House of Lies to serial z gatunku komediodramat, oparty na książce House of Lies: How Management Consultants Steal Your Watch and Then Tell You the Time autorstwa Martina Kihna. Matthew Carnahan, twórca tego serialu, inspirował się prawdziwymi perypetiami Kihna, by stworzyć serialową historię fikcyjnych bohaterów. Trudno do końca powiedzieć, ostatecznie ie l faktów z życia Kihna trafiło do serialu, a ile to podkoloryzowana fikcja. Niektóre pomysły są tak dziwaczne, że nie zdziwiłbym się, gdyby na serio zostały żywcem wzięte z codzienności pracy takiego konsultanta. Bohaterami serialu są właśnie konsultanci pracujący w jednej z ważnych firm, którzy tak naprawdę doradzają firmom, jak prowadzić interesy, by zarabiać miliony. Takim sposobem gruba specyficznych, wyjątkowych i wyrazistych postaci musi radzić sobie z dziwakami, ekscentrykami i bogaczami mającymi ego w wielkości wypchanego portfela w ich kieszeni. Centralną postacią jest Marty Kaan (inspirowany autorem wspomnianej książki, w tej roli Don Cheadle), a towarzyszą mu Jeannie (Kirsten Bell), czasem nieporadny Doug (Josh Lawson) oraz Clyde (Ben Schwartz). Dynamika tej grupy jest podstawą wszystkich pięciu sezonów serialu. Ich współpraca, konflikty, bliższe relacje i czasem też rozłamy są siłą napędową opowieści, bo właśnie te postacie sprawiają, że serial chce się oglądać. Udaje się Carnahanowi stworzyć chemię w tej grupie, która sprawia, że po prostu zaczynamy ich lubić, kibicujemy ich poczynaniom i sukcesom w prywatnym i zawodowym życiu. Tylko, co jest dziwne, to nie są normalni i mili ludzie. W gruncie rzeczy mówimy o oszustach, krętaczach, którzy wcisną klientowi wszystko, byle ten zgodził się to przyjąć z uśmiechem na ustach. Nie da się ukryć, że są skuteczni w swojej robocie, ale ich metody są dość niekonwencjonalne moralnie. Tak naprawdę Clyde i Doug zachowują pewne granice, które z czasem też są przekraczane w innych aspektach ich życia, ale zawodowo bryluje Marty. Mistrz w swoim fachu, którego popisy często ogląda się z nieskrywaną przyjemnością. Jest to serial skierowany do widzów dorosłych. Treść jest dojrzała, poważna i prezentuje wiele życiowych spraw i problemów, z którymi muszą się bohaterowie zmagać. Czasem są to wątki podkoloryzowane dla dramaturgii, czasem wręcz ich dziwność wychodzi z tego, jak złymi ludźmi są postacie, których losy śledzimy. W dużej mierze poruszane są różne tematy społeczne, kulturowe, a nawet polityczne, które nadają wyrazu historiom poszczególnych odcinków. Często wychodzi to od klientów, którzy się pojawiają w poszczególnych odcinkach. Nie brak nagości, seksu, narkotyków i wulgaryzmów. Plusem jednak jest to, że nie mamy do czynienia z serialem, gdzie nie jest to wciśnięte na siłę. Udaje się wprowadzić tego typu elementy z wyczuciem, przez co mają one swoje miejsce i czas. Nic wymuszonego, nachalnego czy wciśniętego tylko po to, by było. Początkowo historia jest raczej prosta, ale nie schematyczna. Bohaterowie zajmują się kolejnymi klientami, a widzowie mogą spokojnie poznać ich jako ludzi, ich życie prywatnie oraz sposób, w który podchodzą do swojej pracy. To tak naprawdę z czasem nabiera większego wyrazu, gdy twórca zaczyna pozwalać sobie na więcej, wyczuwając moment, gdy trzeba wyjść z bezpiecznej strefy. Wówczas serial zaczyna mieć większe historie rozpisane na cały sezon, gdzie twórca może wywoływać wielkie emocje, zaskakiwać (parę mocnych niespodzianek mamy w tych 5 sezonach) i jeszcze bardziej wciągać w opowieść. I przyznać muszę, że dobrze to wszystko jest przemyślane, bo patrząc na całokształt jest to koncepcja dopracowana, spójna i z dobrym zamknięciem. Historia nie ma typowego przesłodzonego happy endu, a raczej coś w słodko-gorzkim klimacie całego serialu. Satysfakcjonuje. Humor to również element serialu skierowany do dorosłego widza. Nie brak tu sprośnych żartów, ale jest to raczej rzecz inteligentnie przemyślana, niż oparta na kloacznym poczuciu humoru. Najwięcej gagów wynika z relacji między postaciami, których dziwaczne zachowanie często owocuje komicznymi sytuacjami. Nie brak też momentów, które po prostu w trakcie rozwoju wydarzeń oferują coś śmiesznego i zabawnego. Dziwne w tym serialu jest to, że na początku jest on bardziej komedią, mniej dramatem. W trakcie kolejnych sezonów to wszystko raczej się wyrównuje. Dostajemy mniej humoru, ale jest on dosadniejszy, ma większe znaczenie, ale za to jest więcej emocji, dojrzałego rozwoju bohaterów i ich życia prywatnego. Czasem można uznać, że ta równowaga gdzieś się zaciera i serial, po którym oczekujemy śmiechu, staje się mocniejszy emocjonalnie, niż moglibyśmy przypuszczać. Wiem, że nie wszystkim przypadnie to do gustu, ale warto dać szansę, bo Kłamstwa na sprzedaż spisują się świetnie także jako serial dramatyczny. Odpowiadając na pytanie z tytułu: jak najbardziej. Jest to jedna z tych wyjątkowych pozycji, która trzyma dobry, w miarę równy poziom przez całe 5 sezonów. Wydaje mi się nawet, że po latach, ta cała opowieść wiele zyskuje na jakości, gdy oglądamy ją ponownie. Całość ma w sobie coś unikalnego, uniwersalnego i nietypowego. Coś, czego szukamy w serialach. Jestem jednak przekonany, że specyficzność historii, bohaterów i sposobu opowiadania fabuły (czasem łamana jest czwarta ściana, bohater mówi do widzów) nie przypadnie wszystkim do gustu. Warto jednak się przekonać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj