Hopkins zawsze wspomina, że w młodości był leniwy i podły. Nie chciało mu się chodzić do szkoły, był kiepskim uczniem i psotnikiem. Sam o sobie mówi, że "był kretynem". Z tego powodu też - jak przyznaje - stał się aktorem. Nie wybrał takiej kariery i drogi życia jednak już w młodości. Najpierw przyciągnął go fortepian, dzięki czemu dziś uważany jest za wirtuoza gry na tym instrumencie. Lubi też malować. Niejednokrotnie jego obrazy były wystawiane w galeriach dla szerszej publiczności. W wywiadach wspomina, że gra na fortepianie i malowanie sprawiają mu przyjemność, a aktorstwo jest czymś, czym para się wyłącznie dla pieniędzy. W branży każdy zna podejście Hopkinsa do aktorstwa, ale jednocześnie wiadomo, że jak już przychodzi na plan, to rzadko kiedy nie daje z siebie wszystkiego.
Inspiracją dla Hopkinsa do zostania aktorem był jego rodak i zarazem legenda Hollywood - Richard Burton. Młody Tony - jak lubi, by się do niego zwracać - poznał go w wieku 15 lat. Wówczas to zdecydował o swojej przyszłości, czego efektem była edukacja pod tym kątem na prestiżowych uczelniach.
- Myślę, że Hannibal Lecter byłby interesującą osobą, z którą można by zjeść lunch, pod warunkiem, że nie bedzie się z nim sam na sam.
[image-browser playlist="593878" suggest=""]
©1968 Avco Embassy Pictures
Jako aktor, w telewizji grał głównie małe role na początku kariery. Nie ma na koncie żadnej produkcji, w której jego występ nie byłby zaledwie gościnnym - może za wyjątkiem miniserialu "Wojna i pokój" z lat 70. Wciąż spekuluje się, że to tylko kwestia czasu, aż Hopkinsa skuszą stacje kablowe jakimś bardzo atrakcyjnym projektem, który go zainteresuje.
W 1965 roku Anthony'ego zauważyła inna legenda kina, Sir Laurence Olivier, który zaprosił go do pracy w teatrze Royal National. Stał się on protegowanym wielkiego aktora i zarazem jego dublerem, zastępującym go podczas jego nieobecności. Hopkins u boku Oliviera odnosił wielkie sukcesy w teatrze, ale szybko znudził się graniem tej samej roli i zdecydował się spróbować swoich sił w kinie. Nadal pojawiał się na scenie, lecz powoli się od niej odwracał, szukając większych wyzwań. W tym aspekcie przełomem był film "Lew w zimie", gdzie towarzyszył Peterowi O'Toole, Katharine Hepburn i Timothy'emu Daltonowi.
Przez dekady widzieliśmy go w wielu rolach, które zapadały w pamięć i często sprawiały, że słabe filmy stawały się zjadliwe, gdyż kreacje Hopkinsa tak bardzo podnosiły ich poziom. Można wymieniać godzinami filmy, w których wystąpił, ale jego powszechnie znaną życiową rolą jest Hannibal Lecter. Nie raz wspominał o nietypowym podejściu do niej, gdyż jego inspiracją okazał się Charles Manson. Podobnie jak on, gdy mówił, w ogóle nie mrugał oczami. Co ciekawe, jest to najkrótsza męska rola w historii kina, która została wyróżniona Oscarem. Hopkins w "Milczeniu owiec" pojawia się na zaledwie 16 minut!
- Nie chcę być nikim innym, niż jestem obecnie. Mogę to powiedzieć z prawdziwą pasją i bez żalu.
[image-browser playlist="593879" suggest=""]
©2011 Marvel
Anthony Hopkins jest znany z bardzo wnikliwego przygotowywania się do roli. Zawsze w wywiadach opowiada, że gdy już podpisze kontrakt, będzie powtarzać sobie kwestie tak długo, jak tylko będzie trzeba, póki nie będą dla niego brzmieć naturalnie. Najważniejsze dla niego jest to, że musi w dialogach czuć, że mówi je bez myślenia, kompletnie swobodnie. Robi to wrażenie tym bardziej, że Hopkins jest... dyslektykiem. Jego styl daje mu również wiele możliwości do improwizacji, ale jednocześnie był on przyczyną konfliktów z reżyserami, gdy za bardzo odchodził od scenariusza. Aktor podkreśla, że gdy nagra już scenę, dialogi odchodzą w zapomnienie i nigdy do nich nie wraca.
Z jego systemem uczenia się kwestii na pamięć związana jest ciekawostka z planu "Amistad" Stevena Spielberga. Zaimponował wszystkim, "wkuwając" siedmiostronicowy monolog z sali sądowej, który perfekcyjnie zagrał za pierwszym razem. Spielberg od tamtej chwili był pod takim wrażeniem, że przestał się do niego zwracać Tony i zaczął mówić mu pełnym szacunku Sir Anthony.
Równie ciekawa historia związana jest ze "Spartakusem" Stanleya Kubricka. W 1991 roku dokonywano renowacji filmu i z uwagi na złą jakość kopii oryginału, trzeba było nagrać niektóre dialogi od nowa. Problem polegał na tym, że Sir Laurence Olivier już nie żył, więc poproszono Hopkinsa, który w fantastyczny sposób podrobił głos swojego mentora.
Aktor w wywiadach wspomina, że jego ulubioną rolą była ta z filmu "Prawdziwa historia". Uważa, że była to najłatwiejsza rola w karierze, gdyż bohater jest do niego bardzo podobny.
- Kiedy te pawiany z Hollywood pojawiają się na galach, odbierają te swoje nagrody, nigdy nie mogą się zamknąć. Mam ochotę wstać i powiedzieć: "przyjmij nagrodę, podziękuj i won". Nie interesują mnie ich bzdury. Istnieją chirurdzy, pielęgniarki, nauczyciele - ludzie, którzy bardziej zasługują na nagrody.
[image-browser playlist="593880" suggest=""]
©2012 Fox Searchlight Pictures
Prywatnie Hopkins, poza wspomnianymi zamiłowaniami do malowania i gry na fortepianie, jest aktywistą. Bierze udział w sporej liczbie akcji charytatywnych, pomagając komu tylko może. Również aktywnie działa na rzecz środowiska. Wyjawił kiedyś w rozmowie z dziennikarzem, że w latach 70. był alkoholikiem i że wiara w Boga pozwoliła mu uporać się z tym problemem. Publicznie również krytykował ateizm. Jego ideał dobrego wieczoru jest dość skromny - położenie się na kanapie przed telewizorem i oglądanie ulubionego serialu.
Hopkins tworzy także muzykę orkiestrową - koncertował nawet jeszcze w roku 2008. Cztery lata później wydał album z muzyką klasyczną swojego autorstwa.
Anthony Hopkins to aktor perfekcyjny, który nie cofa się przed żadną rolą. Wyjawia często, że w aktorstwie osiągnął wszystko, więc nie ma już przed nim żadnych wyzwań. Na pewno jeszcze nie raz uraczy nas w kinie komercyjnym i artystycznym kreacjami, które na długo zapadną w pamięć.