Zaginiony świat to oczywiście zekranizowana kontynuacja Parku Jurajskiego - thrillera Michaela Crichtona. W powieści tej bohaterowie powracają na wyspy, gdzie odtworzono dinozaury, by jeszcze raz przeżyć mrożące krew w żyłach przygody. Nowe wydanie Zaginionego świata ukazało się w zeszłym tygodniu nakładem wydawnictwa Vesper.  Przeczytajcie początek - wraz z autorskim wstępem - powieści Park Jurajski II. Zaginiony świat w przekładzie Andrzeja Leszczyńskiego:

WSTĘP

WYMIERANIE GATUNKÓWna przełomie K-TPod koniec dwudziestego wieku jesteśmy świadkami olbrzymiego wzrostu zainteresowania naukowców problemem wymierania gatunków. Nie jest to zagadnienie nowe, baron Georges Cuvier po raz pierwszy wykazał istnienie tego zjawiska już w roku 1786, czyli zaraz po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone. Naukowcy zaakceptowali je na trzy czwarte wieku przed ogłoszeniem teorii ewolucji Darwina. Później, mimo że owa teoria zawsze budziła wiele kontrowersji, nikt nie kwestionował występowania zjawiska zanikania gatunków. Wręcz przeciwnie – utarło się je uważać za coś tak naturalnego, jak unieruchomienie samochodu z powodu wyczerpania paliwa. Wymieranie traktowano jako dowód braku umiejętności adaptacyjnych poszczególnych gatunków, które to zdolności zaczęto intensywnie badać. Nikt jednak nie zastanawiał się dłużej nad pytaniem, dlaczego niektóre organizmy nie potrafią się przystosować do zmian w środowisku. Bo i co można było na ten temat powiedzieć? Ale dwa ważne zagadnienia, na które zwrócono uwagę w początkach lat siedemdziesiątych, kazały spojrzeć na kwestię wymierania gatunków pod zupełnie innym kątem. Po pierwsze stwierdzono, że błyskawicznie rozrastająca się liczebnie ludzkość dokonuje bardzo intensywnych przeobrażeń naszej planety – eliminuje tradycyjne siedliska zwierząt, wycina lasy tropikalne, zanieczyszcza powietrze oraz wodę, prawdopodobnie przyczynia się nawet do globalnych zmian klimatycznych – a działalność ta powoduje wymieranie kolejnych gatunków. Wielu naukowców zaczęło bić na alarm, inni obserwowali te procesy z rosnącym niepokojem. Jak bardzo odporny na zmiany jest ziemski ekosystem? Czy rozwój cywilizacyjny musi doprowadzić do wymarcia gatunku homo sapiens? Nikt nie umiał odpowiedzieć na te pytania. Wcześniej problem zanikania gatunków nie był przedmiotem systematycznych badań, niewiele zdołano zebrać informacji na temat skali owego zjawiska w minionych epokach geologicznych. Właśnie dlatego naukowcy zaczęli tak intensywnie badać wymieranie gatunków w przeszłości, mając nadzieję, że wynikną z tego jakieś wnioski na przyszłość. Po drugie pojawiło się wiele nowych danych dotyczących kresu panowania dinozaurów na Ziemi. Od dawna było wiadomo, że wszystkie gatunki dinozaurów wymarły w stosunkowo krótkim czasie u schyłku kredy, w przybliżeniu siedemdziesiąt pięć milionów lat temu. Mówiąc ściślej, czas trwania tego procesu stał się przedmiotem długotrwałych i zaciekłych sporów: część paleontologów utrzymywała, że nastąpiło to katastrofalnie szybko, podczas gdy inni głosili tezę, iż dinozaury wymierały stopniowo, w okresie liczącym dziesięć tysięcy czy nawet dziesięć milionów lat, co wszak trudno uznać za zjawisko krótkotrwałe. W roku 1980 fizyk Luis Alvarez wraz z trzema współpracownikami wykazał, że w skałach pochodzących z końca kredy i początku trzeciorzędu – okresu nazwanego później w skrócie przełomem K-T – występuje podwyższona zawartość irydu, pierwiastka rzadkiego na Ziemi, lecz spotykanego obficie w meteorytach. Na tej podstawie zespół Alvareza wysunął hipotezę, że właśnie na przełomie K-T uderzył w Ziemię olbrzymi meteoryt, mający wiele kilometrów średnicy. Skutkiem takiego kataklizmu byłoby bardzo silne zapylenie atmosfery, zahamowanie procesów fotosyntezy i masowe obumieranie roślinności, co mogło się stać przyczyną kresu dominacji dinozaurów.
Źródło: Vesper
Owa katastroficzna teoria silnie podziałała na opinię publiczną, zrodziła w świecie naukowym liczne kontrowersje, zaprzątające umysły przez wiele lat. W wyniku poszukiwań krateru po zderzeniu z tak wielkim meteorytem wytypowano kilka prawdopodobnych miejsc. Odkryto pięć innych okresów charakteryzujących się masowym wymieraniem gatunków i zaczęto się zastanawiać, czy one wszystkie nie były skutkiem zderzeń Ziemi z wielkimi meteorytami. Powstała teoria o trwającym dwadzieścia sześć milionów lat cyklu gigantycznych katastrof na Ziemi, według której już niedługo miałby nastąpić kolejny kataklizm. Zagadnienia te szeroko dyskutowano przez kilkanaście lat, aż do sierpnia 1993 roku, kiedy to podczas jednego z cotygodniowych seminariów w Instytucie Santa Fe pewien matematyk, Ian Malcolm, obrazoburczo oznajmił światu, iż żadne ze stawianych w tej dziedzinie pytań nie ma większego znaczenia, a wszelkie rozważania dotyczące możliwości zderzenia Ziemi z meteorytem są – jak się wyraził – mało istotnymi, czczymi spekulacjami. - Weźmy pod uwagę liczby – powiedział Malcolm, pochylając się nad mównicą i śmiało wodząc wzrokiem po twarzach zebranych. – Obecnie istnieje na naszej planecie pięćdziesiąt milionów gatunków roślin i zwierząt. Uważamy to za olbrzymią różnorodność, ale stan ten jest nieporównywalny z tym, co występowało we wcześniejszych okresach. Szacuje się, że od narodzin życia na Ziemi powstało w sumie pięćdziesiąt miliardów gatunków. A to oznacza, że z każdego tysiąca gatunków, jakie kiedykolwiek występowały na naszej planecie, do dzisiaj dotrwał tylko jeden. Zatem dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych procent organizmów wymarło. Trudno zakładać, że więcej niż pięć procent z tej liczby padło ofiarą masowej zagłady, należy więc przyjąć, że olbrzymia większość gatunków wymierała stopniowo. Następnie Malcolm wykazał, iż życie na Ziemi związane jest z ciągłym procesem zanikania gatunków, przebiegającym w przybliżeniu ze stałą prędkością. Okres dominacji poszczególnych grup stworzeń wynosi około cztery miliony lat, po jego upływie owe grupy zanikają. Przypomniał, że ssaki królują na Ziemi dopiero od miliona lat. Wyciągnął stąd wniosek, że istnieje nieprzerwany cykl wybijania się jednych gatunków nad inne, ich rozwoju, a następnie wymierania. Statystycznie można przyjąć, że od początku powstania życia na Ziemi każdego dnia wymarł jakiś jeden gatunek organizmów. - Dlaczego tak się dzieje? – zapytał. – Co powoduje ten nieustanny rozwój i późniejszy upadek dominujących stworzeń, dający się ująć w cykl o okresie czterech milionów lat? Odpowiedź może kryć się w tym, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo intensywne są zmiany zachodzące na naszej planecie. Wszak zaledwie w ciągu pięćdziesięciu tysięcy ostatnich lat, co w skali geologicznej jest tylko mgnieniem oka, lasy tropikalne niemal całkowicie zaginęły i znów się rozprzestrzeniły. A przecież lasy tropikalne nie są elementem stałym na naszej planecie, utworzyły się stosunkowo niedawno. Mniej więcej dziesięć tysięcy lat temu, kiedy ludzie pierwotni na terenie Ameryki zaczęli uprawiać łowiectwo, lodowiec zsunął się na południe, w przybliżeniu do tej samej szerokości, na której leży Nowy Jork. Od tamtej pory wymarło wiele gatunków ssaków. Zatem historia życia na Ziemi – ciągnął – udowadnia, że wszelkie stworzenia rozwijają się i zanikają w niezwykle aktywnie ewoluującym środowisku. Prawdopodobnie w tym należy upatrywać przyczyny wymarcia co najmniej dziewięćdziesięciu procent gatunków. Jeżeli oceany zaczną wysychać lub chociaż wzrośnie stopień ich zasolenia, spowoduje to zanik licznych organizmów planktonowych. Ale zwierzęta wyżej zorganizowane, takie jak dinozaury, to zupełnie co innego, gdyż te gatunki potrafią się bronić, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, przed podobnymi zmianami ekosystemu. Czemu więc i one wymierają? Dlaczego nie potrafią się przystosować do nowych warunków? Z punktu widzenia fizjologii dysponują przecież olbrzymim potencjałem adaptacyjnym. Wygląda więc na to, że nie istnieje żadna przyczyna zanikania wyżej zorganizowanych gatunków. A jednak obserwujemy ów proces. Dlatego chciałbym zaproponować, byśmy przestali upatrywać powodów wymierania organizmów w zmianach ich zdolności adaptacyjnych, uzależnionych od zmian środowiska, i zaczęli ich szukać w sposobach reakcji owych gatunków. Mogę tu dodać, że najnowsze osiągnięcia z zakresu teorii chaosu oraz dynamiki nieliniowej umożliwiają nam uzasadnienie takiej teorii. Twierdzę zatem – kontynuował – iż sposoby reakcji organizmów wyżej zorganizowanych mogą ulegać gwałtownym zmianom, nie zawsze na lepsze. Owe zmiany zachowania mogą w niektórych wypadkach przestać korelować ze zmianami zachodzącymi w środowisku, co w efekcie przyczynia się do wymierania gatunków. Właśnie te zmiany mogą pociągnąć za sobą osiągnięcie kresu zdolności adaptacyjnych. Czy taki los spotkał dinozaury? Czy jest to faktyczna przyczyna ich zniknięcia? Być może nigdy się tego nie dowiemy. Ale nie przypadkiem ludzie tak bardzo są zainteresowani wymarciem dinozaurów, ponieważ ich degradacja umożliwiła intensywny rozwój ssaków, w tym także człowieka. Prowadzi to nas do oczywistego pytania, czy wymarcie dominującej grupy zwierząt kiedykolwiek się jeszcze powtórzy, czy ludzkość wcześniej lub później nie podzieli losu dinozaurów. Czy przyczyn owego zjawiska należy szukać w zrządzeniu losu, jakim miałoby być zderzenie Ziemi z gigantycznym meteorytem, czy też w naszych własnych reakcjach na zmiany środowiska? W chwili obecnej nie potrafimy na to odpowiedzieć. Urwał na chwilę i uśmiechnął się szeroko. – Ale mam kilka propozycji – dodał.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj