Zdrada to thriller z 1997 roku, który wyreżyserował Alan J. Pakula. Film opowiada o nowojorskim gliniarzu Tomie O'Meara (Harrison Ford), który przyjął do swojego domu Rory'ego Devaneya (Brad Pitt), nie wiedząc , że daje schronienie niebezpiecznemu i poszukiwanemu terroryście. Zaakceptowany przez rodzinę Toma, Rory odnalazł spokój, jakiego nigdy przedtem nie zaznał. Jednak pewnego dnia musiał powrócić na drogę terroryzmu, a Tom stał się osobą, która ma za zadnie go złapać.
Film mierzył się z wieloma problemami na planie. Pierwotny scenariusz został odrzucony i przerobiony kilka razy po tym, jak w obsadzie znalazły się dwie wielkie gwiazdy kina, więc trzeba było zbalansować ich udział na ekranie. Brad Pitt, który grał jedną z głównych ról mówił potem w wywiadach, że ostateczna wersja historii to jeden wielki bałagan, a scenariusz, który mu się podobał zniknął. Mówił, że nakręcili "najbardziej nieodpowiedzialny fragment filmu", w jakim brał udział. Stwierdził, że produkcja była katastrofą, przez co chciał z niej odejść. Jednak wiązało to się z ogromnymi kosztami - musiałby zapłacić 63 miliony dolarów, dlatego został.
Ponadto w konflikt weszli Harrison Ford i Brad Pitt. Ten pierwszy wywiadzie udzielonemu Esquire odniósł się do czasu, gdy kręcili film. Przyznał, że nie mogli dojść do porozumienia w sprawie reżysera, dopóki nie zaproponował Alana J. Pakuli, z którym wcześniej miał okazję pracować, a Pitt nie. Poza tym Ford chciał, aby jego postać była tak samo kompleksowa, jak ta, którą grał Pitt, aby to nie była tylko bitwa dobra ze złem. Dodał, że wtedy wpadł na pomysł nakręcenia strzelaniny, w której bohater Forda widzi, jak inny policjant śmiertelnie strzela do kogoś i zastanawia się czy to zgłosić czy chronić przyjaciela. Aktor powiedział, że praca nad tym pobocznym wątkiem była trudna.
Pracowałem nad tym ze scenarzystą, ale nagle zaczęliśmy kręcić i nie mieliśmy scenariusza, na który zgodziliśmy się z Bradem. Każdy z nas miał inne zdanie na ten temat.
Ford przyznał, że podziwia Pitta - uważa go za wspaniałego aktora i porządnego faceta. Teraz bierze winę na siebie za tamtą sytuację.
Rozumiem, dlaczego chciał pozostać przy swoim punkcie widzenia, a ja chciałem pozostać przy swoim. Narzucałem swój punkt widzenia i można śmiało powiedzieć, że tak to odczuł Brad. To było skomplikowane. Ale film bardzo mi się podoba.
Ta wypowiedź potwierdza zdanie Roberta Marka Kamena, który został zatrudniony do napisania nowej wersji scenariusza. Mówił że podczas pracy na planie kończył im się scenariusz do zdjęć, a ten, którym dysponowali był nie do zaakceptowania przez żadnego z aktorów. Wyjaśnił, że napięcie na planie między nimi wynikało właśnie z sytuacji ze scenariuszem oraz ich pobocznymi wątkami.