Nadchodząca premiera Franka z zamaskowanym Michaelem Fassbenderem to dobry pretekst, by pokusić się o subiektywne zestawienie aktorów, którzy mają na koncie występy z przykrytym maską obliczem. Z takimi rolami mierzyli się aktorzy wielcy, mali i kompletnie anonimowi, dla niektórych były to role życia, inni, nawet ci najbardziej znani, nie mają powodów, by się nimi chwalić.
David Prowse jako Darth Vader (oryginalna trylogia "Gwiezdnych wojen")
Subiektywizm swoją drogą, ale szacunek do klasyki musi być. Pierwsze miejsce w tym zestawieniu może zająć tylko jeden aktor – David Prowse, który rolę swojego życia zagrał już dawno, dawno temu i w odległej galaktyce. To właśnie Prowse zapisał się w historii popkultury jako Darth Vader i zawdzięcza to w pewnej części swojemu aktorskiemu instynktowi. George Lucas, który obsadził Davida ze względu na jego imponujący wzrost (mierzy dwa metry i jeden centymetr) pozwolił mu wybrać pomiędzy Darth Vaderem a Chewbaccą. Prowse zdecydował się na Vadera słusznie uznając, że to czarny charakter publiczność będzie pamiętać po latach.
Prowse wystąpił jeszcze w ponad dwudziestu innych filmach, w tym w Mechanicznej pomarańczy (1971) Stanleya Kubricka, ale nie zrobił dzięki nim kariery. Więcej, w swojej życiowej roli nie wypowiedział ani słowa (aktor miał brytyjski akcent, który George'owi Lucasowi prawdopodobnie nie pasował i zdecydował się na dubbing w wykonaniu Jamesa Earla Jonesa), a w całej trylogii w jedynej scenie ("Powrót Jedi"), w której Vader ściąga hełm, jego twarz należy do… Sebastiana Shawa.
Czytaj także: Nowości z planu "Gwiezdne Wojny: Część VII"
Stephen Hibbert jako Pokraka (Pulp Fiction)
Tym razem krótko, konkretnie i niesprawiedliwie anonimowo. Pokraka to mała wielka rola milczącego olbrzyma przetrzymywanego w piwnicy pewnego lombardu. Chociaż na ekranie jest nie dłużej niż trzy minuty, nie wypowiada ani słowa, a od stóp do głów odziany jest w czarny, skórzany kombinezon BDSM, Hibbert miał szczęście. Po pierwsze, wystąpił w kultowym filmie. Po drugie, w kultowej scenie. Po trzeciej, w scenie, w której pada kultowa kwestia z ust Marcellusa Wallesa, który po polsku brzmi nie inaczej niż "zrobię ci z dupy jesień średniowiecza".
Miał on swój wkład w, co tu dużo mówić, arcydzieło popkultury, a nikt nawet nie wie kim jest. Nie ma chyba w historii kina aktora ("aktora"?), który byłby tak boleśnie anonimowy i nieznany nikomu i z niczego. Oddajmy mu więc cześć i dowiedzmy się przynajmniej, jak się nazywa: Stephen Hibbert, proszę państwa.
Czytaj także: Tarantino wznawia prace nad westernem
Edward Norton jako król Baldwin IV Trędowaty Królestwo niebieskie
Kto powiedział, że musi to być lista chwały i glorii? Zamaskowane role mają na swoim koncie najlepsi aktorzy, w tym i świetny Edward Norton, któremu nie da się niczego zarzucić... z wyjątkiem tego, że zagrał w Królestwie niebieskim Ridleya Scotta. Niewiele osób pamięta, że to właśnie on krył się za za żelazną maską chorowitego króla Jerozolimy.
Rola trochę zapomniana, bo i stanowi dowód na to, że samo podjęcie artystycznego ryzyka, by dla występu zasłonić permanentnie oblicze, dobrego filmu jeszcze nie czyni. Choć Norton sam szczególnie się nie skompromitował, na filmie nie pozostawiono suchej nitki. Historycy odsądzali dzieło Scotta jako bzdurę nijak mającą się do faktów, a krytycy filmowi tylko im wtórowali. Jedynymi niezaprzeczalnymi atutami Królestwa niebieskiego pozostają plastyczne zdjęć wnętrz i plenerów oraz zjawiskowa Eva Green w roli Sybilli.
Czytaj także: "Exodus: Bogowie i królowie" - zwiastun biblijnego widowiska Ridleya Scotta
Jim Carrey jako Maska (Maska)
Choć Jim Carrey w roli Maski to nieoczywista pozycja na liście i być może wyłamuje się nieco ze schematu, to ten punkt broni się jednak zarówno komediową wariacją na zadany temat, jak i sporym ładunkiem emocjonalnym wspomnień tych, których dzieciństwo i młodość przypadły na lata 90.
Dla Carreya, wówczas już po występie w Ace Ventura: Psi detektyw, film Russela był ostatnim skokiem do wielkiej kariery, a historia zwariowanej i pewnej siebie Maski jako alter ego nieśmiałego urzędnika do dzisiaj jest w niej popisowym numerem. Carey w mistrzowski komediowy sposób wygrywał skrajności oparte graniu w masce i bez niej, a robił to tak skutecznie, że ten film jest pamiętany dopiero w drugiej kolejności z powodu debiutu pięknej Cameron Diaz. Szczęśliwie, Maska oparła się tendencji do kręcenia remake'ów, która odczarowuje magię oryginałów. Warto sobie ten film odświeżyć, a dla klimatu -najlepiej na wygrzebanej z pudła kasecie VHS.
Czytaj także: "Głupi i głupszy 2" - zobacz zwiastun!
Hugo Weaving jako V (V jak Vendetta)
Adaptacja komiksu Alana Moore’a i Davida Lloyda to czwarty film Hugo Weavinga nakręcony we współpracy z rodzeństwem Wachowskich (choć tutaj, inaczej niż w przypadku trylogii Matrix, nie stanęli oni za kamerą, a pełnili jedynie role producentów). V (czyli Weaving), trochę elegancki dżentelmen ze słabością do Natalie Portman, a trochę bezwzględny mściciel i szykujący zamach na brytyjski parlament anarchista, zawsze występuje w ikonicznej masce, kapeluszu i czarnych skórzanych rękawiczkach. Całkowite okrycie słusznie może skłaniać niektórych widzów do zastanawiania się, czy przypadkiem aktor nie wysługuje się statystą, podczas gdy on sam śpi w swojej przyczepie.
Fawkes to ciekawy przypadek roli, w której podpisany pod nią aktor wystąpił w niej, ale… nie tak znowu do końca. Hugo Weaving nie był pierwszym wyborem castingowym twórców filmu. najpierw obsadzono Jamesa Purefoya (The Following), ale ten granie przez cały czas w masce odnalazł jako zbyt niekomfortowe i zrezygnował po sześciu tygodniach spędzonych na planie. Weaving zastąpił go zatem, a jako że Fawkes we wszystkich scenach występuje w szczelnym przebraniu, najtaniej było podłożyć głos Hugo w scenach nagranych już przez poprzednika.
Czytaj także: "Sense8" - poznaj szczegóły nowego serialu Wachowskich. Kto w obsadzie?
Andy Serkis jako Gollum (trylogia "Władcy pierścieni", Hobbit: Niezwykła podróż)
Choć może Andy Serkis w swoich najlepszych filmach nie występuje w masce w dosłownym tych słów znaczeniu, dzięki swoim zasługom i wkładowi w artystyczny rozwój technologii motion capture bez wątpienia zasługuje na mocne miejsce w tym zestawieniu. Andy, przed ponad dekadą nikomu bliżej nieznany angielski aktor, jest specjalistą od ról, w których nie można go rozpoznać wcale: na swoim koncie ma występ jako legendarny King Kong w kinofilskiej wariacji na temat klasyki w wykonaniu Petera Jacksona (2005) i w obu remake'ach "Planety małp" jako Cezar (Geneza wchodzą w piątek na ekrany Ewolucja).
Jednak największym osiągnięciem Serkisa jest Gollum, który nie tylko zrewolucjonizował technologię motion capture, ale spowodował, że zaczęto głośno mówić o talencie i zdolnościach, jakiego wymagają tego typu role. Serkis obdarzył Smeagola emocjonalnym skomplikowaniem oraz genialnym i niepowtarzalnym głosem. Niewielu jednak wie, jak trywialna i przyziemna była inspiracja aktora dla sposobu mówienia bohatera i jego słynnego kaszlnięcia Gollum, Gollum… Otóż, pewnego dnia, gdy Serkis zastanawiał się nad rolą, do kuchni wszedł jego charczący kot wykasłując… kłaczek. Reszty można się już domyślić.
Czytaj także: Kiedy zwiastun "The Hobbit: The Battle of The Five Armies"?
Michael Fassbender jako Frank (Frank)
I oczywiście, last but not least, główny bohater i przyczyna tego zestawienia: Michael Fassbender jako Frank, ekscentryczny muzyk nigdy niezdejmujący głowy wykonanej z paper mache. Główna postać szalonej niezależnej komedii Frank (w kinach od 11 lipca) jest luźno oparta na postaci angielskiego muzyka Chrisa Sieveya. Filmowy Frank jest liderem zespołu muzycznego którego członkowie są pokręceni tylko trochę mniej niż on sam. Mimo spędzonych wspólnie kilku lat, nawet oni nie wiedzą, jak naprawdę wygląda ich kolega.
Frank jest do swojej głowy tak przywiązany, że potrafi nawet przekroczyć w niej granicę mówiąc celnikowi, że ma jej noszenie specjalny papier. Nie zdejmuje jej nigdy - w niej śpi, je i bierze prysznic (lepiej nie pytać w jaki sposób myje zęby). To rola Fassbendera świadcząca o jego bardzo dużym dystansie do samego siebie - w końcu, będąc obecnie tak rozchwytywanym, wystąpił w filmie, w którym w ogóle nie pokazuje twarzy. Sam obraz zaś poza fantastycznym humorem i szczyptą dramatu, ma jeszcze jeden walor: Michael jako nastolatek chciał zostać muzykiem rockowym. Nie udało mu się, ale tutaj ma szansę się wyszumieć. I efekt jest fantastyczny!
Czytaj także: "Frank" - zobacz klipy i wywiady z obsadą