Dziś o 22:00 na kanale AMC odbędzie się premiera 2. sezonu serialu NOS4A2 z Ashleigh Cummings w głównej roli. Z tej okazji spotkaliśmy się z aktorką, by porozmawiać o jej postaci oraz o tym, co nas czeka w tej nowej odsłonie.
DAWID MUSZYŃSKI: W serialu NOS4A2 mija osiem lat od wydarzeń z pierwszego sezonu. Jak bardzo zmienia się twoja postać w tym czasie, pomijając oczywiście fakt, że teraz ma syna?ASHLEIGH CUMMINGS: Jest to twardziej stąpająca po ziemi dziewczyna niż w pierwszym sezonie. Dusza marzyciela w niej kompletnie umarła. By poradzić sobie z tym, czego doświadczyła, coraz częściej sięga po butelkę whisky. Powiedzmy sobie wprost, jest alkoholiczką, która pali jak smok.
Czyli staje się swoim ojcem…
Dokładnie, co jeszcze bardziej ją dołuje. Ona ma świadomość, że staje się osobą, którą przyrzekała, że nigdy nie będzie. Którą przez te wszystkie lata się brzydziła. Obiecywała przecież, że jej dziecko będzie miało inne dzieciństwo niż ona. Ale jest inaczej. Tworzy kopię tego, co przeżywała sama w domu. Zresztą jej ojciec został kompletnie wycięty z jej życia. Kontakt z nim nie istnieje, co najlepiej pokazuje, jak bardzo go nie nienawidzi.
Vic stara się uciec od swoich problemów i co roku, gdy zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, jej trauma narasta. To dziewczyna, która bardzo wiele przeżyła w tak młodym wieku.
To trochę tak jak ty.
Tyle że ja nie musiałam się mierzyć ze strasznym wampirem (śmiech). Ale faktycznie moje dzieciństwo nie było łatwe. Dorastałam w Arabii Saudyjskiej, z której musiałyśmy uciekać, ponieważ sytuacja była dramatyczna. Co ciekawe rodzice powiedzieli nam, że jedziemy na wakacje, wiec nie byłyśmy świadome zagrożenia, ale gdy już dotarłyśmy do Egiptu, powiedziano nam, że nie wrócimy już do domu. To był dla mnie szok. I to nawet nie to, że się przeprowadzaliśmy, ale raczej fakt, że nie mogliśmy się pożegnać z naszą nianią czy przyjaciółmi. Oni wszyscy zniknęli z naszego życia jednego dnia, by już nigdy do niego nie powrócić. W zamian dostałam psa (śmiech). To był bardzo dziwny czas w moim życiu. Emocjonalnie byłam rozbita i niestabilna, podobnie jak Vic, z jednej strony chciało mi się płakać ze smutku, a z drugiej strony cieszyłam się, że patrzę na piramidy i z tego, że dostanę psa.
A gdzie teraz jest twój dom?
Docelowo w Australii, ale obecnie na Rhode Island. Tu pracuję i tu mam przyjaciół. Na początku źle znosiłam tę przeprowadzkę, ale wtedy mój psychiatra doradził mi, bym kupiła… psa. Tak zrobiłam i od tego momentu czuję się o wiele lepiej.
Jak przyjęłaś to, że twoja postać teraz jest matką?
Nie miało to wielkiego wpływu na moją grę, ale zauważyłam, że jestem bardzo opiekuńcza w stosunku do mojego serialowego syna. Dbam o to, by się nie przemęczał podczas nagrywania scen. Gdy mówi, że ma dość, to każę ekipie zrobić przerwę. Jak prawdziwa matka (śmiech). Zauważyłam też, że podskórnie przeszkadza mi to, że nagrywamy z nim takie mroczne i straszne sceny. I nie zrozum mnie źle, on wypada w nich świetnie, to znakomity aktor, ale wewnętrznie mam jakieś opory.
A od czego zaczęła się twoja przygoda z aktorstwem?
Byłam tancerką, ale pewnego dnia bardzo źle się poczułam. I tak z dnia na dzień doszłam do wniosku, że nienawidzę tańca i nie chce już więcej tego robić. Nie pytaj mnie czemu, do dziś tego nie rozumiem. Poznałam wtedy też nauczycielkę aktorstwa, którą odwiedziłam w Nowym Jorku. Jej ojciec był aktorem i pokazał mi ten świat, w którym się zakochałam.
I rodzice cię puścili?
Tak jakoś wyszło (śmiech). Wzięłam pieniądze, które zarobiłam na niańczeniu dzieci, pisaniu, tańczeniu, i kupiłam za nie bilet do Stanów. Żebyś mnie dobrze zrozumiał, ja nie uciekłam z domu. Moi rodzice dobrze wiedzieli, gdzie jestem. Po prostu nie poprosiłam ich o zgodę, a raczej oznajmiłam, że wyjeżdżam i już.
A pamiętasz swoją pierwszą prawdziwą rolę?
To było w reklamie chleba. Gdy znalazłam się na scenie, to momentalnie poczułam, że to jest moje miejsce na świecie. Jako dziecko nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Mieszkając w Arabii Saudyjskiej, czułam, że otacza mnie śmierć i to bardzo odbiło się na mojej psychice i na tym, jak postrzegałam świat. Nie potrafiłam nawiązać kontaktu z rówieśnikami. Oni byli tacy niewinni i patrzyli na świat przez różowe okulary, a mnie już dawno one spadły.