Jeszcze jakiś czas temu, oglądając kolejne obrazy tego typu, oddychaliśmy z ulgą, pocieszając się, że ta daleka przyszłość nas nie dotyczy i niepokojące wyobrażenia to jedynie hipotezy i ułudy fantastów. Teraz mamy jednak 2019 rok, a to, czym straszyli nas jeszcze kilka lat temu twórcy filmowi, jest bliżej, niż mogło się nam wydawać. 2001: A Space Odyssey i 2010 mamy już dawno za sobą. Back to the Future Part II, czyli podróż do 2015 roku, to również zamierzchła przeszłość. O ile w powyższych przypadkach wizja artystyczna nie przepowiadała zagłady ludzkości, to już 2019 rok w kinematografii nie był tak optymistyczny. Chłodny styczniowy dzień – gdzieniegdzie świeci słońce, w innych miejscach pada śnieg. W wielu aglomeracjach panuje dziś ponura atmosfera, w innych industrialna rzeczywistość codziennie zabija w ludziach radość życia. Jak u George Orwell w 1984, Wielki Brat przebrany w korporacyjne ciuszki patrzy, a Folwark zwierzęcy u władzy toczy niekończące się skrzekliwe spory. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że rozwój technologiczny i społeczny podąża ścieżką wytyczoną przez autorów science fiction. Stanisław Lem, Philip K. Dick, Arthur C. Clarke pokazywali i przestrzegali. Skutki degrengolady globalnej kultury mogą przynieść zagładę myśli humanistycznej. Czy rzeczywiście jesteśmy na skraju takiego niepokojącego jutra? Do Androids Dream of Electric Sheep? Na pytanie postawione w 1968 roku przez Philipa K. Dicka próbowała odpowiedzieć popkultura. Film z 1982 roku pod tytułem Blade Runner przenosi nas do futurystycznego 2019 roku (choć Dick w swojej powieści dał nam kilka lat więcej, ponieważ umiejscowił akcję w 2021 roku), gdzie ludzie dzielą świat z androidami – sztuczną inteligencją, która myśli, działa i czuje tak jak my. Człowiek skolonizował już wiele planet, tworząc wielkie zakłady produkcyjne między innymi na Marsie. Ziemia w Łowcy Androidów to bardzo mroczne miejsce. Ludzie, którzy nie opuścili matczynej planety, żyją w nędzy. Zostali podzieleni na normali i specjali, czyli tych, których dotknęła promieniotwórczość po niedawnej wojnie nuklearnej. Problemy z reprodukcją i wielkie konflikty społeczne sprawiły, że Ziemia znalazła się na granicy zagłady. Apokaliptyczny nastrój spowodował, że ludzkość zaczęła wyznawać nową religię zwaną merceryzmem, mającą na celu utworzenie duchowej wspólnoty ze wszystkimi żywymi istotami (od insekta do człowieka). Wyznawcy Mercera czują winę wobec wszystkich, cierpiących po wielkiej wojnie, która spustoszyła Ziemię.  Podstawą moralną tego wyznania jest odpowiedzialność wobec pozostałych przy życiu istot zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych. Tak nasz świat w 2019 roku wyobrażali sobie filmowcy kilkadziesiąt lat temu. Wizja Ridley Scott i materiał źródłowy robią wrażenie, ale czy to naprawdę nasza rzeczywistość? Androidy po ulicach nie chodzą. Nie mieliśmy wojny nuklearnej, a do kolonizacji Układu Słonecznego jeszcze daleko. Mimo to Łowca Androidów powinien być bliski wszystkim poszukującym prawd filozoficznych. Ten bijący zewsząd dekadentyzm z pewnością nie jest obcy współczesnym myślicielom. Obraz zadaje wiele ważkich pytań w kwestii natury ludzkiej. Pokazuje dokąd dążą społeczeństwa, zwraca uwagę na niebezpieczeństwa czyhające na nas w niedalekiej przyszłości. Jak na zaangażowane science fiction przystało, film pozwala sobie na wprowadzenie wielu fantastycznych motywów, ale to kwestie moralne wydają się tutaj najistotniejsze. A pod tym względem rzeczywistość z Łowcy Androidów wcale tak mocno nie różni się od tego, czym żyjemy na co dzień. Popkultura upodobała sobie 2019 rok, prezentując kilka odmiennych, ale przeważnie bardzo pesymistycznych wizji przyszłości. Czemu akurat padło na ten rok? Być może to ostatni gwizdek przed kolejnym dziesięcioleciem, czyli symboliczną nową erą. A może dla twórców data ta brzmiała wystarczająco futurystycznie, aby umiejscowić w niej akcję swoich dzieł. Jedno jest pewne – mało kto wieszczył spokojny i szczęśliwy 2019 rok. Przykładowo, w The Running Man z 1987 roku Arnold Schwarzenegger musiał ku uciesze mas uciekać przed uzbrojonymi myśliwymi. Na ekranach telewizorów toczy się walka o śmierć i życie, a widzowie nie posiadają się z radości. Brzmi znajomo? Jasne że tak. Mimo że Uciekinier to niezbyt skomplikowany film rozrywkowy, wizja przyszłości jest bardzo sugestywna. Czyż telewizja nie rządzi naszymi umysłami? Czyż medialna propaganda nie dopracowała do perfekcji socjotechnicznych sztuczek, pozwalających kontrolować masy? W Uciekinierze zawodnicy walczą na śmierć i życie przy pomocy futurystycznych broni i dziwacznych zdolności. Tutaj również można znaleźć podobieństwa z naszą rzeczywistością. Przecież współczesny sport dawno przestał przypominać greckie olimpiady, gdzie liczyła się jedynie siła mięśni i hart ducha. Można by rzec że na światowych boiskach i arenach walka toczy się również na śmierć i życie. Już nie tylko chodzi o wynik. Liczą się gigantyczne pieniądze i olbrzymie wpływy oddziałujące na globalne sprawy społeczne oraz polityczne. 2019 z Uciekiniera ma więc dużo wspólnego z naszą rzeczywistością. Trzeba po prostu spojrzeć na tematykę pod odpowiednim kątem. W 2019 roku została umiejscowiona również akcja Akira – słynnej cyberpunkowej mangi opowiadającej o wojnie młodych buntowników z totalitarnymi elitami w futurystycznym Tokio. Kultowy komiks trafił na ekrany w 1988 roku. Opowieść o japońskim wojowniku porusza wiele problemów, ale i tutaj kluczowa wydaje się wizja państwa tłamszącego swoich obywateli wszystkimi możliwymi metodami. Motyw ten jest znamienny dla futurystycznych opowieści i powtarza się w sztuce od zarania dziejów. Tajemnicą poliszynela jest przecież fakt, że artyści są naturalnymi przeciwnikami polityków i kultura zawsze będzie stać w kontrze z despotycznymi zapędami ludzi władzy. Ostatnimi czasy najbardziej mroczne i nietypowe wizje 2019 roku widzieliśmy w filmie The Island Michael Bay oraz Daybreakers. Pierwszy obraz przedstawia historię społeczności klonów, hodowanych na użytek ludzkości. Drugi film opowiada natomiast o wampirach, które zdominowały świat i wykorzystują ludzi jako pożywienie. Obie produkcje to typowe rozrywkowe akcyjniaki, nie posiadające zbyt dużej wartości artystycznej, jednak interesujący jest sposób, w jaki przedstawiono rzeczywistość 2019 roku. Powyższe obrazy powstały w XXI wieku, jednak nie przeszkodziło to ich twórcom pokazać totalną degenerację ludzkości funkcjonującej w niedalekiej przyszłości. Mimo że w przypadku Daybreakers mamy do czynienia ze społecznością wampirów, mechanizmy opresji nie różnią się niczym od tych sygnalizowanych w innych produkcjach. W Wyspie natomiast mamy bieżący problem, z którym człowiek będzie musiał się niedługo zmierzyć. Oczywiście utopia, w której hoduje się ludzi, to już popis ułańskiej fantazji hollywoodzkich scenarzystów, ale warto odnotować ten koncept jako kolejny głos w dyskusji na temat naszej przyszłości. Już w tym roku świat czeka zagłada, jeśli mielibyśmy wierzyć twórcom filmowym. Czy rzeczywiście w 2019 roku będziemy żyć na  rządzonej przez łaknące krwi wampiry, odizolowanej wyspie, gdzie każdy może być androidem? Czy ku uciesze mas będą zmuszać nas do rywalizacji na śmierć i życie wśród zgliszczy po III wojnie światowej? Mało prawdopodobne. Możliwe jest jednak, że różnice społeczne z miesiąca na miesiąc będą się pogłębiać, postęp naukowy stanie w kontrze z ludzką moralnością, telewizja zrobi kolejny krok ku hegemonii nad naszymi umysłami, a globalne konflikty sprawią, że widmo wojny światowej stanie się wręcz namacalne. W świetle tego wszystkiego, łabędzi śpiew naszego świata słychać jakby nieco donośniej. Czy w związku z tym powinniśmy składać sobie życzenia szczęśliwego nowego roku? A może lepiej życzmy sobie pomyślunku i owocnego wyciągania wniosków?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj