Każdy z nas przynajmniej raz w życiu oglądał komedię romantyczną albo czytał książkę z akcją, która działa się w szkole lub na uniwersytecie. Poznawaliście w ten sposób lekką, momentami wręcz infantylną fabułę, ale oddawaliście się w ręce bohaterów. Jest jakieś 90% szans, że dotyczyło to amerykańskiej szkoły, w której kasta popularsów sprawowała pieczę nad trzymającymi się zasad kujonami, dziwakami i resztą mało interesujących osób. Byliście na treningu futbolu, rugby czy innego "piłkocentrycznego" sportu i podziwialiście zdolności przywódcze sportowca – przystojniaka oczywiście. Istnieje jeszcze scenariusz, w którym razem z bohaterem typu "jestem groźny, nie podchodź do mnie" pojawiliście się na domówce, gdzie po godzinie każdy był pijany i zjarany, sypialnie zajęte, a salon spowity chmurą dymu. W tym czasie główna bohaterka, cicha i przesadnie sztywna, siedziała w bibliotece, marząc o studiach na Yale albo Stanford. W międzyczasie podekscytowana planowała swoje fenomenalne popołudnie, cały dzień zastanawiając się, które zakreślacze kupić tym razem.
Choć lubię czasem obejrzeć czy przeczytać lekką młodzieżówkę z mocnym męskim bohaterem, to jednak mam świadomość, że taka dominacja męskości może pobudzić niejeden feministyczny krąg do debaty o wszędobylskim patriarchacie. Nudne życie uczennicy amerykańskiego liceum albo studentki collegu skupia się wokół nauki i rodziny. Nagle zjawia się ON – Adonis tego miasta, przykuwający uwagę wszystkich cheerleaderek i ich matek. Swoją charyzmą, sportowym zapałem i kąśliwymi uwagami koloruje szarość życia dziewczyny. W dodatku zwraca na nią uwagę! Niepokorny model, rozpoznawalny bad boy zauważył taką nudziarę jak nasza bohaterka. Co za cudowny i wielkoduszny młody mężczyzna…
Takich relacji w popkulturze jest całe mnóstwo. Najjaskrawszy przykład to Tessa i Hardin z książek Anny Todd z serii After i filmów na nich bazujących. Poukładana kujonka i pogubiony, często agresywny syn rektora uniwersytetu "naprawiają się" nawzajem, budując relację opartą na tym, że jest bardzo dobrze albo bardzo źle. Sinusoidalna historia tej dwójki jest rozbudowana i wielowątkowa (książki pod tym względem górują nad filmami), ale nie odbiega od utartego schematu pary skrajności, w którym mężczyzna jest impulsywny, zaradny, apodyktyczny i pewny siebie, a kobieta łagodna – gdyby mogła, to najchętniej schowałaby się przed światem ze swoją mizernością i kruchością, licząc, że wymarzony wojownik ją wytropi i uratuje. Ten powtarzalny motyw, z dodatkiem tajemniczości, pojawia się również w uwielbianym przez niektórych, określanym wzruszającym, a mnie osobiście bawiącym, Zmierzchu. Nastoletnia Bella Swan i niebezpieczny, acz dla niej uroczy Edward Cullen to bohaterowie łączący dwa odmienne światy. Podobno to współczesna historia Romea i Julii. Jakie czasy, taki Romeo i Julia…
Oprócz tego można byłoby wymienić jeszcze Do wszystkich chłopców, których kochałam z Larą Jean piszącą listy adresowane do chłopców, którym nigdy nie wyznała uczucia. Dodajmy jeszcze The Kissing Booth z nastoletnią Elle i romansem ze szkolnym przystojniakiem, który ma wszystko, Sierra Burgess jest przegrywem z historią o nielubianej licealistce i internetowych pogaduszkach ze szkolnym ciachem. Nie mogę się powstrzymać i muszę wspomnieć o disnejowskich księżniczkach, które są klasykami i niejako komediami romantycznymi dla nieletnich, a pokazują uzależnienie kobiet od mężczyzn. Dziewczyny są z warstw niższych, a panowie zwykle mają status książąt. Takie postacie jak Roszpunka czy Bella z Pięknej i Bestii można podejrzewać nawet o syndrom sztokholmski.
Relacja oparta na skrajnościach stała się niejako toposem w literaturze i filmie. Przypomina to trochę yin i yang, bo dopiero razem bohaterowie tworzą harmonię, stają się pełni. Próbuje się wmówić, że dopiero w parze stają się kompletni i rozwijają swój potencjał, a także przechodzą proces uzdrowienia duszy i ciała. Piękna symbolika. Nie wiedziałam, że miłość podnosi IQ i jest miksturą wykorzystywaną do katharsis.
Choć coraz częściej odchodzi się od tak stereotypowego podejścia do tworzenia głównych bohaterów, to wciąż jest to w kulturze obecne. Kino, telewizja, książki, a przede wszystkim platformy streamingowe dają miejsce znanemu schematowi. Chyba najbardziej znanym źródłem typowych romansów jest Netflix. Film Przez moje okno z 2022 roku ma swojego Adonisa, który w tym przypadku przybiera imię innego boga – Aresa. Ares Hidalgo to oczywiście bogaty arogant z pewnością siebie tak wysoką, że dziwię się, że nie upadł pod jej ciężarem. Raquel to jego sąsiadka, która jest w nim szaleńczo zadurzona i ma cechy stalkerki. Czasem podgląda, co dzieje się na wielkim podwórku rodziny Hidalgo, a czasem nawet śledzi chłopaka. Z jednej strony temperamentna, z drugiej infantylna licealistka. Nawet jej hasło do WIFI zapisem przypomina napis: grecki bóg Ares. Para ze sobą jest, nie jest, a potem znów jest. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Twórcy nawet nie ukrywali idealizacji postaci męskiej i zdziwaczenia postaci żeńskiej, lecz sumiennie realizowali motyw mającego władzę samca i podporządkowanej mu samicy.
Co ciekawe, opisywany motyw jest wyjątkowo trwały i powielany. To takie skostniałe zombie, które resztkami sił trzyma się szklanego ekranu. Niemal 40 lat temu pojawiła się w polskim kinie kultowa komedia Kogel-mogel – książkowy przykład uprzedmiotowienia kobiet, co dostrzegłam dopiero po latach wraz ze wzrostem mojej ogólnopojętej świadomości. Pominę wątek Kasi, studentki polonistyki, która woli się uczyć niż uwsteczniać na swojej mało postępowej wsi, a skupię się na jej rodzicach. Solscy są fenomenem. Rozhisteryzowana kura domowa, która wiecznie musi uspokajać swojego wybuchowego i despotycznego męża przekonanego o wyższości swoich racji, w dodatku szukającego partnera dla swojej córki. Liczą się pieniądze i hektary. Kaśka jest według niego głupia i nie umie sama o sobie decydować. W tym miejscu spuszczam zasłonę milczenia.
Przywołałam rodzimy film, aby pokazać, że im dalej w przeszłość, tym niedowartościowanych introwertyczek, delikatnych panien oraz "chodzących testosteronów" więcej. Tendencja do wygaszania takiego wzorca jest procesem, który następuje w żółwim tempie (odzwierciedlenie zachodzących zmian w społeczeństwie), więc obecnie wciąż możemy obserwować bohaterów typu Solscy, ale w wersji light.
Jednak role społeczne zmieniają się nie tylko w rzeczywistości, ale też w filmie i książce. Grzecznym dziewczynkom zamykają się ulubione sklepy papiernicze, a niegrzecznym chłopcom kończy się alkohol i pomysły, co zniszczyć tym razem. W związku z tym w popkulturze zaczyna pojawiać się model odwrócony. Serial Sex Education przedstawia Maeve Wiley, przykład "złej dziewczyny" z ciętym językiem, której niektórzy się nawet boją. Dla zachowania równowagi w przyrodzie, zaczyna kształtować się uczucie pomiędzy nią a nieśmiałym licealistą, Otisem Milburn, z którym prowadzi w szkole klinikę terapii seksualnej, aby pomagać swoim rówieśnikom i przy okazji zarobić. W tej parze to Maeve jest zdecydowanie odważniejsza, śmielsza i ma bardziej niespokojne życie. Otis natomiast nie szczyci się tytułem bożyszcza nastolatek i modela-sportowca, a za jedyny sport wyczynowy, jaki uprawia, można byłoby uznać zjazd na rowerze bez kasku z górki przy domu. Sex Education zmieniło standardy klasycznej dominacji w związku bohaterów i wyszło to znakomicie. Zrównoważenie interesów obu stron pozwoliło uniknąć chamskiej manifestacji siły męskości czy kobiecości, jedynie zaznaczyło różnice pomiędzy charakterami bohaterów. Takich filmów i seriali powinno być więcej, bo zmiana perspektywy ożywia zastane struktury fabularne. Nieco delikatniejszym pod względem siły motywu "pewna siebie dziewczyna i mniej pewny chłopak" jest norweski serial Skam. Zdesperowany Magnus Fossbaken planuje na imprezie przeżyć swój pierwszy raz. Skupieni wokół niego koledzy ćwiczą na nim swoje umiejętności perswazji, aby zmotywować kolegę do działania. Rusza spłoszony i podchodzi do Vilde Hellerund Lien. Dziwna rozmowa, którą Marcus nie wie, jak prowadzić kończy się bezpośrednio wyznaniem chłopaka, że "nigdy się nie pieprzył", Vilde proponuje mu wspólne przeżycie, a po jakimś czasie stają się parą. To również niestandardowa sytuacja w filmie czy serialu. Zwykle cicha i niczego nieświadoma dziewczyna zostaje wprowadzona w świat przyjemności przez doświadczonego w tym aspekcie chłopaka. W Skamie jest odwrotnie i to zdrowe podejście, bo nie każdy facet ma licznik zaliczonych kobiet i nie każda kobieta jest cnotką.
W powietrzu unosi się zapach świeżości. Wybujałe ego zaczyna pokornieć, każdy decyduje za siebie, szklane pantofelki przeplatają się z trampkami, a księżniczki właśnie murują sobie schodki do wieży. Świat ewoluuje, film ewoluuje. Czas na zmiany. Idzie nowe. I nieważne, czy w szpilkach, japonkach, czy w butach trekkingowych.