YouTube jest obecnie trzecim po Google i Facebooku najchętniej odwiedzanym serwisem na świecie. Codziennie korzystają z niego miliony użytkowników, którzy godzinami oglądają umieszczone filmy. Część z nich na dodatek wrzuca tam swoje własne nagrania, stając się tym samym częścią youtubowej społeczności. Dziś każdego dnia w serwisie pojawia się tyle nowych treści, że potrzeba kilku miesięcy, by je móc obejrzeć. Historia serwisu zaczęła się zaś bardzo skromnie.

Portal został utworzony przez Chada Hurleya, Steve'a Chena i Jaweda Karima, którzy wtedy byli pracownikami PayPala. Dokładnych historii powstania są trzy wersje, choć na pewno nieprzypadkowo to akurat ta trójka stanęła za wymyśleniem jednej z najważniejszych marek na świecie. Wszyscy mieli bowiem smykałkę do komputerów i każdy z nich skończył odpowiednie do tego studia - Chen i Karim informatykę, a Hurley projektowanie.

Czytaj więcej: Najpopularniejsi YouTuberzy na świecie

Jak zatem doszło do powstania YouTube'a? Pierwsza anegdota brzmi następująco: U Chena odbyła się impreza, podczas której powstało wiele filmików z uwiecznionymi na nich śmiesznymi sytuacjami. Trójka późniejszych założycieli YouTube'a chciała się podzielić swoimi nagraniami ze światem, ale nie było za bardzo ku temu możliwości. Był to rok 2005, a choć internet już nie raczkował, to wciąż był dopiero w fazie rozwoju. Dzięki wykryciu tej luki w zaspokajaniu potrzeb internautów Hurley, Chen i Karim stworzyli słynny portal do uploadu plików wideo.

Karim w innej rozmowie z dziennikarzami stwierdził jednak, że jego na wspomnianej wyżej imprezie nie było i YouTube powstał z nieco innych pobudek. Ponoć kiedyś bezskutecznie szukał on nagrania z wpadką Janet Jackson z Super Bowl (piosenkarka przez przypadek odsłoniła swoją pierś) i filmów z tsunami, które przeszło przez Ocean Indyjski w 2004 roku. I znów to ponoć dało mu do myślenia i ostatecznie doprowadziło do powstania YouTube'a.

[video-browser playlist="629607" suggest=""]

Jeszcze inną opowieść przytoczyli swego czasu Hurley i Chen. Według nich YouTube miał być wersją wideo serwisu randkowego i pierwsze jego koncepty bazowały na stronie "Hot or Not". Osoby zamiast oceniać wyłącznie po zdjęciach, mogłyby także oglądać wrzucone wcześniej nagrania. Całe szczęście, że ten pomysł nieco ewoluował.

Trójka młodych biznesmenów-informatyków znalazła inwestora i ich koncept szybko stał się rzeczywistością. Po roku działalności już cieszył się ogólnoświatową sławą i nie dawał szans konkurentom. Pozycja YouTube’a była tak silna, że w pojedynku z nim przegrał nawet gigant z Mountain View ze swoją usługą Google Video. Internetowy potentat po pewnym czasie uznał, że skoro nie potrafi pokonać swojego przeciwnika, to się do niego przyłączy. No, prawie, bo chodziło raczej o włączenie YouTube’a w swoje struktury. W 2006 doszło do przejęcia serwisu za 1,61 miliarda dolarów.

Czytaj więcej: Najpopularniejsi Youtuberzy w Polsce

Pod kierownictwem Google’a serwis jeszcze bardziej przyspieszył swój rozwój, a wraz z tym zwiększył swoją popularność. Dziś wyniki YouTube'a wręcz miażdżą konkurencję. Serwis notuje ponad 800 mln unikalnych użytkowników miesięcznie, a w ciągu każdej kolejnej minuty na stronie pojawia się 300 (słownie: trzysta) godzin nowych materiałów filmowych.

Google przez długi czas borykał się z tym, z czym w internecie od dawna jest problem – reklamą i zarabianiem na siebie. Nierentowny okazał się chociażby Twitter, czyli jeden z najpopularniejszych serwisów społecznościowych na świecie. YouTube wszystkie swoje usługi oferował za darmo, więc nie było właściwie czego monetyzować. Od kilku lat coraz więcej jest w serwisie reklam, a także oficjalnych kont wytwórni muzycznych czy wielkich korporacji. To już nie jest po prostu strona, na którą "wrzuca się filmiki". To maszynka do robienia pieniędzy i – co ciekawe – nie dotyczy to wyłącznie Google’a.

Właściciele serwisu w pewnym momencie pozwolili na swoich nagraniach zarabiać użytkownikom, co okazało się strzałem w dziesiątkę. YouTube zalała cała masa amatorskich programów mających na celu zebrać stałą publikę i być cyklicznym źródłem dochodu. Z czasem filmy te stały się coraz bardziej profesjonalne, a i samym serwisem zaczęły się interesować większe firmy. Dziś jest on już o krok dalej niż w założeniach poczynionych przy powstaniu w 2005 roku. Nie służy wyłącznie za przechowalnię prywatnych nagrań z imprez, nie stanowi tylko archiwum dla materiałów telewizyjnych z różnych wydarzeń. Teraz mnóstwo treści powstaje z myślą właśnie o tym serwisie i nie trafia - wcześniej czy później - nigdzie indziej. To nie Netflix, HBO Go czy Hulu zastępują telewizję. Robi to YouTube.



[image-browser playlist="579512" suggest=""]Już 6 grudnia na warszawskim Torwarze odbędzie się Orange Video Fest by LifeTube, czyli prawdziwe święto YouTube'a. Wśród gości – youtuberzy z milionową widownią, czyli SA Wardęga, Stuart Edge, Furious Pete, Abstrachuje.TV, a także m.in. AdBuster, SKKF, Polski Pingwin i Rock. Więcej informacji tutaj.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj