Widzieliście już Ucho prezesa? - nową rozrywkową produkcję, która próbuje połączyć wszystkie media jakie mamy - oto grupa twórców, która wyrosła z kabaretu scenicznego (świetnie pamiętam pierwszy występ Kabaretu Moralnego Niepokoju na festiwalu PAKA w Krakowie) próbuje swych sił bezpośrednio w internecie, ale z formułą serialu, czyli czymś do czego jesteśmy dziś przyzwyczajeni dzięki telewizji (a wcześniej też radiu). Czy to się uda? Czy jednak internetowa rozrywka wymaga swoich własnych artystów i nowych form przekazu? Przekonamy się. Ale warto pamiętać, że historia lubi się powtarzać i często to, co dzieje się na naszych oczach jest powtórką z rozrywki. Czasem ciekawą, czasem z tych żałośniejszych, ale trudno naprawdę stworzyć od zera coś nowego. Spójrzmy może więc (w szybkim przelocie) jak dotąd wyglądała w naszym kraju i naszej telewizji tradycja telewizyjnego rozrywania publiczności. Myślę oczywiście o rozrywaniu śmiechem. I to naprawdę ciekawa historia. Programy rozrywkowe są niemal równie stare jak sama telewizja. Niedługo potem jak pojawiły się pierwsze "radia z lufcikiem" (jak to określił Wiech) zaczęto próbować przez nie rozbawiać Polaków. I wtedy na początku wzięły się za to naprawdę wielkie nazwiska - Jerzy Gruza, Jacek Fedorowicz, Bogusław Kobiela - to m.in. oni tworzyli pierwsze rozrywkowe programy w TVP, o czym dziś mało kto pamięta. Tam w zasadzie było już wszystko. Oczywiście na miarę ówczesnych możliwości technicznych, ale tam już były i skecze i parodie i ukryta kamera i prowokacje. Oczywiście dość szybko ktoś doszedł do wniosku, że skoro w telewizji można pokazać film (tak jak w kinie) to można przecież nagrać i pokazać kabaret (tak jak na występie). I co nieco nagrywano. Nie było łatwo (ówczesna technika), bywało ciasno (wtedy kabarety występowały na małych scenkach w niedużych salach), ale co to były za występy! Dziś dla wielu widzów kabarety kojarzą się z grupką wygłupiających się amatorów (jak do tego doszło, za chwilę), ale wówczas kabarety to byli absolutnie najlepsi aktorzy. Aktorzy, którzy mieli dekady scenicznego doświadczenia (Dziewoński, Gołas, Kobuszewski) i potrafili zagrać wszystko. Kabaretowe występy odbywały się w późnych godzinach nocnych, bo życie aktora często wyglądało tak, że w dzień zdjęcia do filmów, wieczorem spektakl w teatrze i dopiero po nim w nocy mógł się odbyć występ kabaretowy.  Trochę tych występów zarejestrowano, ale większość uleciała w przeszłość. Tymczasem telewizja zaczęła też myśleć o własnej formule kabaretów. Skoro można po prostu nagrać występy na scenie, to czemu nie zrobić tego w studiu telewizyjnym. I czemu nie wykorzystać do tego atutów jakie są w tymże studiu. Stąd właśnie Kabaret Starszych Panów, a potem Kabaret Olgi Lipińskiej. Forma czysto telewizyjna, nie do przeniesienia na scenę. To były programy bardzo dobre, bardzo popularne, acz oczywiście nie można tych dwóch określeń przesadnie łączyć. Wszyscy świetnie dziś wiemy, że jakość nie zawsze idzie w parze z popularnością. Wtedy szła, bo... nie było alternatywy. Mając do wyboru jeden, góra dwa kanały w telewizorze nic dziwnego, że miliony wybierały przepiękne piosenki Przybory i Wasowskiego. Ale nie miejmy złudzeń, gdyby był wówczas kanał z piosenkami Disco Polo... Ale dziś nie o tym. Kabarety telewizyjne oczywiście nie wykluczyły rejestracji scenicznych. Furorę robiły w tamtych czasach kabaretony z Opola, czy cykliczne Spotkania z Balladą. Pojawiało się coraz więcej satyryków, którzy wygłaszali w telewizji swoje monologi (dziś powiedzielibyśmy "stand-uperzy", ale wtedy to określenie u nas w ogóle nie funkcjonowało). Łączono w ich różne konfiguracje i pokazywano pod rozmaitymi szyldami: Studia Gamma, Skauci Piwni itp. Przy tym wszystkim koniecznie trzeba pamiętać, że była to rozrywka koncesjonowana, oficjalna i zatwierdzona przez cenzurę. Mówimy o czasach PRL-u, gdy cenzurowano wszystko łącznie z informacjami o istnieniu cenzury. A to, co pojawiało się na ekranach telewizorów cenzurowano najbardziej. Nie raz jakiś ostrzejszy polityczny dowcip łaskawie pozwalano opowiedzieć na scenie, ale już nie podczas występu nagrywanego przez kamery. Co to oznaczało? Po pierwsze, że niektóre wybitne kabarety tamtych czasów praktycznie nie istnieją w archiwach (np. Salon Niezależnych). Po drugie, że twórcy nauczyli się używać języka aluzji. Kombinować. Przemycać. Opowiadać przy pomocy metafor. Przechytrzać cenzurę. Czasem przecież sam tekst wygląda niewinnie, dopiero jego wykonanie - tembr głosu, akcenty, miny aktora powodowały, że wszyscy wiedzieli o co i o kogo tak naprawdę chodzi. Gdy po przełomie 1989 r. cenzura znikła można już było mówić wprost. I nagle okazało się, że gdy nie trzeba się starać i kombinować to wcale już nie jest tak zabawnie... Równolegle coraz mocniej zaczął rozwijać się ruch kabaretów studenckich (właśnie festiwal PAKA, a po nim kolejne) i to one w ciągu dekady zawładnęły telewizją. Dlaczego? Pewnie złożyło się na to kilka kwestii. Widzowie chcieli czegoś świeżego, mieli już dosyć polityki w kabarecie (zdecydowana większość kabaretów z tej grupy stawiała wtedy na inne tematy), a w grze amatorów - bo niewielu było wśród nich zawodowych aktorów - było coś autentycznego, nowego. Kabaret Potem, Grupa Rafała Kmity, Kabaret Moralnego Niepokoju, Grupa Chatelet, Ireneusz Krosny, Grupa Mocarta - okazało się, że śmieszyć można na wiele rodzajów od szybkich, fajnych i inteligentnych skeczy po kwartet smyczkowy. Z każdym rokiem w telewizji pojawiało się coraz więcej rozmaitych kabaretonów, nagrywano kolejne spektakle poszczególnych grup. Nie było tygodnia bez kabaretu. Z czasem wręcz stworzono cotygodniowe programu i uruchomiono osobny kanał TVP Rozrywka, gdzie można oglądać je kilka razy dziennie. Amatorzy wyparli wcześniejszych zawodowców i sami stali się zawodowcami. Niektórzy aktorzy próbowali się nie poddawać i dalej pojawiali się w roli satyryków, czy jeździli nawet po kraju z występami (jak Cezary Pazura), ale zdecydowanie dominującym nurtem w rozrywce telewizyjnej (a co za tym idzie estradowej, bo przecież najlepiej sprzedają się bilety na występy artystów znanych z telewizora) były kabarety poststudenckie. Przez lata rozrywka kojarzyła się przede wszystkim z TVP2. Tam było zagłębie tych kabaretów, a czasem wokół nich działy się inne rozrywkowe wydarzenia (a to Gala Piosenki Biesiadnej, a to Benefisy z krakowskiego Teatru Stu). Inne duże stacje w Polsce w zasadzie oddały pole szukając innych pomysłów na rozrywanie swoich widzów. Polsat przez jakiś czas stawiał na Disco Polo, TVN na opowiadanie odgrzewanych dowcipów przez amatorów, a z czasem i tu i tu postawiono przede wszystkim na sprawdzone zachodnie formaty rozrywkowe w których trzeba tańczyć, kucharzyć czy śpiewać. Czasem ktoś próbował jakoś inaczej, ale zwykle były to jednorazowe wyskoki (jak Szymon Majewski, który przez kilka ładnych lat miał swój rozrywkowy show w TVN, ale potem zniknął i nikt tego nurtu nie kontynuował). Tymczasem zupełnie niezależnie od tego coraz więcej i coraz szybciej działo się w internecie. Tu był zupełnie inny świat. Inne gwiazdy. Inny humor. Co jakiś czas do internetu próbował się przebić ktoś z doświadczeniem telewizyjnym (jak chociażby tenże Szymon Majewski), ale nie miał wcale łatwo. Tu obowiązywały inne, nowe zasady. Tu śmiano się inaczej i z kogo innego. Tu było mnóstwo wolności, jakiej nie sposób znaleźć w telewizji. Równocześnie w telewizji tej wolności było coraz mniej. Przynajmniej w państwowej. Nowe władze (niczym w PRL-u) zaczęły wycinać co bardziej niewygodne żarty, unikać programów rozrywkowych na żywo (bo przecież ktoś coś może palnąć), dopuszczać na antenę tych, którzy śmieją się li tylko z opozycji, a władze chwalą - czego kulminacją była niedawna szopka noworoczna. Rzeczywistość nie znosi próżni. Więc wielka rozpędzona maszyna kabaretowa przeniosła się z TVP do Polsatu. I tam dobrze sobie radzi. Przez lata ludzie przywykli do takiego kabaretu i lubią dostać swoją cotygodniową porcję wygłupów. I dostają. TVP próbuje zastąpić dawne kabarety czymś innym, ale wychodzi to zwykle dość żenująco. No po prostu to nie jest zabawne. A internet nie śpi. Wręcz przeciwnie. Może za kilka lat to ASZ Dziennik, Cyber Marian i im podobni będą trzonem polskiej rozrywki, a telewizyjne kabarety staną się przeżytkiem niczym opera. Przekonamy się. Serial Ucho prezesa dowodzi, że tę formę dystrybucji zaczynają doceniać naprawdę duzi gracze. A jeszcze przecież nigdzie nie zakotwiczył się w mediach coraz mocniej rozwijający się w Polsce ruch stand-upu, który zawsze był i będzie zbyt ostry dla telewizji ogólnodostępnej. Czy wzorem Stanów będzie ich można zobaczyć przede wszystkich w kanałach tematycznych i płatnych, czy może od razu przeskoczą do internetu. I czy się tam odnajdą, wszak sieć pełna memów, gifów i dziwnych filmików niekoniecznie musi się sprawdzić przy formule gościa gadającego zabawnie i niegłupio do mikrofonu. Świat zmienia się na naszych oczach. Rozrywka również. Bawmy się więc, ale też bądźmy świadomi tego, co się dzieje i kto do jakiego rozrywania nas tu namawia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj