Trudno o inną grę z ostatnich lat, która tak bardzo spolaryzowałaby społeczność, jak zrobił to Cyberpunk 2077. Gracze wyraźnie podzielili się na dwa obozy: jeden, który chwali produkcję CD Projekt RED i przymyka oczy na błędy lub nawet idzie o krok dalej i stwierdza, że na żadne się nie natknął (co przy ich skali wydaje się mało prawdopodobne) oraz drugi, który nie ustaje w krytyce polskiego studia i narzeka na dosłownie wszystko. Ja prawdopodobnie na tej skali znalazłbym się gdzieś pośrodku, bo początek bardzo mnie wciągnął, ale później… zaczęło robić się coraz gorzej. Prolog Cyberpunk 2077 wspominam fantastycznie. Gdy odpaliłem tę grę w połowie grudnia, od razu przepadłem. Historia wciągnęła mnie od pierwszych minut, w czym pomagały świetnie napisane postacie i klimat Night City. Nie przeszkadzało mi nawet okropnie skrócone i spłycone kilka miesięcy z życia V i Jackiego, które przedstawiono w formie krótkiego, teledyskowego montażu. Co więcej, w ciągu tych kilku godzin nie natknąłem się na żadne poważniejsze błędy: ot, czasami wrogowie podrygiwali na ziemi po śmierci, nic wielkiego. Wydawało mi się, że mam szczęście i jestem jedną z tych osób, które przebrną przez całą tę przygodę bez większych trudności. Oh, jakże się myliłem… Dopiero po ukończeniu prologu rozpętało się istne piekło, a sami-wiecie-co uderzyło w wentylator. Bugi pojawiały się dosłownie na każdym kroku. Czasami bywały po prostu zabawne, jak wtedy, gdy NPC zastygali w charakterystycznym T-Pose, innym razem okropnie frustrujące. Co gorsza, szybko dostrzegłem najpoważniejszą bolączkę wersji na PS5, przynajmniej u mnie. Mowa oczywiście o crashach, czyli wyrzucaniu z gry do głównego menu konsoli, co często wiązało się z utratą postępów z kilkunastu lub kilkudziesięciu minut. Tego typu awarie pojawiały się u mnie prawie co godzinę i po kilku uznałem, że czas zrobić sobie przerwę, przynajmniej na jakiś czas. Naiwnie uznałem, że tak istotny błąd, na który narzekam nie tylko ja, ale też sporo internautów na Reddicie czy w mediach społecznościowych, zostanie potraktowany priorytetowo i naprawiony w kilka dni.  Tak się nie stało. Pojawiło się kilka pomniejszych hotfixów oraz zapewnienia, że w styczniu i lutym doczekamy się solidnych aktualizacji. Styczniowa również nie przyniosła oczekiwanej poprawy, a lutową… przeniesiono na “drugą połowę marca”, co de facto okazało się samą końcówką tego miesiąca. Patch 1.2, którego changelog był naprawdę długą i zaskakująco zabawną lekturą (bo wspominano w nim m.in. o naprawianiu strumieniu moczu NPC-ów i o naprawie samochodów, których silniki uruchamiały się po umieszczeniu zwłok w bagażniku), pomógł na crashe, ale… do ideału nadal brakuje naprawdę sporo i nie jestem pewien czy CD Projekt RED uda się wyeliminować wszystkie bolączki ich dzieła w 2021 roku. Zacznijmy od pozytywów. Cyberpunk 2077 po aktualizacji 1.20 rzeczywiście przestał się wysypywać do menu PS5. To akurat było bardzo proste do zweryfikowania, bo jak wspominałem, wcześniej działo się regularnie. Po zainstalowaniu patcha zaliczyłem już kilka dłuższych posiedzeń w Night City, które trwały około 2-4 godzin, co do tej pory było niemożliwe do zrealizowania. Zrobiłem też mały research i przejrzałem poświęcone grze fora, media społecznościowe i Reddita. Inni gracze również donoszą, że jest lepiej, ale… sporadycznie można natrafić na wpisy użytkowników, którzy nadal z crashami się zmagają, na dodatek z podobną częstotliwością. Trudno powiedzieć, ilu z nich rzeczywiście ma takie problemy, a ilu próbuje w ten sposób po prostu dogryźć deweloperom. Nie da się bowiem ukryć, że polskie studio podpadło graczom i ci niejednokrotnie okazują to w bardzo złośliwy sposób. Usprawnieniu uległ model jazdy, który możemy dostosować “pod siebie” dzięki suwakom. Niezmiernie pomocny jest też system, który pozwala na zresetowanie pozycji zablokowanego pojazdu, co zdarzyło mi się dwa razy przed zainstalowaniem aktualizacji. Teraz krawężniki, schody i inne miejsca, w których potencjalnie można utknąć, nie wywołują już spływania stróżek zimnego potu po plecach, bo w najgorszym wypadku po prostu przywrócimy samochód czy motocykl na drogę, szybko i bezboleśnie. “Naprawiono” również policję… Funkcjonariusze nie pojawiają się już na naszych oczach czy za plecami V (tak, wcześniej zdarzało im się zmaterializować w miejscu, do którego nie dało się dostać “konwencjonalnymi” metodami), ale to w zasadzie nic innego, jak tylko dym i lustra. Policja nadal wyrasta z ziemi, tym razem po prostu odrobinę dalej i poza polem widzenia gracza. Same potyczki ze stróżami prawa pozostawiają również sporo do życzenia i o emocjonujących pościgach czy strzelaninach raczej możemy zapomnieć. Problemem jest tutaj przede wszystkim sztuczna inteligencja, która w dalszym ciągu radzi sobie co najwyżej średnio z reagowaniem na poczynania protagonisty, ale to coś, czego naprawienie byłoby zdecydowanie bardziej czasochłonne i skomplikowane. Trudno jest mi sprawdzić wszystkie rzeczy, które uwzględniono w changelogu aktualizacji 1.2, ale wydaje mi się, że rzeczywiście zdecydowanie trudniej natrafić na pomniejsze niedoróbki, które bardziej bawiły, niż denerwowały. Mam na myśli wszystkie te nienaturalne, komiczne animacje czy zachowania NPC-ów, które nie miały żadnego wpływu na rozgrywkę, ale zdecydowanie potrafiły wybić z immersji. Warto zaznaczyć, że zdecydowana ich większość ma kompletnie losowy charakter, przez co trudno jednoznacznie stwierdzić w jakim stopniu rzeczywiście je wyeliminowano. Ta "losowość" to zresztą jedna z głównych przyczyn takiego rozstrzału w ocenach, a nawet samego stanu gry na premierę, bo w tak złożonej i ambitnej produkcji trudno przetestować absolutnie wszystkie, potencjalne zachowania graczy. Oczywiście nie jest tak, że Cyberpunk 2077 po patchu został magicznie uwolniony od wszelkich wad i sam bardzo szybko się o tym przekonałem. Około 5 minut po uruchomieniu tej produkcji wpadłem na stragan, który pojawił się dopiero wtedy… gdy rozbiłem o niego swój motocykl. Prawdopodobnie wynika to z faktu doczytywania pewnych obiektów dosłownie na oczach gracza, co po 1.2 jest jeszcze bardziej widoczne. Podejrzewam, że to jeden ze sposobów, by “odciążyć” grę na konsolach poprzedniej generacji, a że pełnoprawna wersja na next-geny pojawi się dopiero jesienią, to teraz muszą z tym żyć również posiadacze PS5 i Xboksa Series S/X... Podobnie rzecz ma się z ruchem na ulicach Night City, a właściwie… jego brakiem. Już wcześniej na PlayStation 5 (gdzie zabrakło możliwości wyboru miedzy trybem wydajnościowym i jakościowym) były z tym problemy, a po aktualizacji jest chyba jeszcze gorzej (choć i w tym przypadku trudno o szczegółową analizę z uwagi na losowość zjawiska). Stojąc na jednym ze skrzyżowań przez około minutę, nie zobaczyłem ani jednej postaci czy samochodu, co zresztą pozwoliłem sobie utrwalić na wideo. Pustki same w sobie nie byłyby zbyt wielkim problemem i przyznaję, że mają swój urok. Jazda po takim opustoszałym, cyberpunkowym mieście jest bardzo klimatyczna, ale… niekoniecznie w TAKIEJ grze i po TAKICH zapowiedziach. Od razu przypominają się zapewnienia twórców, że Night City to pełne życia miasto, które nigdy nie śpi. Tymczasem na PS5 można mieć wrażenia, że trafiliśmy do Polski w marcu 2020 roku, tuż po wprowadzeniu pierwszych, pandemicznych obostrzeń. Moją teorię o "odchudzeniu" gry z myślą o poprzedniej generacji konsol niejako potwierdza analiza przeprowadzona przez ekspertów z Digital Foundry. W swoim materiale wideo wspominają oni m.in. o doczytywaniu się obiektów i innych zmianach, dzięki którym zdecydowanie poprawiono płynność na PlayStation 4 Pro i Xboksie One X. Niestety najstarsze i najmniej wydajne konsole z dziełem CD Projekt RED nadal radzą sobie kiepsko i gracze zmuszeni niejednokrotnie muszą zmagać się z rozgrywką w około 20-25 klatkach na sekundę.  Nie da się ukryć, że deweloperzy wykonali iście tytaniczną robotę przez ostatnie miesiące, o czym świadczy sam rozmiar aktualizacji i długość opisu wprowadzonych w niej zmian. Jedno i drugie przełożyło się na komfort rozgrywki, bo wreszcie, po czterech miesiącach, mogę bez większych przeszkód cieszyć się zabawą. Obawiam się jednak tego, że doprowadzenie gry do stanu bliskiego ideałowi wymagać będzie jeszcze co najmniej kilku miesięcy intensywnych prac. Kto wie: może to właśnie jesienią 2021 roku, dzięki obiecywanej aktualizacji dla konsol nowej generacji, Cyberpunk 2077 stanie się zupełnie "nową" grą? 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj