Okazuje się, że kategorie wiekowe to w tym momencie w Stanach tak silny element marketingowy filmu, że powszechnym procederem staje się wycinanie fragmentów filmów, tylko po to, aby ten uzyskał niższą kategorię wiekową. Co gorsza w najnowszej historii USA zdarzały się, przynajmniej z europejskiego punktu widzenia, dość kuriozalne decyzje dotyczące wspomnianego podziału, wśród nich na przykład przyznanie jednemu z „grzeczniejszych” filmów, The King's Speech, kategorii R, a więc oznaczonej jako seans dla dorosłych widzów. Żeby było jeszcze ciekawiej, taka decyzja zapadła nie ze względu na poważną tematykę, z jaką mierzył się film, ale dzięki jednej scenie, w której Colin Firth w kółko powtarza "fuck" przed mikrofonem. Kuriozów tego typu nie brak, z podobnym problemem zmierzyły się filmy takie jak Philomena, Terminator Salvation czy też Bully. Żeby było jeszcze ciekawiej, wspomniane produkcje walczyły właściwie jedynie o przeniesienie z 4 kategorii do 3, a jest jeszcze piąta, najbardziej restrykcyjna i oczywiście najbardziej kontrowersyjna. Ale do rzeczy, zanim przejdziemy do rozwijania się nad zaskakującymi decyzjami przydałoby się najpierw poznać po pierwsze, kto je wydaje, a po drugie, z jaką skalą mamy do czynienia i co oznacza każdy punkt na niej. Organizacją, która zajmuje się między innymi przydzielaniem kategorii wiekowych filmom emitowanym w amerykańskich kinach jest MPAA (Motion Picture Association of America) powstała w 1922 roku, dzięki porozumieniu amerykańskich dystrybutorów, gigantów na rynku rodzimym, jak i międzynarodowym. Obecnie członkami są Walt Disney Studios, Paramount Pictures Corporation, Sony Pictures Entertainment, Twentieth Century Fox, Universal Studios LLC oraz Warner Bros Entertainment. Pomysł utworzenia takiej organizacji pojawił się głównie przez obawę studiów filmowych przed możliwą, narzucaną z góry cenzurą państwową. Z tego powodu najpierw w 1930 roku utworzono kodeks Haysa (formę autocenzury, w której wyróżniono tematy, których nie powinno się poruszać w produkcjach, oraz takich, które mogą być ryzykowne i powinny być ukazywane w jednoznaczny sposób), który stosowano aż do roku 1968, kiedy to, na fali krytyki narastającej zarówno w środowiskach artystycznych, jak i wśród zwyczajnych obywateli, kierownictwo nad MPAA objął Jack Valenti ustanawiając, niemal natychmiastowo, nowy podział na kategorie wiekowe dla odbiorców filmowych. Kategorie, o których mowa, obowiązują do dziś z pewnymi zmianami.
fot. materiały prasowe
Na dzień dzisiejszy w Stanach obowiązuje pięć kategorii wiekowych: G, PG, PG-13, R i NC-17, które MPAA oficjalnie opisuje jako wskaźniki stworzone dla rodziców, aby poinformować ich o zawartości filmu. Oczywiście same symbole niewiele mówią, tak więc, tłumacząc najprościej: G oznacza brak limitów wiekowych, w tę kategorię wpasowują się filmy, które nie budzą żadnych zastrzeżeń co do ich treści; PG jest skrótem od „parental guidance suggested” i wskazuje, że niektóre treści w filmie mogą być nieodpowiednie dla najmłodszych; PG-13 to, ostatnimi czasy, chyba najobszerniejsza kategoria wiekowa wśród filmów, a zarazem najbardziej pożądana w branży jeśli dystrybutorom i twórcom zależy na jak największej widowni. Oznacza ona po prostu, że treści prezentowane w filmie mogą być nieodpowiednie dla dzieci poniżej 13 roku życia, jednak ujmuje praktycznie całą grupę wiekową nastolatków, którzy mogą wchodzić na tego rodzaju filmy bez prawnego opiekuna, a jednocześnie filmy znajdujące się w niej nie są zupełnie „grzeczne”; Przedostatnią kategorią jest ta, oznaczona symbolem R. Jest to już jedna z kategorii, które są dość niechętnie przyjmowane przez Amerykanów, co może wydawać się trochę dziwne, ponieważ oznacza ona jedynie, że osoby poniżej 17 roku życia mogą obejrzeć dany film jedynie w towarzystwie dorosłego; I w końcu, owiana najgorszą sławą, kategoria NC-17, według której nikt w wieku 17 lat i poniżej nie może wejść na produkcję oznaczoną tym symbolem, nawet jeśli zgadza się na to prawny opiekun. Chyba jednak najdziwniejszym, przynajmniej z mojego punktu widzenia, pomysłem dotyczącym omawianego zagadnienia, jest to, kto dokładnie je przydziela. Otóż okazuje się, że aby nadać pewną dozę „neutralności” oznaczeniom wiekowym MPAA postanowiła powołać do tego zadania specjalną jednostkę CARA (Classification and Rating Administration). Prawie wszystko w niej wydaje się… dziwne, bo po pierwsze, składa się ona z rodziców dzieci w wieku od 5 do 17 lat, wybieranych na maksymalnie siedmioletnią kadencję przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że w momencie, gdy najmłodsze dziecko rodzica ukończy 21 lat, rodzic pracujący dla CARA zostaje automatycznie pozbawiony swojej pracy. No właśnie, jest to także oficjalna praca, na czas której pracownicy muszą przenieść się do Los Angeles (siedziba MPAA znajduje się właśnie w LA). Kolejną, mówiąc delikatnie, osobliwością, jest tajemniczość, którą owiana jest CARA. Tożsamość osób pracujących na stanowisku w CARA jest niemalże ściśle tajna – przez pięćdziesiąt lat trwania tej jednostki tylko dwie osoby ujawniły się dobrowolnie jako zatrudnione w tej sekcji. Co więcej, nie ma stałej, ściśle określonej liczby osób zatrudnionych jako osoby oceniające w CARA, a istnieje tylko przedział – od ośmiu do trzynastu osób, chociaż podobno obecnie zatrudnionych jest dziesięciu rodziców na tym jakże tajemniczym stanowisku. Warto także dodać, że aby zostać zatrudnionym na takiej pozycji nie można mieć absolutnie żadnego związku z branżą filmową. Wszystkie te zabiegi brzmią trochę jak z niedorzecznego thrillera amerykańskiego, gdzie robi się gigantyczną tajemnicę z… dość błahej rzeczy. Oczywiście można zrozumieć, że utrzymywanie w tajemnicy danych osobowych osób obecnie zajmujących się przydzielaniem kategorii wiekowych filmom ma za zadanie zapobiegać korupcji, szantażom i innym tego rodzaju zagrożeniom, ale sposób, w jaki MPAA podeszło do tematu wydaje się przesiąknięty amerykańskim dramatyzmem. Niemniej jednak, pomijając już kurioza zbudowane wokół samej budowy organizacji, warto przejść do dziwolągów, które dostarcza nam CARA i ich system oceniania filmów. Na początku artykułu wspomniałam już o problemach niektórych filmów z obniżeniem swojej kategorii z R do PG-13. Jednak okazuje się, że to wcale nie są największe dziwolągi w repertuarze ocen CARA, a jednymi z ciekawszych spraw są te, które wchodzą w skład ostatniej kategorii, to jest gdzie siedemnastoletni widz lub młodszy nie może w ogóle wejść na seans. Tak było na przykład w przypadku filmów takich jak Requiem for a Dream Davida Aronofsky’ego, ukazującego przecież horror uzależnienia narkotykowego i wszystkich następstw tego procesu. Wydawać by się mogło, że jakkolwiek jest to drastyczny obraz, to raczej może służyć jako doskonała kampania antynarkotykowa, niż jako coś zakazanego dla młodych ludzi, ale okazało się, że CARA myślało inaczej przyznając filmowi kategorię NC-17. Reżyser nie zdecydował się na żadne cięcia w filmie, więc kategoria została utrzymana, co nie zaszkodziło reputacji samego filmu i kilku nominacjom do prestiżowych nagród. Jednym chyba z największych absurdów było wystawienie rzeczonej kategorii filmowi Blue Valentine, pomimo tego, że w filmie znajdziemy tylko jedną scenę seksu, a sam film pokazuje zwyczajne życie przeciętnej pary. Według krytyków tej sytuacji chodzi tutaj jednak o fakt, że rzeczona scena pokazywała seks oralny wykonywany przez mężczyznę na kobiecie, a więc mielibyśmy tutaj do czynienia z seksizmem i stygmatyzowaniem kobiecej seksualności. Po burzy, jaka została wywołana tą debatą, CARA zdecydowała się na obniżenie kategorii wiekowej do R, a Michelle Williams została nawet nominowana do Oscara za tę rolę.
fot. materiały promocyjne
Jednak nie wszyscy twórcy decydują się na podjęcie ogólnonarodowej debaty i walki z CARA, najczęściej dużo łatwiej jest po prostu przeprowadzić autocenzurę, wyciąć kilka „brzydkich” scen i wypuścić film w jego złagodzonej wersji. Tak na przykład stało się w przypadku Terminatora: Ocalenie, Bully, Natural Born Killers czy chociażby tak, wydawałoby się, łagodnej produkcji jak Jak zostać królem (wyciszono kilka powtórzeń słowa fuck). Co w końcu jest w tym wszystkim najciekawsze, to fakt, że największe kontrowersje zdaje się wśród członków CARA wzbudzać seksualność, narkotyki, i tak, przekleństwa. To za nie najczęściej przyznawane są zaskakująco wysokie kategorie wiekowe, a jednocześnie filmy częstokroć epatujące przemocą, jak wszelkie produkcje o superbohaterach czy też seria Igrzyska śmierci, których fabuła przecież zasadzała się na zabijaniu, bez problemu dostają upragnione PG-13. Więcej! We wspomnianym Terminatorze, wcale nie chodziło o przemoc ukazywaną na ekranie, ale o nagą, kobiecą pierś. Aż w końcu okazuje się, że nawet głośne osiągnięcie Richarda Linklatera, jego film Boyhood, dostał w Stanach kategorię R za… wulgarny język. Słowem, kontrowersji wokół ,w dużej mierze niezmienionego od 50 lat, systemu oceniania filmów pod względem minimalnej dopuszczalnej kategorii wiekowej jest cała masa. Ostatnimi czasy, coraz bardziej nasila się opór przed pobłażliwym traktowaniem przemocy, która, szczególnie dzięki filmom o superbohaterach, stała się chlebem powszednim w kategorii PG-13. Sprawa staje się tym bardziej kontrowersyjna, gdy twórcy filmów o tematyce kompletnie nie związanej z przemocą muszą walczyć o obniżenie kategorii filmu, która została przyznana dlatego, że kilka postaci na ekranie przeklnie albo się rozbierze. Jakby ludzie nie przeklinali na co dzień albo nie widzieli chociażby własnego, nagiego ciała. Oczywiście, rozumiem założenie funkcjonowania takiej jednostki jak CARA, coś w stylu rodzice rodzicom doradzają. Problem pojawia się w momencie, gdy ta dziesiątka rodziców ma faktyczny wpływ na zarobki danego filmu, ponieważ, niestety, kategorie wiekowe są też elementem marketingowym. PG-13, w sensie marketingowym, oznacza po prostu bardzo szeroką grupę docelową, do której film jest skierowany, a jednocześnie, między innymi przez pobłażliwość CARA odnośnie do  przemocy, są to filmy, które nastolatkowie będą chcieli oglądać, a rodzice widząc symbol PG-13 najczęściej po prostu zgodzą się, bez analizowania co faktycznie pokazuje dany film. Potwierdzają to coroczne statystyki, które wskazują, że filmy z tą kategorią są tymi najbardziej kasowymi, przynajmniej w Stanach – w 2017 roku wśród 25 najbardziej kasowych filmów, aż 15 należało do rzeczonej kategorii, kolejnych sześć do niższej PG, jeden do G, a jedynie trzy do wyższej R. W zestawieniu nie pojawił się ani jeden film z kategorią NC-17. Taka sytuacja może się wydawać zaskakująca, ale tutaj pojawia się dość proste wytłumaczenie. Pomimo absolutnej dowolności w zgłoszeniu swojego filmu do kategoryzacji wiekowej (jest to wolny wybór twórców, jako że MPAA jest organizacją pozarządową i nie ma mocy stanowienia praw w przemyśle filmowym), większość twórców decyduje się na wysłanie swojego dzieła do oceny, ponieważ bez przypisanej kategorii wiekowej dużo trudniej jest dystrybuować swój film, bo sieci amerykańskich kin najzwyczajniej w świecie nie chcą zgadzać się na pokazywanie nieskategoryzowanych filmów. Taka sytuacja wynika po prostu z czystego dbania kin o własny interes, nie chcą użerać się potem ze zbulwersowanymi rodzicami, którzy nie zostali wcześniej ostrzeżeni, jakie treści są przekazywane w danym filmie. Z drugiej strony, największym paradoksem tej całej sytuacji jest, ponownie, nieszczęsna kategoria NC-17. Okazuje się, że w momencie, gdy film ma przypisaną taką kategorię jeszcze trudniej jest go sprzedać sieciom kinowym, dlatego niejednokrotnie najlepszym wyborem dla twórców filmu z kategorii NC-17, którzy nie chcą ugrzeczniać swojego dzieła, jest odrzucenie przypisanej kategorii (w związku z tym, że kategorie są dowolne, można je zawsze odrzucić jeśli nie jest się zadowolonym z decyzji CARA) i próba sprzedania go bez żadnej przypisanej kategorii wiekowej. Pewnie te utarczki filmowców z CARA i MPAA trwałyby jeszcze długo i zapewne będą trwać, aczkolwiek pojawił się ostatnio pewien szkopuł, który może podważyć istnienie tych instytucji. Jest nim mianowicie internet, a ściślej mówiąc, absolutny brak wymogów oceniania filmów, które nie wychodzą w kinach, tylko od razu ukazują się internecie, jak ma to miejsce na przykład na platformach streamingowych i VOD takich jak Netflix, Amazon i Hulu. Okazuje się, że te platformy absolutnie nie potrzebują żadnych kategorii wiekowych narzuconych im z góry przez jakieś zewnętrzne instytucje, ponieważ nie mają zamiaru dystrybuować swoich produkcji za pomocą tradycyjnych sieci kin, a ich dzieła dostępne są na własnych platformach. Oczywiście, ponownie mogą zdecydować się na dobrowolne podanie się do rewizji CARA (tak na przykład robi Amazon), ale nie muszą, a przede wszystkim nie potrzebują tej kategorii, aby osiągać zyski. Pojawił się więc element wolnej amerykanki, który dodatkowo jest jak najbardziej legalną ścieżką dotarcia do filmów w internecie, bo przecież wszyscy, a już w szczególności nastolatkowie, wiedzą, że globalna sieć jest wręcz wylęgarnią rzeczy zakazanych i jak się bardzo chce, to i tak ten 15 latek obejrzy sobie film z kategorii NC-17. Powstaje jednak pytanie, czy półwieczne kategorie wiekowe nie powinny zostać ponownie przemyślane i finalnie zmienione, szczególnie w dobie internetu i powszechnego dostępu do niego.
fot. materiały prasowe
No dobrze, mamy już wytłumaczoną sytuację w USA, jednak warto też, słowem podsumowania, zastanowić się nad tym, jakie znaczenie mają te wszystkie perturbacje dla nas, polskich widzów. Po pierwsze warto jeszcze raz podkreślić, że niestety przez kontrowersje w Stanach możemy dostawać do oglądania filmy ugrzecznione, a czasem może nawet niosące mniejszą wartość artystyczną (tak było w przypadku ostatniego filmu Stanley’a Kubricka Eyes Wide Shut, w którym studio Warner Bros. zdecydowało się na częściowe ocenzurowanie kulminacyjnej sceny poprzez komputerowe dodanie postaci w pelerynach). Po drugie, mając tak niejasny przekaz co do odpowiedniego wieku, a także absolutny bałagan w regulacjach krajowych, a właściwie ich kompletny brak (Polska jest chyba jedynym znanym mi krajem, który nie posiada żadnych mechanizmów kategoryzacji wiekowej filmów dystrybuowanych w kinie), trudno się dziwić sytuacjom podobnym to tej, która miała miejsce między innymi w czasie wyświetlania w kinach Deadpoola, gdy rodzicie z małymi dziećmi wychodzili po 10 minutach z kina zbulwersowani groteską i horrorem, który odbywał się na ekranie. Oczywiście nie twierdzę, że jedno z drugim (sytuacja w Stanach, a sytuacja w Polsce) ma bezpośredni związek przyczyna-skutek, bo polska rzeczywistość kinowa raczej wychodzi z nieudolności odpowiednich organów w przeprowadzeniu niezbędnych działań, aby zapewnić widzom (a w szczególności rodzicom martwiącym się o to, co oglądają ich dzieci) informacje na temat zwartości danego filmu w sposób jasny i klarowny. Na chwilę obecną polskie sieci kinowe przerzucają się odpowiedzialnością z dystrybutorami filmów odnośnie do rekomendowanego wieku i tego, kto właściwie powinien takie zapewniać, jednak brakuje odgórnego wymogu takiej kategoryzacji, jaki na przykład istnieje w odniesieniu do produkcji telewizyjnych. Ale to już temat na inne rozważania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj