Nie jest już zaskoczeniem, kiedy wielki hollywoodzki film wycieka do sieci w dość dobrej jakości obrazu. Chociaż wszelkie statystyki mówią, że to nie szkodzi branży filmowej, a nawet jej pomaga, branża myśli odwrotnie. Czyżby miało to się zmienić?
W tajemniczy sposób do sieci wyciekło w dobrej jakości obrazu 36 minut filmu "Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część 1". Wszelkie analizy wskazują, że to właśnie studio za tym stoi. Gdy zasypują sieć 36-minutami dobrego obrazu, podczas gdy "standardowi" piraci mają tylko kopie nagrane kamerą, efekt będzie jeden - prawdopodobny widz, który będzie chciał obejrzeć ściągniętą kopię bardziej skłoni się po 36-minutach do zakupu biletu do kina, niż męczarni z pozostałą częścią filmu nagraną komórką. Warto dodać, iż to wszystko stało się jeszcze przed premierą w kinach.
Warner Bros. oczywiście zaprzecza temu, jakoby mieli z tym cokolwiek wspólnego, ale biorąc pod uwagę fakt nietypowej reklamy, oficjalnie nic innego powiedzieć nie mogli.
"Wyciek nie wyszedł ze studia. Harry Potter jest najbardziej odnosząca sukcesy serią w historii kina".
Jeśli nie stoi za tym Warner Bros. to kto mógłby? Prawdopodobieństw jest bardzo niewiele, ponieważ według zachodniej prasy, jakość obrazu jest zbyt dobra jak na przeciętnego pirata. Niektórzy wskazują na głosujących w nagrodach, którzy dostają kopie na płytach. Tylko jeśli taka osoba miałaby "piracić", to po co tylko 36 minut, a nie cały film?
Co o tym sądzicie? Czy to genialna zagrywka marketingowa studia? Czy może tylko za duży zbieg okoliczności? Zapraszamy do dyskusji.