Nowy odcinek The Walking Dead zaskoczył bardziej, niż wszyscy przypuszczali. Najważniejszym wydarzeniem nie było przedstawienie nowego, kluczowego bohatera, jakim jest Jesus, ani powrót Deanny jako zombie. Kluczowym momentem była scena, w której Rick i Michonne bardzo mocno się do siebie zbliżyli. Czytaj także: Chris Carter potwierdza – będą kolejne odcinki Z Archiwum X Scott M. Gimple - prowadzący produkcję - wypowiedział się na temat fabularnych wątków z tego odcinka. Potwierdził, że przeskok w czasie nie był zbyt duży i minęły "tygodnie" od czasu odbicia Alexandrii i wyczyszczenia jej z hordy zombie. Potwierdził też, że Jesus będzie w całej historii niezwykle istotnym bohaterem.
- Jesus jest bohaterem znanym z komiksów. Przedstawiliśmy go nieco inaczej, niż w komisach, ale końcowe sekundy z odcinka wyraźnie wskazują, że w całej historii odegra ważną rolę. Zaczynamy rozwijać wątek dobrze znany z komiksów - powiedział Gimple.
Producent zapytany został również o zaskakującą scenę z Rickiem i Michonne i porównania do podobnej relacji, jaką w komiksach Rick nawiązał z Andreą.
- Wątek Andrei z komiksów postanowiliśmy rozbić w serialu na kilku bohaterów. To jest właśnie jeden z tych wątków. Zależało nam, by ta scena pojawiła się w codziennym kontekście. Bohaterowie zdali sobie sprawę ze swojej intymności i więzi, która wykracza poza zwykłą przyjaźń. To ludzie, którzy są dla siebie bratnimi duszami, są silni, darzą się szacunkiem, wsparciem i lojalnością. To nie jest jednorazowa sprawa. Rick i Michonne doskonale wiedzieli, kim są dla siebie jeszcze przed tą chwilą na kanapie. Jeszcze przed pierwszym pocałunkiem - stwierdził Gimple.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj