Z okazji Black Friday twórcy gry towarzyskiej Cards Against Humanity podjęli ryzykowne wyzwanie: wypuścili do sprzedaży dwa nowe dodatki, jeden zaprojektowany przez ludzi, drugi przez maszynę. Cel tej zabawy był dość prosty – sprawdzić, które karty bardziej spodobają się klientom, a co za tym idzie – przekonanie się, czy dobrym pomysłem będzie zwolnienie projektantów i zatrudnienie na ich stanowisku maszyny. Zanim przejdziemy do wniosków z tego eksperymentu, przybliżmy nieco Cards Against Humanity oraz algorytm, który wykorzystano do napisania dodatku. Zasady gry są bardzo proste – w każdej turze jeden z graczy wciela się w sędziego i wykłada kartę z pytaniem bądź zdaniem do uzupełnienia. Pozostali uczestnicy potajemnie wybierają spośród swoich kart z odpowiedziami tę, która według nic jest najzabawniejsza lub najtrafniejsza, po czym kładą ją zakrytą na stół. Prowadzący wybiera kartę, która podoba mu się najbardziej, a osoba z największą liczbą wyróżnionych odpowiedzi wygrywa zabawę. Tym, co przyciąga graczy do Cards Against Humanity jest obrazoburczy język, łamanie przez twórców wszelkich tematów tabu oraz doskonałe zakorzenienie w rzeczywistości. Karty naśmiewają się z aktorów, polityków i popkultury, są sarkastycznym komentarzem otaczającego nas świata. Osoby odpowiedzialne za wymyślanie pytań i odpowiedzi muszą wykazać się niezwykłą kreatywnością, aby stworzyć teksty, które zapadną graczom w pamięć. Mogłoby się wydawać, że maszyny nie są zdolne do wykonywania tak twórczych zadań, ale zespół Cards Against Humanity postanowił sprawdzić to na własnej skórze. Na 16 godzin zamknięto w pokoju twórców odpowiedzi i uruchomiono sztuczną inteligencję bazującą na sieci neuronowej OpenAI GPT-2. Zadanie zespołów było proste – mieli projektować w czasie rzeczywistym nowe karty i prezentować je opinii publicznej. Drużyna złożona z pracowników firmy wykorzystała swoje bogate doświadczenie. Z kolei algorytm GPT-2 miał ogromne doświadczenie w rozpoznawaniu tekstu: w procesie szkolenia został zasilony przez twórców 40 GB danych, czyli odpowiednikiem ok. 40 tysięcy przeczytanych książek. Aby przygotować SI do wyzwania i nauczyć ją zasad gry, przedstawiono programowi 44 tysiące kart, wśród których znalazło się 2000 oficjalnych, 25 tysięcy prototypowych oraz 17 tysięcy kart nieoficjalnych, stworzonych przez  fanów z gry. Proces szkolenia zakończono w momencie, w którym sztuczna inteligencji była zdolna do ciągłego produkowania odpowiedzi poprawnych gramatycznie i wpisujących się w klimat gry. Twórcy nie chcieli przeciągać tego procesu, aby propozycje algorytmu nie zaczęły zbytnio przypominać oryginalnych kart. Gdyby było to wyzwanie ilościowe, GPT-2 wygrałaby w przedbiegach, generując miliony nowych propozycji, z czego większość byłaby co najwyżej przeciętnej jakości. Byłaby to jednak nieuczciwa i niemiarodajna rywalizacja. Starcie miał wygrać ten zespół, który w ciągu 16 godzin zarobi dla firmy wyższą sumę. Widzowie mogli nie tylko oceniać poszczególne karty, głosowali także swoim portfelem, zamawiając w przedsprzedaży dodatki projektowane na żywo. Jak się okazało, wśród mrowia nijakich kart sztuczna inteligencja opracowała pakiet 30 świetnych kart, który niemal pozbawił pracy zespół Cards Against Humanity. Żywi projektanci zarobili 82860 dolarów, o włos pokonując algorytm, który wygenerował przychody równe 81135 dolarów. Pracownicy firmy mogą spać spokojnie, udało im się zachować stanowiska. Przynajmniej na kilka najbliższych miesięcy, bo różnica w zarobkach obu zespołów okazała się marginalna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj