Rozdział pierwszy
Nocne hałasy
Mary Lennox nie mogła zasnąć. Wielki wiatrak pod sufitem obracał się wolno i statecznie, ale nadal było zbyt gorąco, by mogła poczuć jakąkolwiek ulgę. Na zewnątrz panowała ciemna, indyjska noc, ludzkie krzyki zagłuszały cykanie owadów, które układało się w monotonny szum. Służba tej nocy bardzo hałasuje, pomyślała Mary. Dlaczego tatuś ich nie uciszy? Siedząc w łóżku, założyła za uszy krótkie włosy i sięgnęła po szmacianą lalkę. – Jemimo, śpisz? – szepnęła. Jemima spojrzała na nią w odpowiedzi. Mary lubiła udawać, że lalka rozumie wszystkie jej słowa. Dzięki temu, że mówiła do Jemimy i opowiadała jej różne historie, czuła się mniej znudzona i samotna. Nie miała rodzeństwa, a służba – z wyjątkiem ayah, jej hinduskiej niani – zachowywała wobec niej dystans. Ze względu na mocne słońce dziewczynce nie wolno było dłużej bawić się na zewnątrz. Tatuś był zbyt zajęty pracą, by grać z nią w różne gry tak długo, jak ona by chciała, a mama… Mary przygryzła dolną wargę. Wiedziała, że mama jej nie lubi. Czasem jej się wydawało, że mama jej nienawidzi. Więc ja też jej nienawidzę, pomyślała Mary, marszcząc brwi. Gdzieś w głębi domu rozległ się krzyk, potem dał się słyszeć łoskot i trzasnęły drzwi. Mary spojrzała na drzwi swojego pokoju i poczuła w żołądku ucisk strachu. Co się dzieje? Słyszała, że ojciec rozmawia z przyjaciółmi o walkach, jakie w tych dniach toczyły się w Indiach. Mary niewiele z tego rozumiała, ale brzmiało to, jakby Hindusi nie chcieli już u siebie Anglików i woleli, żeby ci sobie stąd poszli. Tato wspomniał o zamieszkach ulicznych. Ale te ulice na pewno były gdzieś w odległych miastach. Hinduska służba, którą zatrudniała rodzina Lennoxów, wykonywała wszystkie jej polecenia, więc Mary nie potrafiła sobie wyobrazić, że jest zdolna do jakiejś walki. Nie, tutaj na pewno była bezpieczna. Nic złego nie może jej się przydarzyć. Próbując odciąć się od stłumionych krzyków i hałasu z zewnątrz, pogłaskała Jemimę po wełnianych włosach. – Jemimo, boisz się? – wyszeptała. – Nie bój się. To są dorosłe sprawy dorosłych. Mam ci coś opowiedzieć, żebyś przestała się bać? Zapaliła lampę i wstała z łóżka. Wzięła Jemimę i umieściła ją na środku pokoju w siedzisku z poduszek i koca. Zaczęła opowiadać jedną ze swoich ulubionych historii, dla jej zobrazowania wykorzystując lalki z teatru cieni. Znała ją od swojej ayah. Bajka mówiła o chłopcu imieniem Rama i dziewczynie zwanej Sita, którzy bardzo się kochali, lecz pewnego dnia demon porwał Sitę i zabrał ją do siebie. W historiach opowiadanych przez ayah zawsze występowali bogowie i demony, było w nich miejsce na czary i niezwykłe wydarzenia. Pod koniec opowieści hałas na zewnątrz przycichł, a Mary poczuła, że ciążą jej powieki. – Rama właśnie miał dogonić Sitę i demona, ale demon wzniecił ogień i uwięził chłopaka w płomieniach – powiedziała, ziewając. – Na szczęście bóg ognia Agni wszystko widział, spowodował, że płomienie się rozstąpiły, i uniósł Ramę w chmury. A potem obaj wyruszyli w poszukiwaniu wiecznej miłości Ramy – zakończyła. Zdmuchnęła płomień lampy i z Jemimą w ramionach zapadła się w poduszkach. Zamrugała i po kilku sekundach już spała. Soczysta zieleń trawnika… Rabaty pełne różowych, liliowych i niebieskich kwiatów… Gałęzie drzew obsypane kwieciem… Mary biegła ścieżką wzdłuż posągów… Ktoś z dorosłych trzymał ją za rękę. Roześmiana Mary starała się utrzymać równowagę i czuła się szczęśliwa, dogłębnie i całkowicie szczęśliwa… Mary powoli się budziła. Nie chciała rozstawać się ze znajomym snem, ale – tak jak zawsze – on wkrótce się rozwiał. Ogród ze snu nie przypominał żadnego znanego jej ogrodu, ale gdy w nim przebywała, wydawał się bardzo prawdziwy i czuła się tam taka szczęśliwa! Z westchnieniem przetarła oczy. Od razu zauważyła, że okiennice są nadal otwarte i jest bardzo jasno. Światło słoneczne wlewało się przez okna do pokoju. Mary poczuła skurcz w żołądku. Gdzie jest ayah? Dlaczego jeszcze nie przyniosła jej śniadania? Głodna i rozdrażniona wyprostowała się pośród poduszek. – Ayah! – zawołała głośno. Ku jej zaskoczeniu drzwi się nie otworzyły i życzliwa twarz niani wcale się w nich nie ukazała. Jeszcze bardziej rozdrażniona Mary podniosła głos: – Ayah! Wołam cię! Jest późno, a ja nawet nie jestem jeszcze ubrana! – Głos dziewczynki przeszedł w krzyk: – AYAH! Mary odczekała chwilę. Nikt się nie pojawił. Co się dzieje? Dom pogrążony był w ciszy. Zdała sobie sprawę, że to bardzo dziwne. Zazwyczaj o tej porze słyszała krzątaninę służby. Poczuła niepokój na myśl o nocnych hałasach. – Myślisz, Jemimo, że powinnyśmy pójść i kogoś poszukać? – Próbowała być odważna, lecz głos jej lekko drżał. – Tak, myślę, że to bardzo dobry pomysł – mówiła dalej. – Nie martw się. Zajmę się tobą. Pójdziemy poszukać taty, a on przyprowadzi do nas ayah. Zatrzymała się w drzwiach pokoju. Na korytarzu panował zupełny chaos. Ktoś pościągał obrazy ze ścian, leżały teraz na podłodze, pozbawione złotych ram. Mary z bijącym sercem przemierzała dom. We wszystkich pokojach widziała to samo – zerwane zasłony i ozdobne sprzęty pogruchotane na podłodze, wielu mebli brakowało, w kuchni otwarty kredens, a półki zupełnie puste. Wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, zniknęło, a co najgorsze, nigdzie nie było żywej duszy. – Tato? Tatusiu? Ayah? – W głosie Mary dźwięczał coraz większy niepokój. Pchnęła drzwi wychodzące na werandę. Słońce świeciło jasno, lecz ogród był opuszczony tak jak dom. Mary mocniej przytuliła Jemimę. – Gdzie się wszyscy podziali? – wyszeptała.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj