Warto obserwować rzeczywistość, mając w pamięci to, co prognozował i przed czym przestrzegał Stanisław Lem - jego przemyślenia cechuje nadzwyczajna przenikliwość.
Zdalnie sterowana broń i SI
Nie sprawdziła się dotąd oryginalna wizja przyszłości konfliktów zbrojnych, jaką zaprezentował Lem w powieści Pokój na Ziemi (1987). W tej książce ludzkość zdecydowała się - aby zapobiec skutkom wojny, przez które cierpi ludność - przenieść wszelkie działania wojenne na terytorium Księżyca. Każde państwo, które podpisało nową konwencję genewską, otrzymuje na Księżycu swój sektor, który może dowolnie zagospodarować. Na sektorach tych znalazły się systemu maszyn bojowych, zdolnych do samodzielnej replikacji i ewolucji. Na Ziemi faktycznie nastaje pokój, jednak jest to tylko początek szeregu niepokojących zdarzeń...
Kiedy myślę o wizji z Pokoju na Ziemi, zastanawiam się, czy takie prowadzenie wojen byłoby kiedykolwiek możliwe. Póki co, ludzie wydają mi się zbyt przywiązani do wzajemnej eksterminacji, żeby mogli rozwiązywać konflikty militarne w ten sposób. Przecież niszcząc czyjąś stację i garnizon na Księżycu, na Ziemi nie wyrządziliby mu żadnej szkody... Równie dobrze konflikty można by rozwiązywać, grając w strategię czasu rzeczywistego w rodzaju Starcrafta.
O ile jednak można mieć istotne wątpliwości co do wizji takiego prowadzenia działań wojennych, trzeba Lemowi przyznać, że jego koncepcja wojny prowadzonej na odległość przez bezzałogowe[image-browser playlist="608027" suggest=""] maszyny jest już dużo bliższa naszej rzeczywistości. Podobnie jak pomysł, by maszyny te otrzymały częściową autonomię tak, aby mogły działać także w warunkach przerwania łączności.
W dziełach Lema dość często pojawiają się maszyny wyposażone w sztuczną inteligencję. Sporo miejsca autor poświęca im w Summa technologiae (1964), w rozdziale Intelektronika, w którym rozważa, co może się stać, kiedy maszyny osiągną lub przewyższą możliwości intelektualne człowieka. Lem, jako jeden z pierwszych futurologów, zwracał uwagę na zagrożenia związane z autonomią sztucznej inteligencji już wówczas, gdy inni pisarze s - f w najlepsze kreowali wizję utopijnego świata, w którym ludzie prowadzą beztroskie życie, wolni od pracy fizycznej, którą wykonywały za nich maszyny i obsługiwani przez nowoczesne roboty. Dziś ten motyw to wciąż fantastyka, często pojawiająca się w powieściach i filmach. Nie jest jednak wykluczone, że za kilkaset lat będzie to realny problem ludzkości rozwijającej sztuczną inteligencję.
Porozumienie niemożliwe (?)
W powieści Eden z 1959 roku pisarz wykorzystuje jeden ze swoich ulubionych motywów: niezdolność ludzi do pojęcia zasad, którymi rządzą się obce cywilizacje. Lem wychodził bowiem ze słusznego (a wówczas – bardzo nowatorskiego) założenia, że napotkane w przestrzeni kosmicznej inteligentne istoty wcale nie muszą być inteligentne na sposób ludzki. Pod tym względem wyraźnie różni się od przytłaczającej większości innych (także współczesnych) twórców, którzy, cechując się nieskromnym antropocentryzmem, wychodzą z założenia, że inteligentni obcy czy kosmici to w zasadzie tacy ludzie, tyle że trochę śmiesznie wyglądają. Ci mniej inteligentni natomiast z reguły przypominają ziemskie zwierzęta. Najbardziej jaskrawym przykładem takiego podejścia jest universum Gwiezdnych wojen czy Star Treka. W obu tych seriach (oraz w wielu innych książkach czy filmach) obcy są z reguły bardzo podobni do ludzi: fizycznie, intelektualnie i mentalnie. Różnice są kosmetyczne. Czasem mają czułki, skrzela albo fioletową skórę, czasem są trochę bardziej lub trochę mniej inteligentni od przeciętnego obywatela zachodniego świata. Czasem mają nieco inną od przeciętnej osobowość – są bardziej wojowniczy, albo butni, albo zrównoważeni, albo pokojowi... Zawsze są jednak ludzcy, a do porozumienia z nimi potrzebny jest co najwyżej elektroniczny tłumacz.
Tymczasem obcy Lema to istoty dla człowieka zupełnie niepojęte. W Obłoku Magellana (1955) kosmici wysyłają astronautom kompletnie niezrozumiałe sygnały, których błędna interpretacja doprowadza do śmierci załogi. W Edenie są to, jak nazywają ich główni bohaterowie książki, "dublety” – przedziwnie zbudowane, obłe stwory, których życie społeczne zorganizowany jest w sposób całkowicie niezrozumiały dla ziemskiej załogi odwiedzającej ich planetę. W Solaris (1961) jest jeszcze gorzej – rolę inteligentnej formy życia (?) odgrywa tam... cytoplazmatyczny, czy może raczej magmowy ocean pokrywający planetę. W obliczu takiej istoty człowiek jest kompletnie bezradny. Lem często zwraca uwagę na ograniczenia aparatu pojęciowego, jakim dysponuje człowiek. Wszelkie zdobycze nauk technicznych, przyrodniczych, kulturowych i społecznych, jakimi dysponuje ludzkość, wynikają wyłącznie z naszych badań znanego nam świata. Jeśli trafimy kiedyś na planetę, która będzie się rządzić zupełnie innymi prawami (a to jest bardzo prawdopodobne, porzućmy antropocentryzm), prawdopodobnie nasza wiedza okaże się bezużyteczna. Identyczny problem będą mieli także przedstawiciele tej cywilizacji z nami; tak jak dublety z Edenu czy ocean z Solaris być może nie zdołają się z nami w żaden sposób porozumieć.
Póki co, problem ten pozostaje nadal w sferze fantastyki naukowej, ponieważ, o ile mi wiadomo (tak przynajmniej twierdzi USA), nie udało się dotąd nawiązać kontaktu czy też odkryć żadnej obcej cywilizacji. Jeśli jednak do tego dojdzie, warto będzie wziąć pod uwagę rozważania Lema. A może dotarły do nas już jakieś sygnały, tylko nasz ubogi aparat pojęciowy nie pozwolił nam ich odnotować...?
[image-browser playlist="608033" suggest=""]
Antropocentryzm w twórczości s – f przejawia się także tym, że ludzie, sami czyniąc wojnę integralną częścią swojej kultury, często spodziewają się, że kontakt z obcymi doprowadzi nieuchronnie do konfliktu, lub wręcz, że ci obcy za cel przyjmą sobie przejęcie lub zniszczenie naszej planety.
Lem tak komentował tę sprawę po latach, w 2003 roku:
Ostatnim czasem usiłują nam wyjaśnić, Że przybysze z gwiezdnych cywilizacji zajmują się wyłącznie elektronicznie doskonałymi formami ludobójstwa. Również wyprawy ziemskie nie mogą natrafić we Wszechświecie na nikogo prócz uzbrojonych w laserowe zęby potworów i monstrów, ze zsumowania zaś owych technicznie wyrafinowanych, a treściowo morderczych wysiłków wynika coraz bardziej radykalne zredukowanie kultury masowej do pankosmicznych wojen, osobliwie często kończących się zwykłym mordobiciem. Dylematy (2003)
Ostatecznie jednak Lem wierzy w poznawcze możliwości ludzkiego rozumu. Jego bohaterowie z reguły nie poddają się, nie ustają w staraniach zrozumienia tego, czego nie pojmują. I choć efekty ich zmagań bywają różne, to jednak w dziełach Lema brak jakichkolwiek elementów paranormalnych, a to oznacza, że w zasadzie wszystko potencjalnie można zrozumieć, potrzeba tylko starań i czasu.
[image-browser playlist="608034" suggest=""]Inżynieria genetyczna
Powieść Eden podejmuje nie tylko tematykę ograniczeń zdolności ludzkiego poznania i komunikacji z obcymi cywilizacjami, ale zawiera także wyjątkowo ponurą wizję wykorzystywania inżynierii genetycznej. Jest ona rozwiniętą, wiodącą technologią na planecie Eden. Wiąże się z nią jedna z zasadniczych trudności przypadkowo lądującej na Edenie ludzkiej załogi ze zrozumieniem zasad, jakimi rządzi się świat społeczny na planecie. Ofiary nieudanych eksperymentów genetycznych są tam bowiem brutalnie eksterminowane, co rozbitkom z Ziemi wydaje się szokujące i niezrozumiałe. W rzeczywistości jednak Lem pokazuje tutaj to, co mogłoby się stać, gdyby ludzie otrzymali takie możliwości technologiczne.
W wielu zresztą swoich pismach i wywiadach Lem dawał upust swojemu niepokojowi i brakowi aprobaty dla manipulacji ludzkim materiałem genetycznym, szczególnie w czasach, kiedy np. klonowanie ssaków (i ludzi) stało się możliwe. Być może dostrzegał w tym zagrożenie wypełnienia wizji opisanej w Edenie?
Światowy konflikt jądrowy
To może nie tyle proroctwo, co wielka przestroga. Znaczna część dorosłego życia pisarza przypadła na okres zimnowojennych napięć, kiedy to cały świat obserwował wyścig zbrojeń skonfliktowanych mocarstw i tkwił w paranoicznej obawie przed globalnym konfliktem atomowym. Z pewnością pozostało to nie bez wpływu na obawy Lema, który podejmował ten temat także współcześnie, w kontekście arsenałów posiadanych przez Teheran czy też, rzekomo, przez Irak (dopiero po czasie okazało się, że w Iraku nie było żadnej broni nuklearnej i był to tylko pretekst do ataku na ten kraj).
Co ciekawe był jednocześnie zwolennikiem energii atomowej wykorzystywanej w służbie człowieka. Wierzył w nowe technologie, diametralnie różne od tych stosowanych kilkadziesiąt lat temu, które miałyby dać człowiekowi tanią energię i jednocześnie zagwarantować, że nie powtórzy się tragedia taka, jak w Czarnobylu. Niestety, nie dożył katastrofy, która miała miejsce w tym roku w japońskim mieście Fukushima. Trudno jednak powiedzieć, czy zmieniłaby ona jego poglądy, czy też może prognozowałby powstanie wreszcie takiej technologii, która byłaby całkowicie bezpieczna.
Prognozy społeczne
W przypadku twórczości Stanisława Lema jest to bardzo szeroka i pojemna kategoria. Warto w tym kontekście zaznaczyć ogromną liczbę przeróżnych modeli organizacji społeczeństw, jakie[image-browser playlist="608025" suggest=""]
przewijają się przez karty kolejnych dzieł pisarza. W tym miejscu nie sposób wszystkich omówić choćby pobieżnie, jednak zdecydowanie warto się z nimi zapoznać. Tym bardziej, że często Lem ubierał je w bardzo atrakcyjną formę parodii i groteski, jak w Bajkach robotów (1964) i Cyberiadzie (1965). Inne godne polecenia tytuły to m. in. Powrót z gwiazd, Pamiętnik znaleziony w wannie (1961), Wizja lokalna (1982), Eden, Golem XIV (1973). Wśród dzieł Lema spoza nurtu s – f sztandarowymi przykładami tych, które zawierają prognozy społeczne są m. in.: Dialogi (1957), Summa technologiae (1964) oraz najpóźniejsze publikacje Bomba megabitowa (1999), Okamgnienie (2000), Świat na krawędzi (2000) Dylematy (2003) oraz wydany już po śmierci autora zbiór felietonów Rasa drapieżców (2006), w których komentuje on aktualną sytuację Polski i świata.
Większość z tych modeli społecznych, szczególnie z wcześniejszej twórczości Lema, była mniej lub bardziej zakamuflowaną i pełną smaczków krytyką różnych totalitaryzmów i ustrojów współczesnych autorowi, były wśród nich jednak także wizje utopijnych społeczeństw. Opisując je, Lem chciał pokazać, do czego mogą doprowadzić różne warianty rozwoju społeczeństw w przyszłości. W swojej twórczości Lem krytykował wiele systemów społeczno - politycznych; często mawiał także, że stworzenie systemu idealnego nie jest możliwe. Jednak lektura jego książek pozwala wysnuć wniosek, że jeśli ludzkość będzie nad sobą stale pracować, to nawet w nieidealnym systemie może zdołać uchronić się przed wieloma zagrożeniami.
Autodestrukcja
Na koniec najbardziej pesymistyczne z Lemowskich przewidywań. W zamykającym zbiór Wielkość urojona (1973) utworze Golem XIV, fikcyjnym wykładzie tytułowego superinteligentnego robota, Lem zawiera obawy co do przyszłości gatunku ludzkiego, który (zdaniem Golema, oczywiście) doprowadzi swoim postępowaniem do tego, że technologia i nauka, którą rozwinął, zwróci się przeciw niemu. Współcześnie wielu myślicieli i etyków jest zdania, że to już się dzieje; był wśród nich zresztą także sam Lem, w ostatnich latach swojego życia szczególnie krytycznie wypowiadający się na temat kierunku obranego przez ludzkość.
Lemowski Golem wskazywał na jałowość ludzkich starań o to, by wziąć ewolucję swego gatunku we własne ręce. Człowiek bowiem, ze względu na swoją naturę, na ograniczenia swego aparatu pojęciowego i intelektu, nie jest w stanie wymyślić niczego od początku do końca nowego – każdy pomysł będzie zawsze zakorzeniony w rzeczywistości. Gdyby zaś jakimś przypadkiem udało mu się wymyślić coś kompletnie nowatorskiego, byłoby to wówczas nieludzkie. Gdyby zastosował ten pomysł dla modyfikacji swego gatunku, stworzyłby potwora.
Lem jako jeden z pierwszych twórców fantastyki naukowej odszedł od optymistycznych wizji technologicznie usprawnionej przyszłości, która początkowo była wiodąca w tym nurcie. Znał bowiem dobrze ludzką naturę i potrafił sobie wyobrazić konsekwencje wielu wynalazków i przemian. Z pism Lema można wysnuć wniosek, że ludzkość najzwyczajniej nie jest jeszcze gotowa – przede wszystkim pod względem etycznym – na pewne możliwości, które już posiada, lub wkrótce posiądzie. Za bardzo jeszcze hołdujemy naszym niskim instynktom, za bardzo jesteśmy skupieni na sobie, a za mało na losie innych istot oraz szeroko pojętych konsekwencjach naszych działań.
Czy Lem miał w tym względzie rację? O ile jeszcze tego nie wiemy, to prawdopodobnie przekonamy się niebawem.
[image-browser playlist="608035" suggest=""]Epilog
W książce Świat na krawędzi (2000), która jest, w zasadzie, wywiadem – rzeką, jaki przeprowadził z Lemem Tomasz Fiałkowski, Lem krótko szkicuje typologię czy też systematykę prognozowania. Powiada:
Najpierw mamy prognozę strategiczną, czyli rozważanie, którędy i w jakiej dziedzinie biegną najważniejsze szlaki i kierunki rozwojowe. Dziś na przykład można bez obawy o pomyłkę wskazać, że znajdujemy się na progu ery biotechnologicznej i informatycznej. Kilkaset lat temu Bacon starszy napisał, że pojawią się w przyszłości takie maszyny, które będą latały w powietrzu albo chodziły po dnie morza i jego przewidywania się sprawdziły. Nie próbował jednak tych maszyn szczegółowo opisać, bo to byłoby niemożliwe. Z taktyką bowiem – to etap drugi – przez którą rozumiem uszczegóławianie kolejnych kroków postępu, jest znacznie gorzej. Trafić w kolejność rozwojowych kroków naprawdę trudno. I wreszcie sprawa trzecia: wiarygodność. (...) Kiedy napisałem Summę technologiczną (Summa Technologiae – przyp. red.), nie było odzewu ani ze strony autorów czy krytyków science fiction, ani ze strony autorytetów naukowych, z jednym wyjątkiem Kołakowskiego, który mnie wyśmiał. Obowiązuje zwykle reguła: co jest w danym czasie nie do wiary, na wiarę nie zasługuje. W Stanach Zjednoczonych, gdzie opinia powszechna bardzo silnie podbudowana jest ludzką naiwnością i typowo amerykańskim hurraoptymizmem – możemy wszystko, polecimy na Księżyc i na Marsa, zrobimy to i tamto – wiarygodność w dużej mierze zastępowana jest reklamą. Tak było z moim bête noire (osoba znienawidzona – przyp. red.), futurologiem Hermanem Kahnem, który zbierał laury proroka, choć żadne z jego proroctw się nie sprawdzało.
Możemy dziś chyba śmiało powiedzieć, że Lem był znakomitym wizjonerem na wszystkich tych poziomach.
Autor: Magda Goetz