Financial Times informuje, że Unia Europejska ma plan, który ma umocnić pozycję finansową biznesu rozrywkowego na Starym Kontynencie. Dostawcy treści wideo, jak Netflix czy Amazon Video, mieliby odgórny obowiązek, by 20% ich katalogu zawierało pozycje wyprodukowane na terenie Unii Europejskiej. Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja w jakiej może być postawiony Netflix, który dopiero niedawno w pełni otworzył się na rynki międzynarodowe. Jeśli nowe prawo zostanie uchwalone, wtedy jego kierownictwo musi wziąć na to poprawkę i przekalkulować całe przedsięwzięcie raz jeszcze. Ostatecznie może się to skończyć tym, że zostaniemy zalani najtańszymi w produkcji programami, takimi jak stand-upy, gdyż wymóg procentowy jest na starcie dosyć wysoki. Szkoda, biorąc pod uwagę, że firma z Los Gatos świetnie sama dostosowuje się do potrzeb widzów i lokalnych rynków, czego przykładem jest ostatnia europejska produkcja, czyli francuskie Marseille. Czytaj także: Netflix bez blokad regionalnych w Europie od 2017 roku Trzeba jednocześnie pamiętać, że żyjemy w czasach, w których produkowane amerykańskich blockbusterów we współpracy z europejskimi firmami jest codziennością. Do tego grona można zaliczyć chociażby Captain America: Civil War, który nie tylko był częściowo kręcony w Niemczech, ale również koprodukowany przez niemiecką firmę Studio Babelsberg. Tym samym zapowiada się na to, że nowe prawo wprowadzi więcej zamieszania niż pożytku, gdy urzędnikom przyjdzie do odhaczania tego co jest europejskie, a co nie. Ponadto rodzimi producenci nie powinni się zanadto cieszyć, gdyż prędzej kontynuowane będzie kupowanie licencji i produkowanie oryginalnych treści za Odrą, w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, niż w Polsce. Dodatkowym argumentem Komisji Europejskiej jest próba ustrzeżenia widzów przed zalewem produkcji ze Stanów Zjednoczonych. Gdyby lekko sparafrazować założenia Teorii wyboru konsumenta to wybieramy usługi, które pozwalają nam czerpać maksymalną subiektywną satysfakcję z dóbr za kwotę, którą jesteśmy w stanie na nie przeznaczyć. Choć nasze potrzeby nigdy nie będą w pełni zaspokojone, to dodatkowo chce się nam mechanicznie regulować pole wyboru. A jak powiedział Milton Friedman - Brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność. Niestety jak do tej pory wewnątrz Unii Europejskiej nie narodził się jeszcze streaming, który zawojowałbym świat, a większość lokalnych usług mocno odstaje poziomem od platform, które narodziły się w Stanach Zjednoczonych. Nie jest to jednak wina Netflixa i być może lepiej pochylić się nad tym dlaczego europejskie startupy streamingowe tak rzadko znajdują globalną widownię, niż mieszać w biznesie za oceanem. Czytaj także: Netflix kontra telewizja i kino. Kto wygra? Ponadto firmy zarządzające usługami, których w Europie na razie nie ma, zapewne przemyślą raz jeszcze sens obecności na na terenie Unii. A my będziemy mieli nieco mniejszy wybór pomiędzy tym, czy wieczorem obejrzymy nowy sezon Love, czy może jednak kolejną rodzimą komedię romantyczną z Małgorzata Kożuchowska.  
Film Alicja po drugiej stronie lustra w kinach od 26 maja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj