- Początki z "Continuum" były bardzo ciekawe. Moja agentka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jej kolega prowadzi casting do kanadyjskiego serialu. Spytała, czy jestem zainteresowana przeczytaniem scenariusza. Odpowiedziałam, że tak. Następnego dnia dostałam 10 stron scenariusza pilotowego odcinka "Continuum", który nazywał się wtedy "Out of Time". Projekt od razu mi się spodobał. Nie często zdarza się, że główną rolę gra kobieta. Do tego poza elementami akcji, prodceduralnymi, było też sporo wątków rodzinnych. Nigdy nie grałam wcześniej matki. Castingi odbywały się w Nowym Jorku, to był koniec 2011 roku. Później, 5 stycznia, przeprowadziłam się do Vancouver, w którym nigdy wcześniej nie byłam. W maju zeszłego roku skończyliśmy pierwszy sezon - Nichols tłumaczyła w wywiadzie, jak rozpoczęła się jej przygoda z Continuum.
Aktorka odniosła się również do łączenia pracy w telewizji z kręceniem filmów. - "Continuum" stwarza świetne możliwości do pracy. Pierwszy sezon miał tylko 10 odcinków. Drugi będzie miał 13, ale kręcimy je w podobnym czasie. To dla mnie ideał. Gdy grasz w serialu, który ma 22-24 odcinki w sezonie, praktycznie cały rok spędzasz na planie. Zaczynasz w sierpniu, kończysz w maju. Wtedy pojawia się małe okienko, gdy chcesz odpocząć. 13-odcinkowy sezon to ideał. Jestem w Vancouver od stycznia do czerwca, a później mam pół roku na zajęcie się innymi sprawami - powiedziała Nichols.
Aktorka dodała, że miała spore obawy, czy Continuum spodoba się widzom. - Nie byłam w Kanadzie, gdy Showcase emitowała pierwszy odcinek. Ale przez cały czas, gdy kręciliśmy kolejne odcinki, mówiłam sobie, że to naprawdę genialny serial. Po emisji zarówno w Kanadzie jak i USA, pojawiło się bardzo dużo pozytywnych recenzji, a IMDB umieściło nas na 3 miejscu listy "najlepszych seriali".
Z drugim sezonem Continuum powraca do ramówki stacji Showcase w już w połowie kwietnia.