcze trailery. Przez całe dzieciństwo żaden horror nie wystraszył mnie tak bardzo jak zwiastun Doczekać zmroku. Zanim jeszcze dowiedziałem się, czym jest homoseksualność, obejrzałem scenę erotyczną z udziałem Petera Fincha i Murraya Heada w Tej przeklętej niedzieli. Nie byłem wstrząśnięty, raczej zdezorientowany. Prawdziwy szok przeżyłem, kiedy zobaczyłem, jak Alan Bates i Oliver Reed uprawiają nagie zapasy przed kominkiem w zwiastunie Zakochanych kobiet Kena Russella. Poza tym mniej więcej domyślałem się okrutnych aspektów więziennej przemocy pokazanej w trailerze filmu Fortune and Men’s Eyes. Z jakiegoś powodu wystraszył mnie też psychodeliczny zwiastun Dwustu moteli Franka Zappy. Czy jakiś film w tamtych czasach naprawdę mnie straumatyzował? Owszem. Bambi. Bambi gubi się, nie umie znaleźć swojej mamy. Mama zostaje zastrzelona przez myśliwego. I do tego jeszcze ten okropny pożar lasu. Żaden film nie wstrząsnął mną tak jak Bambi. Mógł się z nim równać tylko Ostatni dom po lewej, obejrzany w 1974 roku. Bambi od dziesięcioleci rozjebuje dzieciom mózgi. Dobrze wiem, dlaczego mnie rozklepał. Jasne, Bambi traci mamę – dla każdego dzieciaka to jak cios w splot słoneczny – przede wszystkim jednak przeżyłem film tak mocno, bo w ogóle nie spodziewałem się tragicznych zwrotów akcji. Zwiastuny puszczane w telewizji ani trochę mnie na to nie przygotowały. Pokazano tylko urocze przygody Bambiego i Tuptusia, pominięto natomiast przerażające elementy filmu. Pamiętam, że kiedy oglądałem Bambiego, wszystko we mnie krzyczało: „Co tu się, kurwa, dzieje?”, aczkolwiek nie do końca tymi słowami, bo miałem tylko pięć lat. Gdyby trailer był uczciwszy, chyba łatwiej byłoby mi poradzić sobie z traumatycznymi scenami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj