Od premiery Akademii Pana Kleksa w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego minęło prawie 40 lat. Teraz o baśni Jana Brzechwy znów jest głośno dzięki produkcji Macieja Kawulskiego, który postanowił opowiedzieć ją na nowo. Jak na razie recenzje dziennikarzy nie są entuzjastyczne. Nawet opinie widzów, którzy wybrali się na pokazy przedpremierowe Akademii Pana Kleksa, są mocno podzielone. Wiadomo jednak, że tej franczyzy nic już nie zatrzyma i w listopadzie 2024 roku do kin trafi druga część, w której w rolę Golarza Filipa wcieli się Janusz Chabior. Okazuje się, że przed Kawulskim swoją wersję Akademii Pana Kleksa chciał przedstawić Tomasz Baginski, jednak poległ – jak sam przyznał – w „labiryncie” prowadzącym do tego, kto dokładnie ma prawa do tytułu. Reżyser Rycerzy Zodiaku spotkał się nawet z Piotrem Fronczewskim, któremu nakreślił swój dość oryginalny pomysł na film. Aktorowi podobno spodobała się ta wizja. A jak ona wyglądała? Bagiński chciał stworzyć dużo mroczniejszą historię niż Gradowskiego czy Kawulski. W jego wizji Ambroży Kleks jest bossem gangu młodocianych przestępców, czyli takim PRL-owskim Olivierem Twistem. Doktor Pai Chi Wo zajmuje się szmuglowaniem z Azji surowców do produkcji piegów, które są pigułami halucynogennymi. Akademia zaś to szkoła dla zawodowych złodziei. Reżyser uchylił rąbka tajemnicy na swoim Facebooku. Napisał, jak wyglądałyby pierwsze minuty filmu.
Mglisty, błotnisty poranek. Więzienie w Sztumie. Widzimy tył głowy pokryty tatuażami. To nasz Bohater. Idzie korytarzem. W tych tatuażach prawdziwa „historia przemocy” i zakręcony chiński smok. Przed „głową” otwiera się krata. Strażnik pozdrawia skinieniem ręki. Bohater podchodzi do okienka. Urzędnik w środku wydaje jego rzeczy. Stary dowód osobisty. Miga nam imię Ambroży, ale nie widać nazwiska. Na zdjęciu mężczyzna z wielką brodą i paroma kolorowymi piegami na twarzy. (Znajomo wygląda). Poza dowodem parę monet sprzed denominacji i złożony fioletowy surdut. Nasz bohater bierze rzeczy. Widzimy w końcu jego twarz. To łysy Fronczewski (oczywiście), siwa broda, związana w wikingowskie warkoczyki. Szyja, tak jak i głowa pokryte tatuażami. Wzrok Waltera White. Czerń w tych oczach. Ten człowiek przeszedł piekło i mu wpie*dolił. Ambroży wychodzi przed bramę więzienia. Podchodzi do kosza. Wyrzuca surdut. Później. Noc. Komorów czy Magdalenka, w każdym razie, któraś podwarszawska wioska korporatów. Dom Jednorodzinny z ogródkiem. Ciepłe światło w środku. Wystrój bez wyrazu jak z folderu firmy meblarskiej. Po kuchni krząta się facet koło 30 razem z żoną. Widać dzieciaki. No kurde, reklama Kinder Bueno. Fajno. Słodko. Idealnie. Facet dostrzega coś w oknie. Mówi żonie, że wyniesie śmieci. Bierze prawie pusty worek. Wychodzi do ogrodu. W cieniu czeka Ambroży. Witają się. Ściskają. Młody ma wzruszenie na twarzy. I strach. Ambroży stoi jak cień z przeszłości, która już nigdy nie miała wrócić. W końcu pyta: – Adaś, kto zdradził? BACH. Tytuł. Zaczyna się film.
Czy taka wersja tej kultowej baśni spotkałaby się z większą życzliwością widzów niż produkcja Macieja Kawulskiego? Tego już się raczej nie dowiemy.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj